Pieśń II
Płaczka
Z tętentem konia leci przez wrzosy.
 To pan nasz, Żmija, Hetman na Niżu.
 Bielą się wzbite tumany rosy,
 Spod kopyt konia spłoszone wrony
 Stadem się zbiły, siadły na krzyżu.
 W burzanie12 miga kołpak13 czerwony,
 Stalowa zbroja miga w burzanie:
 Witaj, Hetmanie! witaj, Hetmanie! 
 Zdrowia, drużyno co słychać w Siczy?
 Czy szumią żagle? czajka gotowa?
 Czy nam złą wróżbą wrona nie krzyczy?
 Czy zawsze nasza fala dnieprowa
 Tak jak płynęła, płynie do morza?
 Ha! tak? to dobrze. Nim błyśnie zorza
 Być w pogotowiu. Teraz niech czara
 Zaszumi miodem pieśń grzmi wesoła. 
 Lecz gdzie mój ogar? puścić ogara!
 Gdzie jest mój sokół? puścić sokoła.
Stróż psów hetmańskich, ptasznik Hetmana,
 Dzieci nieletnie, wyszli z drużyny;
 Pobladli oba uczuciem winy,
 I wyczytali gniew w oczach pana.
 Potem rzekł starszy: Nieszczęsne łowy!
 Na nasze łowy ktoś rzucił czary.
 Gdzie niegdyś leżał sumak stepowy,
 Dzisiaj, okryte zbroją Tatary,
 Trudzili charty i skrzydła ptaków.
 Od strzał tatarskich sześciu Kozaków
 Pośród stepowych padło wądołów.
 I sześć ogarów i sześć sokołów.
 Tatar ci zabił psa i sokoła.
 Kłamstwo! to kłamstwo! Hetman zawoła 
 Gdy w polach jęczą wasze cięciwy,
 Smycz moja pada, a Tatar żywy? 
 Umiem wybadać prawdę za mgłami
 Uwitą w słowa krzywoprzysiężne.
 Znacie tę obróż? pierścień z dzwonkami?
 Śmiercią wam biją dzwonki mosiężne.
 Snadź14 że obrożę charta poznali,
 Pieśń śmierci w głosie dzwonków odgadli;
 Oba zadrżeli, oba pobladli,
 Łza im błękitne oczy krysztali.
 Parę kłamliwą, co razem wzrosła
 Rzekł srogo Żmija polecić Bogu,
 Wsadzić do czajki, w czajce bez wiosła,
 Niech z dnieprowego spływają progu. 
Już odszedł Hetman. Powstały gwary,
 Skądże wie Żmija o naszych łowach?
 Czy mu przynieśli pierścień Tatary?
 Czy gdzie ukryty sam był w parowach? 
 W różnych domysłach zabrzmiały struny.
 Jako żurawi nuta wędrowna,
 Pieśń przez srebrzyste płynie piołuny,
 Miesza się z echem dzika, czarowna,
 Bo kiedyż Kozak o czarach nie śni?
 Może domysły rozkwitną z pieśni? 
Rusałka
1
Nad mogiłą w mgłach wysoko:
 Krąży sokół, siadł na krzyżu.
 Pod tym grobem śpi głęboko,
 Niegdyś Hetman, pan na Niżu.
Jeszcze sława Zaporoża,
 Jako miesiąc blady, nowy,
 Nie przebyła w czajkach morza,
 Nie wzleciała nad ostrowy.
Na ostrowach rosły głogi,
 I samotna róża bladła.
 Zapienione skalne progi,
 Mgliły błękit wód zwierciadła.
Przy Rusałce, wysp Hetmana
 Widać było w blask miesiąca.
 Jego luba z mgły uwiana,
 Z mgły dnieprowej, zimna, drżąca.
Choć mroziła mglistą dłonią,
 Zapalała czarnym okiem 
 Luby rzekła tam się płonią
 Polne róże nad potokiem.
Dzwonki barwą lśnią błękitną:
 Uschną dzwonki na pokosach,
 Lecz z różami, gdy przekwitną,
 Rozkwitają w moich włosach.
Duchem zmarłych na tym świecie
 Żyję, kwitnę jak mogiła.
 Cóż po łąkach? cóż po kwiecie?
 Niechaj uschną bym ja żyła 
 Czarna duszo! precz ode mnie,
 Już miłości nie ocucę. 
 Wyrzekasz się? lecz daremnie!
 Znów zawołasz znów powrócę.
2
Rusałka się w mgłę rozpływa.
 Nocą blady miesiąc świeci,
 I po łodziach lśnią łuczywa,
 I do Dniepru toną sieci 
Hetman smutny i ponury.
 Płynie z wolna łódź Hetmana!
 Przed nią postać z mglistej chmury,
 Płomieniami malowana:
Taka piękna, ponad falą,
 Gdy się o nią blask roztrąca.
 Wpół się ogniem lica palą,
 Wpół się srebrzą w blask miesiąca.
W zachwyceniu, nieprzytomnie,
 Choć to może duszy zguba,
 Hetman wołał: Chodź tu do mnie!
 Chodź tu do mnie, moja luba! 
3
Odtąd zawsze, zawsze razem.
 Hetman w więzy lgnął widziadła,
 Choć jej dusza zimnym głazem 
 Na twarz różne barwy kładła.
Zawsze piękna z polnych głogów
 Róże, złote włosy wieńczą 
 I kradzioną znad porogów,
 Mgliste szaty złoci tęczą.
Gdzie zarastał gaj odludny,
 Jednym słowem jednym rankiem,
 Wzniosła z wyspy zamek cudny,
 I obwiodła złotym gankiem 
Z koralowej zamek cegły.
 Wieża druga, trzecia, czwarta,
 Na skinienie w niebo biegły:
 Lud go nazwał zamkiem czarta15.
W zamku, jak kładzione kosą
 Powiązała róż szkarłaty;
 Brylantami jakby rosą,
 Poiskrzyła jasne kwiaty.
Hetman patrzał na kobierce,
 Okiem blask brylantów ścigał:
 Ciągle patrzał stygło serce;
 Dla Rusałki już ostygał 
Ta choć zimna pod obłokiem,
 Zimne serce wnet odgadła;
 Szybko, szybko czarnym okiem,
 Brylantowe blaski kradła.
Kwiaty brała do warkoczy.
 Hetman spojrzał, wzrokiem tonął 
 Nad brylanty skrzą jej oczy!
 I znów kochał i znów płonął. 
 Luba! ty masz blask anioła 
 Więc mi nagródź, jeślim warta?
 Daj sokoła daj mi charta,
 Zabij charta i sokoła. 
 Czarna duszo precz ode mnie!
 Sercem się z szatanem kłócę. 
 Znów zawołasz, lecz daremnie!
 Przyjdziesz do mnie ja nie wrócę 
4
Odpłynęła Hetman kroczy
 Zamyślony po komnatach 
 Co! nie wróci? a jej oczy
 Takie cudne, włosy w kwiatach 
Myślał Z oczu łzy ogromne,
 Po niemęskiej płyną twarzy.
 Rzekł do siebie: Już nie wspomnę! 
 Nie wspomina, ale marzy 
Nad zamglone chmur błękity,
 Oto miesiąc już się płoni;
 Już mój sokół, chart, zabity,
 A jej nie ma? Pójdę do niéj16 
Jakże miłe tchnienie wiosny!
 I woń fali świeża, chłodna!
 Nad porogiem czarne sosny
 Szronem bieli mgła nadwodna.
Pod skałami ciągłe burze,
 Łamią w falach blask księżyca;
 Nad falami w mglistej chmurze,
 W blasku srebrnych tęcz dziewica.
Przy jej stopach chart bladawy,
 Niespokojny i ponury:
 Na ramieniu sokół mgławy,
 Nastrzępiony patrzy w chmury.
Jakżeś piękna! hetman woła,
 Któż ci może ujść bezkarny?
 Chodź tu, luba spłosz sokoła,
 Chart niech leci gonić sarny.
Tu pod moich ust płomieniem,
 Twe się blade mgły rozpłonią.
 Jak tu miło pod sosn17 cieniem!
 Prosi błaga okiem, dłonią.
Lecz dłoń jego ciężka wina!
 Czy przypadkiem, czy po myśli,
 Na krzyż srebrną mgłę rozcina.
 Znak zbawienia święty kreśli:
Przed krzyżem się mgły rozpierzchły
 Jak złamane wód błękity;
 I Rusałki rysy zmierżchły,
 Obraz zniknął w mgłach rozbity