Блейк Пирс - Dlaczego zabija стр 12.

Шрифт
Фон

– Nie.

Wyciągnął i rzucił jej na kolana. “Morderstwo na Harvadzie” głosił nagłówek wielkimi, wytłuszczonymi literami. Było też zdjęcie z Lederman Park, uzupełnione o mniejsze zdjęcie z harvardzkiego kampusu. Artykuł wewnątrz stanowił przeróbkę głównego artykułu z poprzedniego dnia i uwzględniał mniejsze zdjęcie Avery i Howarda Randalla zrobione, gdy pojawili się razem w sądzie. Cindy Jenkins wymieniono z imienia i nazwiska, ale nie wstawiono zdjęcia.

– Coś jakby spuścili z tonu w mediach? – stwierdziła Avery.

– To biała dziewczyna z Harvardu – odparł Ramirez – pewnie, że to główna wiadomość. Białym dzieciom trzeba zapewnić bezpieczeństwo.

Avery uniosła brew.

– Coś mi to zalatuje rasizmem.

Ramirez z aprobatą pokiwał głową.

– Taa – zgodził się. – Pewnie jestem trochę rasistą.

Przebili się przez ulice południowej części Bostonu i skierowali na most Longfellow i do Cambridge.

– Dlaczego zostałeś gliną? – spytała.

– Uwielbiam być gliną – powiedział. – Ojciec był gliną, dziadek był gliną i teraz ja jestem gliną. – Zacząłem studia i szybko awansowałem. Jak tu tego nie kochać? Noszę broń, noszę odznakę. Właśnie kupiłem sobie łódź. Wypływam w morze, relaksuję się, łapię ryby, potem łapię morderców. Kontynuuję dzieło Boże.

– Jesteś wierzący?

– Nie – odrzekł. – Tylko przesądny. Jednak jeśli jakiś bóg istnieje, to chcę, aby wiedział, że stoję po jego stronie. Wiesz, o czym mówię?

– Nie – pomyślała Avery. – Nie wiem.

Jej ojciec był przemocowcem, natomiast matka, która gorliwie chodziła do kościoła i modliła się do Boga, sprawiała wrażenie przede wszystkim fanatyczki.

Głos ze snu powrócił.

Nie ma sprawiedliwości.

– Mylisz się – odparła Avery. – A ja to udowodnię.

* * *

Większość studentów ostatniego roku na Harvardzie mieszkała poza kampusem, w domach stanowiących własność szkoły. George Fine nie stanowił w tym względzie wyjątku.

Peabody Terrace był wysokim budynkiem usytułowanym nad rzeką Charles w pobliżu Akron Street. Biały, dwudziestoczteropiętrowy gmach mieścił eleganckie, wewnętrzne patio, piękne trawniki oraz zapewniał niezakłócony widok na drugą stronę rzeki tym studentom, którzy mieli szczęście i zostali umieszczeni na wyższych piętrach. George znalazł się w ich gronie.

Z Peabody Terrace połączonych było wiele budynków. George Fine mieszkał w Budynku E na dziesiątym piętrze. Ramirez zaparkował samochód przy Akron Street i weszli do środka.

– Tu jest jego zdjęcie – powiedział Ramirez. – Teraz powinien być w łóżku. Pierwsze zajęcia zaczynają się o dziesiątej trzydzieści.

Zdjęcie stanowiło wycinek większej fotografii wyciągniętej z Internetu. Przedstawiało niezadowolonego, niezwykle zadziornego studenta z tłustymi, czarnymi włosami o ciemnych oczach. Zdawał się stawiać fotografowi wyzwanie, czy ten będzie w stanie znaleźć skazę w jego perfekcyjnym wyglądzie. Mocna szczęka i przyjemne rysy skłoniły Avery do zastanowienia, dlaczego określano go mianem dziwaka. Dlaczego miałby uganiać się za dziewczyną, która tak jawnie nie była nim zainteresowana?

Ramirez pokazał portierowi swoją odznakę.

– Są jakieś problemy? – zainteresował się portier.

– Wkrótce się dowiemy – odparł Ramirez.

Ruchem ręki skierowano ich do góry.

Na dziesiątym piętrze skręcili w lewo i poszli długim korytarzem. Na dywanie widniał brązowy wzór w kształcie wirów. Drzwi pomalowano błyszczącą, białą farbą.

Ramirez zapukał do mieszkania nr 10E.

– George – powiedział – jesteś w domu?

Po krótkiej chwili ciszy ktoś odrzekł:

– Spadaj.

– Policja – wtrąciła się Avery i załomotała w drzwi. – Otwieraj.

Znów cisza, potem szelesty i kolejna chwila ciszy.

– No już – zawołała Avery. – Śpieszy nam się. Chcemy tylko zadać kilka pytań.

– Macie nakaz?

Ramirez podniósł brwi.

– Dzieciak zna się na rzeczy. Musi mieć najlepsze uniwersyteckie wykształcenie.

– Możemy go mieć w ciągu godziny – zawołała Avery. – Ale jeśli przez ciebie będę musiała wyjść i dwoić się i troić, aby go zdobyć, to się wkurzę. Dzisiaj w ogóle jestem nie w humorze. Zapewniam, nie życzyłbyś sobie przekonać się, jaka jestem, gdy się wkurzę. Chcemy pogadać o Cindy Jenkins. Słyszeliśmy, że ją znałeś. Otwórz, a przekonasz się, że potrafię też być całkiem miła.

Zasuwa się przesunęła.

– Ty to naprawdę umiesz sobie radzić z ludźmi. – zauważył Ramirez.

George pojawił się w koszulce bez rękawów i spodniach od dresu. Był niezwykle umięśniony, o wyrzeźbionej muskulaturze. Miał około 170 cm wzrostu, tyle samo na ile, na podstawie akt Cindy, Avery oceniała wzrost zabójcy. Chociaż sprawiał wrażenie jakby był na prochach lub jakby nie spał od wielu dni, miał wzrok osoby nieustraszonej. Avery przyszło do głowy, czy aby nie był wieloletnią ofiarą nękania, która postanowiła wziąć odwet.

– Czego chcecie? – powiedział.

– Możemy wejść? – spytała Avery.

– Nie, możemy załatwić to tutaj.

Ramirez włożył stopę do pomieszczenia.

– Posłuchaj – powiedział, – wolelibyśmy jednak wejść.

George przenosił wzrok z Avery na Ramireza i na stopę przytrzymującą otwarte drzwi. W końcu ustąpił, wzruszył ramionami i wycofał się.

– Wejdźcie – powiedział. – Nie mam nic do ukrycia.

Pomieszczenie było ogromne, jak na dwie osoby, z częścią mieszkalną, dwoma łóżkami po obu stronach pokoju i aneksem kuchennym. Jedno łóżko było starannie posłane, z ubraniami piętrzącymi się w stosach i sprzętem elektronicznym; drugie stanowiło jego dokładne przeciwieństwo.

Na nim właśnie usiadł George. Ręce umieścił wzdłuż ciała chwytając się materaca. Sprawiał wrażenie, jakby w każdym momencie mógł rzucić się naprzód.

Ramirez stał przy oknie tarasu podziwiając widok.

– Niezłe mieszkanie – powiedział. – Niby tylko kawalerka, ale ogromna. No i ten widok. Wow. Chyba lubisz patrzeć na rzekę.

– Przejdźmy do rzeczy – rzekł George.

Avery wysunęła krzesło i siadła twarzą do George’a.

– Prowadzimy sprawę morderstwa Cindy Jenkins – powiedziała. – Doszliśmy do wniosku, że być może będziesz mógł nam pomóc, jako że byłeś jedną z ostatnich osób, które widziały ją żywą.

– Mnóstwo ludzi widziało ją żywą.

Słowa miały zabrzmieć stanowczo, ale w jego oczach czaił się ból.

– Odnosimy wrażenie, że ci się podobała.

– Kochałem ją – powiedział. – I co z tego? Ona nie żyje. Nikt nie może mi pomóc.

Ramirez i Avery spojrzeli po sobie.

– Co to oznacza? – spytał Ramirez.

– Jak rozumiem – podjęła Avery – wyszedłeś z imprezy tuż po niej.

– Nie zabiłem jej – oświadczył. – Jeśli o to wam chodzi. Wyszedłem z imprezy, ponieważ ona dosłownie wytoczyła się przez drzwi. Martwiłem się o nią. Nie mogłem jej znaleźć, gdy zszedłem na dół. Musiałem pożegnać się z paroma osobami. Popytać. Taka jest prawda.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора