DUCH ZŁY
Słuchajcie, bracia słuchajcie!
MĄŻ
Dobija ostatnia godzina. Burza kręci się czarnymi wiry morze dobywa się na skały i ciągnie ku mnie niewidoma siła pcha mnie coraz dalej coraz bliżej z tyłu tłum ludzi wsiadł mi na barki i prze ku otchłani.
DUCH ZŁY
Radujcie się, bracia radujcie!
MĄŻ
Na próżno walczyć rozkosz otchłani mnie porywa42 zawrót w duszy mojej Boże wróg Twój zwycięża!
ANIOŁ STRÓŻ
ponad morzem
Pokój wam, bałwany, uciszcie się.
W tej chwili43 na głowę dziecięcia twego zlewa się woda święta.
Wracaj do domu i nie grzesz więcej.
Wracaj do domu i kochaj dziecię twoje.
*Salon z fortepianem wchodzi Mąż Służący ze świecą za nim.
MĄŻ
Gdzie Pani?
SŁUGA JW.
Pani słaba.
MĄŻ
Byłem w jej pokoju pusty.
SŁUGA
Jasny Panie, bo JW. Pani tu nie ma.
MĄŻ
A gdzie?
SŁUGA
Odwieźli ją wczoraj
MĄŻ
Gdzie?
SŁUGA
Do domu wariatów.
ucieka z pokoju
MĄŻ
Słuchaj, Mario, może ty udajesz, skryłaś się gdzie, żeby mnie ukarać? Ozwij się, proszę cię Mario Marysiu
Nie nikt nie odpowiada. Janie Katarzyno! Ten dom cały ogłuchł oniemiał.
Tę, której przysiągłem na wierność i szczęście, sam strąciłem do rzędu potępionych już na tym świecie. Wszystko, czegom się dotknął, zniszczyłem i siebie samego zniszczę w końcu. Czyż na to piekło mnie wypuściło, bym trochę dłużej był jego żywym obrazem na ziemi?
Na jakiejże poduszce ona dziś głowę położy? Jakież dźwięki otoczą ją w nocy? Skowyczenia i śpiewy obłąkanych. Widzę ją czoło, na którym zawsze myśl spokojna, witająca uprzejma przezierała pochylone trzyma a myśl dobrą swoją posłała w nieznane obszary, może za mną, i błąka się biedna, i płacze.
GŁOS SKĄDSIŚ
Dramat układasz44.
MĄŻ
Ha! mój Szatan się odzywa
bieży ku drzwiom, rozpycha podwoje
Tatara mi osiodłać płaszcz mój i pistolety!
*Dom obłąkanych, w górzystej okolicy. Ogród wokoło.
ŻONA DOKTORA
z pękiem kluczów u drzwi
Może Pan krewny Hrabiny.
MĄŻ
Jestem przyjacielem jej męża, on mnie tu przysłał.
ŻONA DOKTORA
Proszę Pana wiele sobie z niej obiecywać nie sposób mój mąż wyjechał, byłby to lepiej wyłuszczył przywieźli ją zawczoraj była w konwulsjach. Jakie gorąco.
obciera twarz
Mamy dużo chorych żadnego jednak tak niebezpiecznie, jak ona. Imainuj45 sobie Pan, ten instytut kosztuje nas ze dwakroć sto tysięcy. Patrz Pan, jaki widok na góry ale Pan, widzę, niecierpliwy więc to nieprawda, że jakóbiny46jej męża porwali w nocy? Proszę Pana.
*Pokój kratowane okno kilka krzeseł łóżko Żona na kanapie.
MĄŻ
wchodzi
Chcę być z nią sam na sam.
GŁOS ZZA DRZWI
Mój mąż by się gniewał, gdyby
MĄŻ
Dajże mi W. Pani pokój!
drzwi za sobą zamyka i idzie ku Żonie
GŁOS ZNAD SUFITU 47
W łańcuchy spętaliście Boga. Jeden już umarł na krzyżu. Ja drugi Bóg, i równie wśród katów.
GŁOS SPOD PODŁOGI
Na rusztowanie głowy królów i panów ode mnie poczyna się wolność ludu.
GŁOS ZZA PRAWEJ ŚCIANY
Klękajcie przed królem, panem waszym.
GŁOS ZZA LEWEJ ŚCIANY
Kometa na niebie już błyska dzień strasznego sądu się zbliża.
MĄŻ
Czy mnie poznajesz, Mario?
ŻONA
Przysięgłam ci na wierność do grobu.
MĄŻ
Chodź daj mi ramię, wyjdziemy.
ŻONA
Nie mogę się podnieść dusza opuściła ciało moje, wstąpiła do głowy.
MĄŻ
Pozwól, wyniosę ciebie.
ŻONA
Dozwól chwil kilka jeszcze, a stanę się godną ciebie.
MĄŻ
Jak to?
ŻONA
Modliłam się trzy nocy i Bóg mnie wysłuchał.
MĄŻ
Nie rozumiem cię.
ŻONA
Od kiedym cię straciła, zaszła odmiana we mnie Panie Boże mówiłam i biłam się w piersi, i gromnicę przystawiałam do piersi, i pokutowałam, spuść na mnie ducha poezji i trzeciego dnia z rana stałam się poetą.
MĄŻ
Mario
ŻONA
Henryku, mną teraz już nie pogardzisz jestem pełna natchnienia wieczorami już mnie nie będziesz porzucał.
MĄŻ
Nigdy, nigdy.
ŻONA
Patrz na mnie. Czy nie zrównałam się z tobą? Wszystko pojmę, zrozumiem, wydam, wygram, wyśpiewam. Morze, gwiazdy, burza, bitwa. Tak, gwiazdy, burza, morze ach! wymknęło mi się jeszcze coś bitwa. Musisz mnie zaprowadzić na bitwę ujrzę i opiszę trup, całun, krew, fala, rosa, trumna.
Nieskończoność mnie obleje
I jak ptak, w nieskończoności
Błękit skrzydłami rozwieję
I lecąc, się rozemdleję
W czarnej nicości.
MĄŻ
Przeklęstwo przeklęstwo48!
ŻONA
obejmuje go ramionami i całuje w usta
Henryku mój, Henryku, jakżem szczęśliwa.
GŁOS SPOD POSADZKI
Trzech królów własną ręką zabiłem dziesięciu jest jeszcze i księży stu śpiewających mszę.
GŁOS Z LEWEJ STRONY
Słońce trzecią część blasku straciło gwiazdy zaczynają potykać się po drogach swoich niestety niestety49.
MĄŻ
Dla mnie już nadszedł dzień sądu.
ŻONA
Rozjaśnij czoło, bo smucisz mnie na nowo. Czegóż ci nie dostaje? Wiesz, powiem ci coś jeszcze.
MĄŻ
Mów, a wszystkiego dopełnię.
ŻONA
Twój syn będzie poetą.
MĄŻ
Co?
ŻONA
Na chrzcie ksiądz mu dał pierwsze imię poeta a następne znasz, Jerzy Stanisław. Jam to sprawiła błogosławiłam, dodałam przeklęstwo on będzie poetą. Ach, jakże cię kocham, Henryku.
GŁOS Z SUFITU