Mickiewicz Adam - Pan Tadeusz стр 4.

Шрифт
Фон

Gadających przez nosy, a często bez nosów,

Opatrzonych w broszurki i w różne gazety,

Głoszących nowe wiary, prawa, toalety.

Miała nad umysłami wielką moc ta tłuszcza;

Bo Pan Bóg kiedy karę na naród przepuszcza,

Odbiéra naprzód rozum od Obywateli.

I tak, mędrsi fircykom oprzéć się nie śmieli,

I zląkł ich się jak dżumy jakiéj cały naród,

Bo już sam wewnątrz, siebie czuł choroby zaród;

Krzyczano na modnisiów, a brano z nich wzory;

Zmieniano wiarę, mowę, prawa i ubiory.

Była to maszkarada, zapustna swawola,

Po któréj miał przyjść wkrótce wielki post niewola!

«Pamiętam, chociaż byłem wtenczas małe dziécie,

Kiedy do ojca mego w Oszmiańskim powiecie,

Przyjechał Pan Podczaszyc na francuskim wózku.

Pierwszy człowiek, co w Litwie chodził po francusku.

Biegali wszyscy za nim jakby za rarogiem,

Zazdroszczono domowi, przed którego progiem

Stanęła Podczaszyca dwókolna dryndulka,

Która się po francusku zwała karjulka.

Zamiast lokajów w kielni siedziały dwa pieski,

A na kozłach niemczysko chude nakształt deski;

Nogi miał długie, cienkie, jak od chmielu tyki,

W pończochach, ze srebrnemi klamrami trzewiki,

Peruka z harbajtelem zawiązanym w miechu.

Starzy na on ekwipaż parskali ze śmiechu,

A chłopi żegnali się, mówiąc: że po świecie

Jeździ wenecki djabeł w niemieckiéj

karecie

Sam Podczaszyc jaki był opisywać długo,

Dosyć że się nam zdawał małpą lub papugą

W wielkiéj peruce, którą do złotego runa

On lubił porównywać, a my do kołtuna.

Jeśli kto i czuł wtenczas, że polskie ubranie

Piękniejsze jest niż obcéj mody małpowanie,

Milczał; bo by krzyczała młodzież, że przeszkadza

Kulturze, że tamuje progressy, że zdradza!

Taka była przesądów owoczesnych władza!

«Podczaszyc zapowiedział że nas reformować,

Cywilizować będzie i konstytuować;

Ogłosił nam, że jacyś francuzi wymowni

Zrobili wynalazek: iż ludzie są rowni.

Choć o tém dawno w Pańskim pisano zakonie,

I każdy ksiądz toż samo gada na ambonie.

Nauka dawną byłą, szło o jéj pełnienie!

Lecz wtenczas panowało takie oślepienie,

Że nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie,

Jeśli ich nic czytano w francuskiéj gazecie.

Podczaszyc mimo równość wziął tytuł Markiża;

Wiadomo że tytuły przychodzą s Paryża,

A natenczas tam w modzie był tytuł Markiża.

Jakoż kiedy się moda odmieniła z laty,

Tenże sam Markiż przybrał tytuł Demokraty;

Wreszcie z odmienną modą, pod Napoleonem,

Demokrata przyjechał s Paryża Baronem;

Gdyby żył dłużéj, może nową alternatą,

Z Barona przechrzciłby się kiedyś Demokratą.

Bo Paryż częstą mody odmianą się chlubi,

A co Francuz wymyśli, to Polak polubi.

«Chwała Bogu, że teraz jeśli nasza młodzież

Wyjeżdża za granicę, to już nie po odzież,

Nie szukać prawodastwa w drukarskich kramarniach,

Lub wymowy uczyć się w paryskich kawiarniach.

Bo teraz Napoleon, człek mądry a prędki,

Nie daje czasu szukać mody i gawędki.

Teraz grzmi oręż, a nam starym serca rosną,

Że znowu o Polakach tak na świecie głośno;

Jest sława, a więc będzie i Rzeczpospolita!

Zawżdy z wawrzynów drzewo wolności wykwita.

Tylko smutno, że nam ach! tak się lata wleką

W nieczynności! a oni tak zawsze daleko!

Tak długo czekać! nawet tak randka nowina

Ojcze Robaku (ciszéj rzekł do Bernardyna)

Słyszałem, żeś z za Niemna odebrał wiadomość;

Może téż co o naszém wojsku wié Jegomość?»

«Nic a nic» odpowiedział Robak obojętnie,

(Widać było że słuchał rozmowy niechętnie)

Mnie polityka nudzi; jeżeli z Warszawy

Mam list, to rzecz zakonna, to są nasze sprawy

Bernardyńskie, cóż o tém gadać u wieczerzy;

Są tu świeccy do których nic to nie należy.»

Tak mówiąc, spojrzał zyzem, gdzie śród biesiadników

Siedział gość Moskal; był to pan kapitan Ryków,

Stary żołnierz, stał w bliskiéj wiosce na kwaterze,

Pan Sędzia go przez grzeczność prosił na wieczerzę.

Ryków jadł smaczno, mało wdawał się w rozmowę,

Lecz na wzmiankę Warszawy, rzekł podniosłszy głowę:

«Pan Podkomorzy! Oj Wy! Pan zawsze ciekawy

O Bonaparta, zawsze Wam tam do Warszawy!

He! Ojczyzna! Ja nie szpieg, a popolsku umiem,

Ojczyzna! ja to czuję wszystko, ja rozumiem!

Wy Polaki, ja Ruski, teraz się nie bijem,

Jest armistycjum, to my razem jemy, pijem,

Często na awanpostach nasz s francuzem gada.

Pije wódkę; jak krzykną ura! kanonada.

Ruskie przysłowie: s kim się biję, tego lubię.

Gładź drużkę jak po duszy, a bij jak po szubie,

Ja mówię, będzie wojna u nas. Do Majora

Płuta Adjutant Sztabu przyjechał zawczora:

Gotować się do marszu! Pójdziem, czy pod Turka,

Czy na Francuza; oj ten Bonapart figurka!

Bez Suwarowa to on może nas wytuza.

U nas w pułku gadano, jak szli na francuza.

Że Bonapart czarował, no, tak i Suwarów

Czarował; tak i były czary przeciw czarów.

Baz w bitwie, gdzie podział się? szukać Bonaparta,

A on zmienił się w lisa, tak Suwarów w charta,

Tak Bonaparte znowu w kota się przerzuca,

Daléj drzeć pazurami, a Suwarów w kuca.

Obaczcież co się stało w końcu z Bonapartą»

Tu Ryków przerwał i jadł; wtém s potrawą czwartą

Wszedł służący, i raptem boczne drzwi otwarto.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке