Mickiewicz Adam - Pan Tadeusz стр 13.

Шрифт
Фон

Nieuwierzyli nigdy w te Wojskiego wnioski

I trzymali inaczéj o muszym rodzaju;

Lecz Wojski nieodstąpił dawnego zwyczaju,

Ledwo dostrzegł takową muchę, wnet ją gonił.

Właśnie mu teraz szlachcic nad uchem zadzwonił,

Podwakroć Wojski machnął, zdziwił się że chybił,

Trzeci raz machnął, tylko co okna niewybił;

Aż mucha odurzona od tyla łoskotu,

Widząc dwóch ludzi w progu broniących odwrotu,

Rzuciła się z rospaczą pomiędzy ich lica;

I tam za nia mignęła Wojskiego prawica:

Raz tak był tęgi, że dwie odskoczyły głowy,

Jak rozdarte piorunem dwie drzewa połowy;

Uderzyły się mocno oboje w uszaki,

Tak że obojgu sine zostały się znaki.

Szczęściem nikt nieuważał, bo dotychczasowa

Żywa, głośna, lecz dosyć porządna rozmowa,

Zakończyła się nagłym wybuchem hałasu:

Jak strzelcy gdy na lisa zaciągną do lasu,

Słychać gdzieniegdzie trzask drzew, strzały, psiarni granie,

A wtém dojeżdżacz dzika ruszył niespodzianie,

Dał znak, i wrzask powstaje w strzelców i psów tłuszczy,

Jak gdyby się ozwały wszystkie drzewa puszczy;

Tak dzieje się z rozmową: zwolna się pomyka,

Aż natrafi na przedmiot wielki, jak na dzika.

Dzikiem rozmów strzeleckich, był ów spór zażarty

Rejenta z Assessorem o sławne ich charty.

Krótko trwał, lecz zrobili wiele w jedną chwilę;

Bo razem wyrzucili słów i obelg tyle,

Że wyczerpnęli sporu zwyczajne trzy części,

Przycinki, gniew, wyzwanie i szło już do pięści.

Więc ku nim z drugiéj izby wszyscy się porwali,

I tocząc się przeze drzwi nakształt bystréj fali,

Unieśli młodą parę stojącą na progu,

Podobną Janusowi, dwólicemu bogu.

Tadeusz s Telimeną nim na skroniach włosy

Poprawili, już groźne ucichły odgłosy,

Szmer zmieszany ze śmiechem śród ciżby się szerzył,

Nastąpił rozejm kłótni,

drugą podchyliła do kostek sukienkę;

Tadeusz milczkiem za nią na grzyby pośpieszył.

Zamiar przechadzki bardzo Sędziego ucieszył,

Widział sposób rozjęcia krzykliwego sporu,

A więc krzyknął: Panowie, po grzyby do boru!

Kto z najpiękniejszym rydzem do stołu przybędzie,

Ten obok najpiękniejszéj Panienki usiędzie;

Sam ją sobie wybierze. Jeśli znajdzie dama,

Najpiękniejszego chłopca weźmie sobie sama.

KSIĘGA TRZECIA UMIZGI

TREŚĆ.

Wyprawa Hrabi na sad Tajemnicza nimfa gęsi pasie Podobieństwo grzybo-brania do przechadzki cieniów elizeyskich Gatunki grzybów Telimena w świątyni dumania Narady tyczące się postanowienia Tadeusza Hrabia pejzażysta Tadeusza uwagi malarskie nad drzewami i obłokami Hrabiego myśli o sztuce Dzwon Bilecik Niedźwiedź Mospanie!

Hrabia wracał do siebie lecz konia wstrzymywał,

Głową coraz w tył kręcił, w ogród się wpatrywał;

I raz mu się zdawało, że znowu z okienka

Błysnęła tajemnicza, bieluchna sukienka,

I coś lekkiego znowu upadło z wysoka,

I przeleciawszy cały ogród w mgnieniu oka,

Pomiędzy zielonemi świeciło ogórki:

Jako promień słoneczny wykradłszy się s chmurki,

Kiedy śród roli padnie na krzemienia skibę,

Lub śród zielonéj łąki w drobną wody szybę.

Hrabia ssiadł s konia, sługi odprawił do domu,

A sam ku ogrodowi ruszył pokryjomu;

Dobiegł wkrótce parkanu, znalazł w nim otwory,

I wcisnął się pocichu, jak wilk do obory;

Nieszczęściem trącił krzaki suchego agrestu.

Ogrodniczka jak gdyby zlękła się szelestu,

Oglądała się wkoło, lecz nic niespostrzegła;

Przecież ku drugiéj stronie ogrodu pobiegła.

A Hrabia bokiem, między wielkie końskie szczawie,

Między liście łopuchu, na rękach, po trawie,

Skacząc jak żaba, cichu, przyczołgał się blisko,

Wytknął głowę, i ujrzał cudne widowisko.

W téj części sadu, rosły tu i ówdzie wiśnie,

Sród nich zboże, w gatunkach zmieszanych umyślnie:

Pszenica, kukuruza, bob, jęczmień wąsaty,

Proso, groszek, a nawet krzewiny i kwiaty.

Domowemu to ptastwu, taki ochmistrzyni

Wymyśliła ogródek: sławna gospodyni,

Zwała się Kokosznicka, z domu Jendykowi

czówna; jéj wynalazek epokę stanowi

W domowém gospodarstwie; dziś powszechnie znany,

Lecz w owych czasach jeszcze za nowość podany,

Przyjęty pod sekretem od niewielu osób,

Nim go wydal kalendarz, pod tytułem! Sposób

Na jastrzębie i kanie, albo nowy środek

Wychowywania drobiu był to ów ogródek.

Jakoż zaledwie kogut co odprawia warty

Stanie, i nieruchomie dzierżąc dziob zadarty,

I głowę grzebieniastą pochyliwszy bokiem,

Aby tém łacniéj w niebo mógł celować okiem,

Dostrzeże wiszącego jastrzębia śród chmury;

Krzyknie: zaraz w ten ogród chowają się kury,

Nawet gęsi i pawie, i w nagłym przestrachu

Gołębie gdy niemogą schronić się na dachu.

Teraz w niebie żadnego niewidziano wroga,

Tylko skwarzyła słońca letniego pożoga,

Od niéj ptaki w zbożowym ukryły się lasku;

Tamte leżą w murawie, te kąpią się w piasku.

Sród ptaszych głów sterczały główki ludzkie małe,

Odkryte; włosy na nich krótkie, jak len białe;

Szyje nagie do ramion, a pomiędzy niemi

Dziewczyna głową wyższa, z włosami dłuższemi;

Tuż za dziećmi paw siedział, i piór swych obręcze

Szeroko rosprzestrzenił w różnofarbną tęczę,

Na któréj główki białe jak na tle obrasku,

Rzucone w ciemny błękit, nabierały blasku,

Obrysowane w koła kręgiem pawich oczu

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке