Weź na nowe gospodarstwo. Ubieraj się, gdzie ci mówię, czesz się inaczej i niech cię Bóg ma w swojej opiece.
A potem to pocałowała pana Henryka i ta wychowanica całowała pana Henryka, i służąca całowała pana Henryka, i już nie wiem, kto
Ledwiem przyjechała do domu
*Trochę mi przeszło.
Ma powiada, że to te lekarstwa ich.
Dostałam trzy poduszki haftowane na kanwie, trzy patarafki33 pod lampę, trzy czapeczki włóczkowe na szkło od lampy i trzy abażury.
Żebym mogła, tobym w tej chwili wyrzuciła na śmietnik.
Wprost obrzydliwe!
Ale już ja nigdy do nich nie pójdę.
To rodzinka, co?
Nawet w teatrze takich śmiesznych nie widziałam.
19 marca
Od wczoraj piekło, Ma nie daje spokoju wciąż idzie szturm o Włochy
Boże, na czym się to skończy! Muszę iść spać, późno.
Do widzenia, kwitnące pomarańcze!
A jeśli nie pozwoli?
Ale dałaby mu Ma nie pozwolić!
Warszawa, 20 marca
Jedziemy do Włoch!
Naprawdę, jak kocham Pa i Ma, jedziemy do Włoch.
Tak się tym cieszę, że wprost szaleję z radości.
Muszę iść powiedzieć o tym Naci i napisać panu Henrykowi, żeby przyszedł.
Boże, jaka ja jestem szczęśliwa!
A jeszcze przed godziną myślałam, że umrę z rozpaczy że się otruję, naprawdę tak myślałam Esencja octowa34 jest w kredensie, a w Kurierku często piszą o takich otruciach
Ciekawam, jakbym wyglądała po śmierci w trumnie? Ubraliby mnie w białą suknię, w welon, mnie bardzo dobrze w białym kolorze z welonem przymierzałam suknię ślubną Józi i w kwiatach, całe masy kwiatów i pan Henryk w żałobie, zapłakany Ma płacze, Pa płacze i Zdziś, i ciocia Cesia, i Stokrotki i księża i znajomi i śpiewy!
Nie chcę, bo mi się już na płacz zbiera.
A jedziemy do Włoch.
Pa długo nie chciał, wykręcał się i tłumaczył to brakiem pieniędzy, to znowu, że nie można zostawiać na Boskiej Opatrzności domu, Zdzisia, Stokrotek i cioci ale się Ma zamknęła z nim w sypialnym
Co to było! Co to było! Sądny dzień! Piekło, rozpacz śmierć! Straszną godzinę przeżyłam! To dziwne, że nie osiwiałam, bo podobno w takich chwilach ludzie siwieją?
Siedziałam w jadalnym, a tak się wszystko we mnie trzęsło, jak wtedy, gdy mi się miał oświadczyć pan Henryk
Jaki on był wtedy śliczny! jak cudownie mówił: Henio Halę kocha, kocha na śmierć, kocha na całą wieczność!
Tak to lubię, że musi mi to powtarzać codziennie
Z pewnością, ale żadnej pannie nikt się jeszcze tak cudownie nie oświadczał!
Siedziałam cichutko! Stokrotki wlazły mi na kolana i tak czekaliśmy we troje w strasznej niepewności, aż tu słyszę głos Ma:
Chcesz mojej śmierci, tyranie, skąpcze, niegodziwcze Morderco żony i dzieci!
Jezus! Maria! myślałam, że mi serce wyskoczy! Dobrze, że przyszła ciocia ze Zdzisiem, bo naprawdę byłabym sobie zrobiła co złego.
A potem tak płakałam! tak płakałam, że i ciocia miała łzy w oczach, i Zdziś beczał, i Stokrotki tak żałośnie skomlały, aż Rozalia przyszła z kuchni i zawołała do sypialnego:
Panienka umiera!
Ma przybiegła, a Pa popatrzył na mnie i uciekł, trzasnąwszy drzwiami, przyszedł dopiero na kolację.
Przyszedł pan Henryk i siedzieliśmy w saloniku, było trochę ciemno, to jest niezupełnie, bo drzwi do jadalnego były uchylone
Boże, jaki on gwałtowny! tak się bałam, żeby Ma nie weszła, tak się bałam Jeszcze mnie usta palą a on tak mocno tak słodko Ma śliczne wąsy i bardzo mu dobrze w takim płaszczu do ziemi, i strasznie go ko, co miałam mówić?
Aha, siedzimy, a Pa z przedpokoju już woła:
Psiakość nóżki baranie! Człowiekiem jestem, obywatelem jestem, ojcem jestem, jedziemy do Włoch. Ja, Jan Gwalbert Adamski z żoną i córką Halą, jedziemy do Włoch.
I ze Stokrotkami prosiłam Pa bo co by one bez nas robiły.
Dobrze, córko, i ze Stokrotkami, psiakość nóżki baranie.
Chłopiec od kupca przyniósł za Pa wino i bakalie. Wypiliśmy na szczęśliwą podróż, zjedli kolację i Pa zabrał pana Henryka i poszli na piwo.
Myśmy się z Ma i z ciocią spłakały z radości, aż Stokrotki szczekały, bo i one jadą z nami Prawie cały dom.
*Poleciałam do Naci, jeszcze siedzieli przy herbacie.
Nie rozebrałam się z żakietu, tylko im wołam z progu:
Nic nie wiecie?
Co takiego? Zerwali się wszyscy.
Nic nie widzicie we mnie? Niczego się nie domyślacie?
Milczeli.
Jadę do Włoch! zawołałam głośno i chciałam uciec, ale brat Naci dopędził mnie przy drzwiach i sprowadził do jadalnego.
Krótko tam siedziałam, może parę minut. Już nigdy nie pójdę do nich.
Szkaradni ludzie, wystygli, zimni. Ja im raz jeszcze mówię, że do Włoch jadę, a oni się nie dziwią!
A matka Naci powiedziała, że to nic nadzwyczajnego, że każdy może tam jechać, byle miał pieniądze.
Jaszczurka! Rozumiem, zazdrości nam! Także figura.
Urzędniczyny! Boże zmiłuj się! Mieszkają w trzech pokojach, Bóg tam wie, jak za nie płacą, i mówią, że jazda do Włoch to nic nadzwyczajnego!
Rzym, Wezuwiusz, papież, Florencja, morze, góry, Wenecja, to nic nadzwyczajnego!
Barbarzyńcy!
Później w nocy
Nie, nie mogę zasnąć twardo dam ja jutro Rozalii, że mi tak posłała! Tak mi czegoś smutno! Tak smutno Zjadłam resztę czekoladek, które przyniósł pan Henryk, i zakręciłam papiloty35, bo zapomniałam ze wzruszenia Tak marzę o Włoszech, o boskiej Italii, o kwitnących pomarańczach o zaraz, trzeba się dobrze namyśleć, co wziąć na drogę i jak najmniej, bo Pa już zapowiadał:
Żadnych fatałaszków, brać rzeczy najpotrzebniejsze.
Pa suknie nazywa fatałaszkami! Ach, ci mężczyźni, niby tacy mądrzy, a najprostszych rzeczy nie mogą zrozumieć.
Niedobrze mi jakoś to ze wzruszenia Na siebie wezmę ten szary angielski kostium trzeba zabrać: wizytową, tę jedwabną, potem trzeba wziąć strojniejszą, fularową, może się zdarzyć jaka herbatka tańcująca potem kostium wiosenny prawda, przecie tam już wiosna i kwitną pomarańcze Podobno Włosi są bardzo przystojni i bardzo zuchwali ciekawam! Trzeba wziąć i białą nad morze, pan Henryk mówił, że mi w niej ślicznie
Tak mi się oczy kleją
Później
Już usypiałam, ale Pa przyszedł z piwa taki wesoły, że pocałował mnie, wywrócił fotel i chciał wejść w lustrzaną bieliźniarkę, a Ma tak się rozgniewała, tak krzyczała, aż Stokrotki uciekły do kuchni i zaczęły strasznie szczekać. A ta niegodziwa, bez serca Rozalia oblała je zimną wodą! Ma ją wybiła, bo pieski mogły dostać zapalenia płuc, a Pa obiecał jej dodatkową frycówkę na jutro, jak się wyśpi. Za karę musiała iść aż na Nowy Świat do apteki po wodę sodową dla Pa i po lniane siemię na okłady dla Stokrotek! Dobrze jej tak, bardzo dobrze!
No, ja mu powiem przed ślubem, ja nie chcę, żeby pan Henryk chodził na piwo i wracał tak późno nad ranem ja się tak boję spać sama
Do widzenia, boska Italio, do widzenia!
*Za cztery dni jedziemy!
Ach, co mamy bieganiny, co pracy z przygotowaniami!
W domu pranie jeneralne36 w saloniku dwie szwaczki szyją i reperują, pomaga im ciocia, bo Ma nie ma czasu, odprawia rekolekcje na intencję szczęśliwej podróży.