Морган Райс - Opętana стр 7.

Шрифт
Фон

– Wojna.

Funkcjonariusze przestali kłócić się ze sobą i spojrzeli na Marię.

– Co powiedziała? – powiedział funkcjonariusz Waywood z marsową miną.

Funkcjonariuszka Marlow popędziła do łóżka i usiadła obok niej.

– Maria? – powiedziała. – Powtórz to.

– W… spróbowała Maria. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Wracała jej przytomność umysłu. Stawała się na powrót jej. W końcu wydusiła słowo. – Wojna.

Funkcjonariuszka Marlow podniosła wzrok na swego kolegę.

– Myślę, że mówi „wojna.”

Skinął głową, a na jego twarzy pojawiła się konsternacja.

Maria wzięła kolejny głęboki oddech, zmuszając swą trzeźwo myślącą część osobowości, by przejęła kontrolę, by powiedziała im to, co tak rozpaczliwie pragnęła im przekazać.

– Wampiry – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – Wampiry. Wojna.

Funkcjonariuszka Marlow zbladła na twarzy.

– Mów dalej – ponagliła Marię.

Maria oblizała usta. Zachowanie przytomności umysłu pochłonęło wszystkie siły, jakie jej zostały.

– Kyle – powiedziała z grymasem. – Przywódca.

Funkcjonariuszka Marlow ścisnęła dłoń Marii.

– Kyle stanie na czele wojny wampirów?

Maria ścisnęła jej dłoń w odpowiedzi i skinęła głową.

– Scarlet – dodała. – Jedyna. Nadzieja.

Funkcjonariuszka Marlow wypuściła powietrze i usiadła bardziej wyprostowana. – Wiesz, gdzie jest Scarlet?

Maria zacisnęła zęby i przemówiła na tyle starannie, na ile było ją stać.

– Z Sagem… w zamku.

Nagle w głowie Marii odezwał się ostry ból. Krzyknęła i chwyciła za włosy zaciśniętymi pięściami. Natychmiast zrozumiała, że świadoma część jej jaźni ponownie uległa szkodzie, którą wyrządził jej Lore. Gasła w oczach.

– Pomocy! – wrzasnęła.

Zaczęła napierać na pęta i szarpać się dziko.

Funkcjonariuszka Marlow wstała, zdjęta paniką. Spojrzała przez ramię na swego partnera.

– Zgłoś to – rozkazała.

Starała się uspokoić Marię, ale ta oszalała. Wciąż tylko krzyczała i krzyczała. Rozległ się sygnał drzwi i do środka wpadł psycholog.

– Co się stało? – wrzasnął.

– Nic – powiedziała funkcjonariuszka Marlow, wycofując się. – Po prostu wpadła w szał.

Odeszła na stronę i stanęła przy partnerze, kiedy psycholog próbował uspokoić Marię.

– Zgłosiłeś to? – powiedziała z urywanym oddechem.

– Nie – odparł krótko.

Funkcjonariuszka Marlow spojrzała na niego, marszcząc brwi, i sięgnęła po swoją krótkofalówkę. Jednakże, funkcjonariusz Waywood nachylił się i wyrwał jej z dłoni.

– Nie – warknął. – Komendant nie chce słuchać tych bzdur. Ma cały komisariat na głowie, a ty chcesz mu ją zawracać, bo jakiś szalony dzieciak twierdzi, że wybuchła wojna wampirów!

Przekrzykując wrzaski Marii, Sadie Marlow przemówiła pospiesznym, natarczywym głosem.

– Komendant nie wysłał nas tu bez powodu. Dlaczego miałby chcieć przesłuchać tego tak zwanego szalonego dzieciaka, gdyby nie sądził, że może nam pomóc? Kyle chce dorwać Scarlet Paine. Ta dziewczyna – wskazała na Marię – to najlepsze, co może nam się trafić, by znaleźć ją i być może zakończyć to wszystko. Jeśli coś wie, to jestem całkiem pewna, że komendant będzie chciał o tym usłyszeć.

Funkcjonariusz Wayne pokręcił głową.

– W porządku – powiedział, wciskając jej z powrotem krótkofalówkę. – To twoja kariera wisi na włosku, nie moja. Niech komendant pomyśli, że jesteś obłąkana.

Funkcjonariuszka Marlow wyrwała urządzenie z dłoni partnera i wcisnęła przycisk.

– Komendancie? Tu Marlow. Jestem w instytucie ze świadkiem.

Krótkofalówka zatrzeszczała.

Funkcjonariuszka Marlow zamilkła, ważąc słowa.

– Twierdzi, że dojdzie do wojny wampirów. Prowadzonej przez Kyle’a. A jedyną osobą, która może to powstrzymać, jest Scarlet Paine.

Podniosła wzrok na spoglądającego na nią z uniesionymi brwiami partnera, czując się jak idiotka. Potem krótkofalówka zabrzęczała ponownie i rozbrzmiała głosem komendanta policji.

– Już jadę.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Scarlet kaszlnęła i wytarła kurz z oczu. Kiedy spróbowała zastanowić się nad sensem tego wszystkiego, co wokół niej się działo, dostała zawrotów głowy. W jednej chwili Nieśmiertelni nacierali na nią i Sage’a, a już w drugiej rozległa się potężna eksplozja, która wstrząsnęła całym zamkiem. Potem zapadł się strop, zrzucając na dół cegły, drzewo i ciężkie łupkowe płyty dachowe.

Scarlet rozejrzała się wokoło i uświadomiła sobie, że otacza ją kokon gruzów. Było tak ciemno, że prawie nic nie widziała. Do jej płuc dostał się gęsty pył i utrudnił oddychanie.

– Sage? – krzyknęła w mrok.

Coś poruszyło się niedaleko niej.

– Scarlet? – odezwał się głos Sage’a. – To ty?

Serce jej zabiło mocniej, kiedy uświadomiła sobie, że jej ukochany wciąż żyje. Wygramoliła się przez głazy i rumowisko w kierunku zgarbionej sylwetki Sage’a. Kiedy do niego dotarła, przycisnęła usta do jego warg.

– Mam cię – wyszeptała.

– Scarlet, już za późno – oponował.

Ale Scarlet nie słuchała go. Objęła rękoma jego nagi tors i podniosła do pozycji siedzącej. Osunął się. Był słaby, ledwie mógł utrzymać ciało w górze.

– Co się stało? – zapytał chrapliwym głosem, lustrując zniszczenia.

– Nie mam pojęcia – odparła Scarlet.

Rozejrzała się ponownie i tym razem zauważyła plątaninę ciał Nieśmiertelnych powalonych na podłodze, bądź też uwięzionych pod przęsłami stropu i gruzami z cegieł i kamienia. Z kilku różnych miejsc unosiły się płomienie niczym dziwaczne pomarańczowe zarośla.

Octal leżał bez ruchu na podłodze. Jego laska leżała tuż obok, przełamana w połowie, a krzyż na jednym z jej końców, którym przebijał Sage’a, stał w płomieniach. Scarlet nie mogła stwierdzić, czy Octal jest martwy, czy nie, ale z pewnością nie wyglądał na takiego, który może wyrządzić im teraz jakąkolwiek krzywdę

Wówczas Scarlet rozpoznała pośród gruzów powyginany metalowy kadłub wojskowego samolotu. Aż się zachłysnęła.

– To samolot – powiedziała. – Wojskowy samolot rozbił się o zamek.

Sage pokręcił głową z widoczną konsternacją.

– Żaden samolot nie miałby powodu tu przylatywać – odparł. – Zamek leży na pustkowiu.

– Chyba, że go szukali – dokończyła za niego Scarlet, kiedy zaświtała jej ta myśl. – Chyba, że szukali mnie.

Wówczas akurat poluzowała się sterta cegieł i Sage skrzywił się, kiedy walnęła go w nogę.

– Musimy iść – odparła Scarlet.

Nie obawiała się jedynie zagrożenia ze strony zniszczonej budowli – martwiła się również z powodu Nieśmiertelnych. Musieli uciec zanim którykolwiek odzyska zmysły.

Odwróciła się do Sage’a.

– Możesz biec?

Podniósł na nią znużony wzrok.

– Scarlet. Już za późno. Umieram.

Zacisnęła zęby.

– Nie jest za późno.

Objął jej dłonie swoimi i zajrzał głęboko w jej oczy.

– Posłuchaj. Kocham cię. Ale musisz pozwolić mi umrzeć. To koniec.

Scarlet odwróciła od niego twarz i starła pojedynczą łzę, która spłynęła jej z oka. Kiedy odwróciła się ponownie, narzuciła sobie na ramię jego rękę, po czym podźwignęła go do pozycji stojącej. Zawył z bólu i zawisł na niej. Kiedy poprowadziła go przez gruzy i smugi gryzącego dymu, powiedziała:

– Dopóki ja tak nie powiem, to nie koniec.

*

Zamek był w nieładzie. Choć samolot, który rozbił się w nim, był niewielki, uszkodzenia, które spowodował były kolosalne.

Scarlet lawirowała korytarzami pośród kruszejących murów. Trzymała Sage’a mocno przy boku, a on wspierał się na niej i jęczał z bólu. Był taki osłabiony, taki mizerny, że serce Scarlet się krajało. Pragnęła jedynie zabrać go w bezpieczne miejsce.

Wówczas właśnie usłyszała dochodzące z tyłu krzyki.

– Uciekają!

Scarlet uświadomiła sobie ze złym przeczuciem, że odzyskują przytomność, że pomimo zniszczonego zamku i wielu braci rannych i umierających na podłodze, kierowało nimi pragnienie zemsty.

– Sage – powiedziała – idą po nas. Musimy przyspieszyć.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора