Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika стр 5.

Шрифт
Фон

 Weź na nowe gospodarstwo. Ubieraj się, gdzie ci mówię, czesz się inaczej i niech cię Bóg ma w swojej opiece.

A potem to pocałowała pana Henryka i ta wychowanica całowała pana Henryka, i służąca całowała pana Henryka, i już nie wiem, kto

Ledwiem przyjechała do domu

*

Trochę mi przeszło.

Ma powiada, że to te lekarstwa ich.

Dostałam trzy poduszki haftowane na kanwie, trzy patarafki33 pod lampę, trzy czapeczki włóczkowe na szkło od lampy i trzy abażury.

Żebym mogła, tobym w tej chwili wyrzuciła na śmietnik.

Wprost obrzydliwe!

Ale już ja nigdy do nich nie pójdę.

To rodzinka, co?

Nawet w teatrze takich śmiesznych nie widziałam.

19 marca

Od wczoraj piekło, Ma nie daje spokoju wciąż idzie szturm o Włochy

Boże, na czym się to skończy! Muszę iść spać, późno.

Do widzenia, kwitnące pomarańcze!

A jeśli nie pozwoli?

Ale dałaby mu Ma nie pozwolić!

Warszawa, 20 marca

Jedziemy do Włoch!

Naprawdę, jak kocham Pa i Ma, jedziemy do Włoch.

Tak się tym cieszę, że wprost szaleję z radości.

Muszę iść powiedzieć o tym Naci i napisać panu Henrykowi, żeby przyszedł.

Boże, jaka ja jestem szczęśliwa!

A jeszcze przed godziną myślałam, że umrę z rozpaczy że się otruję, naprawdę tak myślałam Esencja octowa34 jest w kredensie, a w Kurierku często piszą o takich otruciach

Ciekawam, jakbym wyglądała po śmierci w trumnie? Ubraliby mnie w białą suknię, w welon, mnie bardzo dobrze w białym kolorze z welonem przymierzałam suknię ślubną Józi i w kwiatach, całe masy kwiatów i pan Henryk w żałobie, zapłakany Ma płacze, Pa płacze i Zdziś, i ciocia Cesia, i Stokrotki i księża i znajomi i śpiewy!

Nie chcę, bo mi się już na płacz zbiera.

A jedziemy do Włoch.

Pa długo nie chciał, wykręcał się i tłumaczył to brakiem pieniędzy, to znowu, że nie można zostawiać na Boskiej Opatrzności domu, Zdzisia, Stokrotek i cioci ale się Ma zamknęła z nim w sypialnym

Co to było! Co to było! Sądny dzień! Piekło, rozpacz śmierć! Straszną godzinę przeżyłam! To dziwne, że nie osiwiałam, bo podobno w takich chwilach ludzie siwieją?

Siedziałam w jadalnym, a tak się wszystko we mnie trzęsło, jak wtedy, gdy mi się miał oświadczyć pan Henryk

Jaki on był wtedy śliczny! jak cudownie mówił: Henio Halę kocha, kocha na śmierć, kocha na całą wieczność!

Tak to lubię, że musi mi to powtarzać codziennie

Z pewnością, ale żadnej pannie nikt się jeszcze tak cudownie nie oświadczał!

Siedziałam cichutko! Stokrotki wlazły mi na kolana i tak czekaliśmy we troje w strasznej niepewności, aż tu słyszę głos Ma:

 Chcesz mojej śmierci, tyranie, skąpcze, niegodziwcze Morderco żony i dzieci!

Jezus! Maria! myślałam, że mi serce wyskoczy! Dobrze, że przyszła ciocia ze Zdzisiem, bo naprawdę byłabym sobie zrobiła co złego.

A potem tak płakałam! tak płakałam, że i ciocia miała łzy w oczach, i Zdziś beczał, i Stokrotki tak żałośnie skomlały, aż Rozalia przyszła z kuchni i zawołała do sypialnego:

 Panienka umiera!

Ma przybiegła, a Pa popatrzył na mnie i uciekł, trzasnąwszy drzwiami, przyszedł dopiero na kolację.

Przyszedł pan Henryk i siedzieliśmy w saloniku, było trochę ciemno, to jest niezupełnie, bo drzwi do jadalnego były uchylone

Boże, jaki on gwałtowny! tak się bałam, żeby Ma nie weszła, tak się bałam Jeszcze mnie usta palą a on tak mocno tak słodko Ma śliczne wąsy i bardzo mu dobrze w takim płaszczu do ziemi, i strasznie go ko, co miałam mówić?

Aha, siedzimy, a Pa z przedpokoju już woła:

 Psiakość nóżki baranie! Człowiekiem jestem, obywatelem jestem, ojcem jestem, jedziemy do Włoch. Ja, Jan Gwalbert Adamski z żoną i córką Halą, jedziemy do Włoch.

 I ze Stokrotkami prosiłam Pa bo co by one bez nas robiły.

 Dobrze, córko, i ze Stokrotkami, psiakość nóżki baranie.

Chłopiec od kupca przyniósł za Pa wino i bakalie. Wypiliśmy na szczęśliwą podróż, zjedli kolację i Pa zabrał pana Henryka i poszli na piwo.

Myśmy się z Ma i z ciocią spłakały z radości, aż Stokrotki szczekały, bo i one jadą z nami Prawie cały dom.

*

Poleciałam do Naci, jeszcze siedzieli przy herbacie.

Nie rozebrałam się z żakietu, tylko im wołam z progu:

 Nic nie wiecie?

 Co takiego? Zerwali się wszyscy.

 Nic nie widzicie we mnie? Niczego się nie domyślacie?

Milczeli.

 Jadę do Włoch! zawołałam głośno i chciałam uciec, ale brat Naci dopędził mnie przy drzwiach i sprowadził do jadalnego.

Krótko tam siedziałam, może parę minut. Już nigdy nie pójdę do nich.

Szkaradni ludzie, wystygli, zimni. Ja im raz jeszcze mówię, że do Włoch jadę, a oni się nie dziwią!

A matka Naci powiedziała, że to nic nadzwyczajnego, że każdy może tam jechać, byle miał pieniądze.

Jaszczurka! Rozumiem, zazdrości nam! Także figura.

Urzędniczyny! Boże zmiłuj się! Mieszkają w trzech pokojach, Bóg tam wie, jak za nie płacą, i mówią, że jazda do Włoch to nic nadzwyczajnego!

Rzym, Wezuwiusz, papież, Florencja, morze, góry, Wenecja, to nic nadzwyczajnego!

Barbarzyńcy!

Później w nocy

Nie, nie mogę zasnąć twardo dam ja jutro Rozalii, że mi tak posłała! Tak mi czegoś smutno! Tak smutno Zjadłam resztę czekoladek, które przyniósł pan Henryk, i zakręciłam papiloty35, bo zapomniałam ze wzruszenia Tak marzę o Włoszech, o boskiej Italii, o kwitnących pomarańczach o zaraz, trzeba się dobrze namyśleć, co wziąć na drogę i jak najmniej, bo Pa już zapowiadał:

 Żadnych fatałaszków, brać rzeczy najpotrzebniejsze.

Pa suknie nazywa fatałaszkami! Ach, ci mężczyźni, niby tacy mądrzy, a najprostszych rzeczy nie mogą zrozumieć.

Niedobrze mi jakoś to ze wzruszenia Na siebie wezmę ten szary angielski kostium trzeba zabrać: wizytową, tę jedwabną, potem trzeba wziąć strojniejszą, fularową, może się zdarzyć jaka herbatka tańcująca potem kostium wiosenny prawda, przecie tam już wiosna i kwitną pomarańcze Podobno Włosi są bardzo przystojni i bardzo zuchwali ciekawam! Trzeba wziąć i białą nad morze, pan Henryk mówił, że mi w niej ślicznie

Tak mi się oczy kleją

Później

Już usypiałam, ale Pa przyszedł z piwa taki wesoły, że pocałował mnie, wywrócił fotel i chciał wejść w lustrzaną bieliźniarkę, a Ma tak się rozgniewała, tak krzyczała, aż Stokrotki uciekły do kuchni i zaczęły strasznie szczekać. A ta niegodziwa, bez serca Rozalia oblała je zimną wodą! Ma ją wybiła, bo pieski mogły dostać zapalenia płuc, a Pa obiecał jej dodatkową frycówkę na jutro, jak się wyśpi. Za karę musiała iść aż na Nowy Świat do apteki po wodę sodową dla Pa i po lniane siemię na okłady dla Stokrotek! Dobrze jej tak, bardzo dobrze!

No, ja mu powiem przed ślubem, ja nie chcę, żeby pan Henryk chodził na piwo i wracał tak późno nad ranem ja się tak boję spać sama

Do widzenia, boska Italio, do widzenia!

*

Za cztery dni jedziemy!

Ach, co mamy bieganiny, co pracy z przygotowaniami!

W domu pranie jeneralne36 w saloniku dwie szwaczki szyją i reperują, pomaga im ciocia, bo Ma nie ma czasu, odprawia rekolekcje na intencję szczęśliwej podróży.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора

Orka
0 2