Mickiewicz Adam - Pan Tadeusz стр 14.

Шрифт
Фон

Jak wiankiem gwiazd, świeciły w zbożu jak w przezroczu

Pomiędzy kukuruzy złocistemi laski,

I angielska trawicą posrebrzaną w paski,

I szczyrem koralowym, i zielonym ślazem,

Których kształty i barwy mieszały się razem,

Niby krata ze srebra i złota pleciona

A powiewna od wiatru jak lekka zasłona.

Nad gęstwą różnofarbnych kłosów i badylów

Wisiała jak baldakim jasna mgła motylów,

Zwanych babkami, których poczwórne skrzydełka

Lekkie

jak pajęczyna, przejrzyste juk szkiełka,

Gdy w powietrzu zawisną zaledwo widome,

I chociaż brzęczą, myślisz że są nieruchome.

Dziewczyna powiewała podniesioną w ręku

Szarą kitką, podobną do piór strusich pęku,

Nią zdała się oganiać główki niemowlęce

Od złotego motylów deszczu w drugiéj ręce

Coś u niej rogatego, złocistego świeci,

Zdaje się że naczynie do karmienia dzieci:

Bo je zbliżała dzieciom do ust po kolei,

Miało zaś kształt złotego rogu Amaltei.

Tak zatrudniona, przecież obracała głowę

Na pamiętne szelestem krzaki agrestowe,

Niewiedząc, że napastnik już s przeciwnéj strony

Zbliżył się czołgając jak wąż przez zagony;

Aż wyskoczył z łopucha, spóyrzała, stał blisko,

O cztery grzędy od niéj i kłaniał się nisko.

Już głowę odwróciła i wzniosła ramiona,

I zrywała się lecieć jak kraska spłoszona,

I już lekkie jéj stopy wionęły nad liściem,

Kiedy dzieci przelękłe podróżnego wniściem

I ucieczką dziewczyny, wrzasnęły okropnie;

Posłyszała, uczuła że jest nierostropnie

Dziatwę małą, przelękłą i samą porzucić:

Wracała wstrzymując się, lecz musiała wrócić,

Jak niechętny duch, wróżka przyzwany zaklęciem;

Przybiegła z najkrzykliwszém bawić się dziecięciem,

Siadła przy niém na ziemi, wzięła je na łono,

Drugie głaskała ręką i mową pieszczoną;

Aż się uspokoiły, objąwszy w rączęta

Jéj kolana i tuląc główki jak pisklęta

Pod skrzydło matki. Ona rzekła: czy to pięknie

Tak krzyczeć? czy to grzecznie? ten Pan was się zlęknie,

Ten Pan nieprzyszedł straszyć, to nie dziad szkaradny,

To gość, dobry Pan, patrzcie tylko jaki ładny.

Sama spójrzała: Hrabia uśmiechnął się mile,

I widocznie był wdzięczen jéj za pochwał tyle;

Postrzegła się, umilkła, oczy opuściła,

I jako róży pączek cała się spłoniła.

W istocie był to piękny Pan; słusznej urody,

Twarz miał pociągłą, blade lecz świeże jagody,

Oczy modre, łagodne, włos długi, białawy;

Na włosach, listki ziela i kosmyki trawy,

Które Hrabia oberwał pełznąc przez zagony.

Zieleniły się jako wieniec rospleciony.

«O ty, rzekł, jakiémkolwiek uczczę cię imieniem,

Bóstwem jesteś czy Nimfą, duchem czy widzeniem!

Mów! własnali cię wola na ziemię sprowadza,

Obcali więzi ciebie na padole władza?

Ach domyślam się pewnie wzgardzony miłośnik

Jaki Pan możny, albo opiekun zazdrośnik,

W tym cię parku zamkowym jak zaklętą strzeże!

Godna by o cię bronią walczyli rycerze.

Byś została romansów heroiną smutnych!

Odkryj mi Piękna tajnie twych losów okrutnych!

Znajdziesz wybawiciela odtąd twém skinieniem,

Jak rządzisz sercem mojém, tak rządź mém ramieniem.

Wyciągnął ramie

Ona z rumieńcem dziewiczym

Ale z rozweseloném słuchała obliczém:

Jak dziecie lubi widzieć obraski jaskrawe

I w liczmanach błyszczących znajduje zabawę,

Nim rozezna ich wartość, tak się słuch jéj piśsci

Z dźwięcznemi słowy, których niepojęła treści.

"Nakoniec zapytała: skąd tu Pan przychodzi?

I czego tu po grzędach szuka Pan Dobrodziéj?

Hrabia oczy ronstworzył, zmieszany, zdziwiony,

Milczał; wreszcie zniżając swéj rozmowy tony,

Przepraszam, rzekł, Panienko! widzę żem pomieszał

Zabawy! ach przepraszam, jam właśnie pośpieszał

Na śniadanie; już późno, chciałem na czas zdążyć,

Panienka wié że drogą trzeba w koło krążyć,

Przez ogród zdaje mi się jest do dworu prościej.

Dziewczyna rzekła: tędy droga Jegomości;

Tylko grząd psuć nietrzeba; tam między murawą

Scieszka W lewo, zapytał Hrabia, czy na prawo?

Ogrodniczka podniósłszy błękitne oczęta,

Zdawała się go badać ciekawością zdjęta:

Bo dom o tysiąc kroków widny jak na dłoni,

A Hrabia drogi pyta? Ale Hrabia do niéj

Chciał koniecznie coś mówić i szukał powodu

Rozmowy-Panna mieszka tu? blisko ogrodu?

Czy na wsi? jak to było, żem Panny we dworze

Niewidział? czy niedawno tu? przyjezdna może?

Dziewczę wstrząsnęło głową; Przepraszam Panienko,

Czy nie tam pokój Panny, gdzie owe okienko?

Myślił zaś w duchu, jeśli niejest Heroiną

Romansów, jest młodziuchną, prześliczną dziewczyną,

Zbyt często wielka dusza, myśl wielka ukryła

W samotności, jak róża śród lasów roskwita;

Dosyć ją wynieść na świat, postawić przed słońcem

Aby widzów zdziwiła jasnych barw tysiącem!

Ogrodniczka

opończe płócienne

Któremi osłaniają po wierzchu kontusze,

A na głowy słomianne wdziali kapelusze,

Stąd biali wyglądają, jak czyscowe dusze.

Młodzież także przebrana, oprócz Telimeny

I kilku po francusku chodzących.

Téj sceny

Hrabia niepojął, nieznał wiejskiego zwyczaju,

Więc zdziwiony nieźmiernie biegł pędem do gaju.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке