Józef Kraszewski - Hrabina Cosel стр 8.

Шрифт
Фон

I zamilkł ostatnie słowa wymówiwszy głosem gasnącym spuścił głowę.

 Dziwne zrządzenie odezwała się Anna nie odstępując od niego po kilku latach spokoju na wsi, w ciągu których mnie szmer ledwie od stolicy dochodził, przybywam nagle powołana przez męża i w progu spotykam was jakby przestrogę i oznajmienie Nie jestże to palec Boży?

Wstrzęsła się i dreszcz przebiegł ją całą.

 Zaprawdę dziwne! powtórzyła.

 Opatrzne rzekł stary a biada tym co litościwéj Bożéj nie słuchają przestrogi Chcesz wiedziéć kto ja jestem? nikt! ubogi kaznodzieja od kościoła, który coś zgrzeszył na kazalnicy i którego pomsta panów ziemskich ściga Zowię się Schramm hrabia Hoym znał mnie niegdyś w dzieciństwie, przybyłem go prosić o przemówienie za mną. Grożą mi. I oto jak się tu dziś znalazłem Ale kto was tu sprowadził? kto wam tu przybyć dozwolił?

 Własny mąż! rzekła Anna

 Proś go niech cię uwolni szepnął oglądając się trwożliwie duchowny. Widziałem piękności tego dworu, bo je tu ludowi na ulicach pokazują jak lalki tyś nad nie wszystkie piękniejsza stokroć Więc biada ci, jeśli tu pozostaniesz okolą cię siecią intryg, osnują jadowitemi pajęczynami, uspią, upoją zawrócą głowę melodyą pieśni, ukołyszą serce bajaniem złudzą oczy bezwstydem oswoją ze sromotą, aż jednego dnia, spojona, znużona, osłabła polecisz w przepaść

Anna Hoym zmarszczyła brwi.

 Nie zawołała nie jestem tak słabą jak sądzicie, ani tak zasadzek nieświadomą, ani tak spragnioną życia Nie, świat ten mi się nie uśmiecha, patrzę nań z góry niżéj on odemnie

 Aleś go oczyma duszy tylko i przeczuć widziała odparł Schramm nie wierz sobie, uciekaj z tego piekła Królewskie w niém posągi popaliły się na węgiel i obrukały sadzami Idź ztąd idź, idź, szkoda ciebie i białéj niewinnéj duszy twojéj

To mówiąc ręce wyciągał jakby ją chciał wygnać i przyśpieszyć odejście; ale Anna stała niezatrwożona, szyderski razem i litości pełen uśmiech błąkał się po jéj ustach.

 A gdzież ucieknę? zawołała los mój połączony jest z losem tego człowieka oderwać go odeń nie w mocy mojéj Ja wierzę w przeznaczenie, stanie się co mi wyznaczono tylko nie śpiącą i nie pijaną owładną mną, nie osłabłą i zwyciężoną, ale ja chyba im panować będę

Schramm strwożony spojrzał, stała pełna dumy i siły, uśmiechnięta szydersko i królująca

W téj chwili otwarły się drzwi i hrabia Adolf Magnus Hoym wszedł zmięszany, powoli, w progu wahając się jeszcze, do własnego gabinetu.

Za stołem wśród świetnego towarzystwa wczorajszego nie korzystnie się już wydawał; dziś po białym dniu, po nocnéj gorączce i zmęczeniu wyglądał gorzéj jeszcze Mężczyzna był ogromnego wzrostu, barczysty, silny a niezgrabny. Nic szlachetnego nie nadawało mu wdzięku, twarz pospolita odznaczała się tylko błyskawicznemi zmianami konwulsyjnie po niéj przebiegających wyrazów z sobą najsprzeczniejszych. Oczy szare to ginęły w powiekach, to wyskakiwały ogniem tryskając, usta śmiały się i krzywiły, czoło marszczyło i wypogadzało, jakby potajemna władza targała we wnętrzu sznurami, które całą postać zmieniały I w téj chwili, ujrzawszy żonę, zdawał się być pod wrażeniem najsprzeczniejszych jakichś uczuć. Uśmiechnął się jéj i w chwilę jakby gniewem chciał buchnąć nasrożył ale się zwyciężył i zawahawszy wsunął żywo do gabinetu!

Na widok Schramma ściągnęły mu się brwi gwałtownie i złość wystąpiła na twarz

 Szaleńcze, fanatyku, komedyancie przebrzydły zawołał nie witając się nawet z żoną znowuś nabroił, znowu do mnie przychodzisz abym cię wyciągnął z topieli? Ha? nieprawda? wiém wszystko, pójdziesz precz od kościoła na wieś, tam, na pustynie, do prostaczków w góry

Wskazał ręką.

 Ja ani chcę, ani myślę cię bronić? dodał zapalając się podziękuj Bogu jeśli cię dwóch dragonów odprowadzi gdzie do kąta, bo tuby cię daléj, co gorszego spotkać jeszcze mogło

 Ha! myślicie! ciągnął daléj, zapalając się minister, który przystąpił do Schramma tuż, jakby go już sam miał porwać za kołnierz myślicie że tu, na dworze wolno wszystko, i że to co wy nazywacie słowem Bożém, nieocukrowane, możecie podawać ustom do słodyczy nawykłym? że wy tu możecie grać rolę natchnionych apostołów nawracających pogan

Schramm mówiłem ci sto razy, ja ciebie nie ocalę gubisz się sam

Duchowny niezachwiany bynajmniéj, spokojny stał patrząc ministrowi w oczy.

 Ale ja jestem kapłanem Bożym rzekł jam poprzysięgał dawać świadectwo prawdzie, a każą mi być męczennikiem dla niéj niech się stanie

 Męczennikiem! rozśmiał się Hoym toby było zawiele szczęścia; dadzą ci pięścią w plecy i oplwawszy wyświécą.

 Więc pójdę odezwał się Schramm ale dopókim tu jest, ust nie zamknę

 I kazać będziesz głuchym! szydersko dodał minister ruszając ramiony. No, dosyć tego, rób co chcesz ratować cię nie mogę i nie myślę; tu dobrze gdy każdy ocali siebie Jam ci to przepowiadał Schramm milczéć trzeba umiéć, umiéć pochlebiać lub ginąć podeptanym Cóż chcesz, przyszły takie czasy: Sodoma i Gomora Bywaj mi zdrów, bo czasu nie mam.

W milczeniu pokłonił się Schramm, popatrzał na żonę Hoyma z politowaniem, na niego z milczącém zdziwieniem i skierował się ku drzwiom. Hoym od żony, na którą także był spojrzał, oderwał wzrok ku niemu

 Żal mi cię burknął krótko idź, zrobię co mogę, ale zatop się w biblii i trzymaj język za zębami: ostatni raz ci to radzę

Schramm prawie nie słuchając wyszedł małżonkowie zostali z sobą sam na sam

Hoym nawet nie przywitał się z Anną, oddawna źle z sobą byli; widocznie nie wiedział, od czego począć rozmowę zakłopotany stał i zły Chwycił rękami dwa końce peruki swéj i targał

 Pocóżeś hrabia kazał mi tu przybyć tak nagle? zapytała Anna z wymówką i dumą.

 Poco? podnosząc oczy zawołał Hoym, zaczynając wzdłuż i wszerz biegać po gabinecie jak opętany poco? bom był szalony! bo mnie ci niegodziwcy spoili, bo nie wiedziałem com robił! bom głupi bom nieszczęśliwy! bom waryat!

Tak! waryat! powtórzył.

 Więc mogę nazad powrócić? spytała Anna

 Z piekła się nie powraca! zaśmiał się Hoym, a waćpani z łaski mojéj w piekle jesteś: to istne piekło!

Rozerwał na piersiach kamizelkę, jakby go dusiła i padł na krzesło

 A! tak! istotnie oszaleć przyjdzie, mruknął lecz z królem niema wojny

 Jakto? król?

 Król! Fürstemberg! wszyscy! wszyscy! nawet Vitzthum, kto wié, własna może siostra spiknięci na mnie Dowiedzieli się żeś ty piękna, żem ja głupi i kazali mi panią pokazać!

 Któż im o mnie powiedział? zapytała ciągle spokojna Hoymowa.

Minister nie mógł się przyznać przed nią, iż sam popełnił tę winę, za którą przychodziła pokuta, zgrzytnął zębami, tupnął nogami i zerwał się z krzesełka Złość jego ustąpiła nagle wcale odmiennemu usposobieniu, pobladł, stał się zimnym i szyderskim.

 Dość tego, rzekł cicho zniżając głos mówmy rozsądnie. Co się stało, tego naprawić nie potrafię Wezwałem panią, bom musiał ją tu ściągnąć, król chciał, a Jowisz piorunuje tych co mu się śmią sprzeciwiać Dla jego zabawki musi służyć wszystko królewskiemi stopy depcze skarby cudze i rzuca je w śmiecisko Zniżył głos i umilkł jakby słuchał czy się kto nie odezwie.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора