Anna słuchając zarumieniła się.
Pani zawołała głosem przerywanym dlaczegoż widzisz dla mnie niebezpieczeństwo, którego ja sama dojrzeć nie mogę? Ja cię nie rozumiem Kto pani jesteś?
Wczoraj królowa, dziś nie wiem kto odparła Teschen.
Ale ja nigdy żadnéj korony nie miałam pragnienia, każda skroń pali zawołała Anna dlaczegoż spotykać mnie mają te groźby?
Przestrogi przerwała Lubomirska daruj mi, twéj skroni przystała korona, ludzie zawcześnie ci ją dają, jam chciała odsłonić złoty jéj wieniec i wewnątrz pokazać cierniowy
Mylisz się pani rzekła spokojnie Hoymowa nie sięgnę nigdy po żadną koronę, nadto jestem dumną. Musiałabym ją zanieść z sobą do trumny, albo jéj nie dotknę nigdy Uspokój się pani
Teschen padła na kanapę, spuściła głowę i zaczęła płakać rzewnie. Łkanie jéj obudziło litość w Annie, zbliżyła się z ciekawością i współczuciem
Wszystko co mnie tu od rana spotyka jest niezrozumiałem odezwała się z cicha; chciałabym się wyrwać ztąd jak najrychléj. Któż pani jesteś?
Teschen, odparła przybyła cicho, podnosząc oczy słyszałaś o mnie, domyśl się dlaczego cię tu ściągnięto Świeżej twarzy potrzeba znudzonemu panu
Anna krzyknęła z oburzeniem.
Podli! frymarczą więc nami jak niewolnicami a my
Ofiarami ich jesteśmy
Nie! ja nie będę, ja nie chcę być ofiarą przerwała Hoymowa uspokój się pani, jam tak dumna, że nędzę raczéj zniosę niż upokorzenie
Teschen spojrzała na nią, popatrzała długo i westchnęła.
Nie będziesz ty, będzie druga: godzina moja wybiła lecz choć ty, choć jedna jeśli masz siłę, zaklinam pomścij nas wszystkie, odepchnij, rzuć im wzgardą w oczy. To woła o pomstę do Boga Zarzuciła kwef na oczy, podała rękę w milczeniu. Jesteś ostrzeżoną, broń się Biegła ku drzwiom z pośpiechem, a Hoymowa stała jeszcze słowa wyrzec niemogąc Zjawisko znikło.
Na wschodach czekał na nią ten co ją wprowadził. Szybko posunęła się ku lektyce, gdy zapuszczając zasłonę w oknie jéj, ujrzała bladą twarz młodego wojskowego, który drżący i niespokojny w nią się wpatrywał.
Twarz młodego oficera była piękną i arystokratyczną, pełną wyrazu, męztwa i energii; lecz w téj chwili zgroza i ból ją zmieniały. Zdawał się oczom swoim nie wierzyć Mimo dwóch tragarzów, którzy już lektykę podnosić mieli od ziemi, zbliżył się do okna.
Księżna Urszulo zawołał wzruszony mamże oczom mym wierzyć, jestże to podobna? Wasże to widzę ukradkiem wyrywającą się na jakąś schadzkę zapewne Mówcie, zaklinam, całą prawdę mi powiedzcie, abym natychmiast siadł na koń i więcéj nie wrócił, księżno! pani! Ja szaleję z miłości dla was a wy
Zakrył oczy
Wy szalejecie, to prawda! popędliwie przerwała księżna, szalejecie tak żeście ślepi, bo mogliście widzieć, że wychodzę od Hoyma, w którym się przecie zakochać nie mogłam.
Pochwyciła go za rękę.
Chodź przy mnie, chodź ze mną, nie puszczę cię aż się wytłumaczę; nie chcę abyś i książe mnie w téj chwili opuścił i obwinił toby już było nadto! tegobym już przeżyć nie mogła.
Piękne, załzawione oczy księżnéj zwrócone ku młodzieńcowi, którego rękę pochwyciła, mówiły tyle, iż smutek znikł z jego twarzy, która rozpromieniała.
Pobiegł więc posłuszny za lektyką aż do pałacu, u wschodów podał rękę księżnie i razem weszli na pokoje. Znużona i złamana chwytając się za głowę, księżna padła na kanapkę, rozkazując towarzyszącemu jéj, aby siadł przy niéj.
Widzisz mnie książe w gniewie i oburzeniu! wracam od téj od téj, którą tu sprowadzili szkaradni nieprzyjaciele moi, aby króla zająć czémś nowém, aby mnie wygnać, aby mój wpływ obalić. Słyszałeś już o Hoymowéj?
Nie słyszałem, odparł młody książe (którym był Ludwik Würtembergski) nie słyszałem nic nad śmiechy z biednego Hoyma, którego spojono na to, aby go zmusić do pokazania żony
Tak, umiano obudzić ciekawość w Auguście, osnuto intrygę, poczęła księżna ożywiając się coraz bardziéj. Widziałam ją, jest piękną jest niebezpieczną, może być dwa dni królową
A! tém lepiéj! tém lepiéj! porywając się z siedzenia zawołał książe Ludwik pani będziesz wolną
Teschen rzuciła nań okiem badawczém, młody chłopak zarumienił się, nastąpiła chwila milczenia. Podała mu rękę, którą on pochwycił i ucałował z zapałem. Trzymał ją jeszcze przy ustach, gdy z drugiego pokoju ze śmiechem suchym, przykrym, złym wpadła klaszcząc w ręce osóbka mała, nie piękna, nieco do księżnéj podobna, chociaż o wiele od niéj brzydsza
Wiek trudno było z twarzy rozpoznać, mogła zarówno mieć lat dwadzieścia kilka i o dziesięć więcéj. Znać z niéj było że nigdy świeżą nie była i mogła się téż do późna nie zestarzeć. Nosiła jednę z tych twarzy, co są staremi w dzieciństwie i niby młodemi w starości. Szare jéj oczki, złe, szpiegujące, ostre, kręciły się i biegały, usta miała pełne szyderstwa, każdy rys zdradzał ruchliwą gorączkową kwoczkę i nieznośną intrygantkę. Strój nadzwyczaj staranny i pstry, obmyślany był tak aby jedyną piękność jéj podnosił: figurkę zgrabną i w pasie przeciętą, nóżkę maleńką i kibić zręczną. Żwawo okręciła się na trzewiczku ku księżnie, klaskając w dłonie w chwili gdy zawstydzony książę Würtembergski usta od ręki odrywał.
Bravi! bravissimi, ale niechże ja nie przeszkadzam krzyknęła ostrym głosem Baronowa Glasenapp nous sommes en famille, niema się co mnie wstydzić. Siostrunia, bardzo słusznie rejteradę sobie zabezpiecza wojskową osłoną bo bo podobno zbliżamy się do chwili, w któréj przyjdzie rejterować z serca króla i dworu!! Dobry wódz zawsze sobie zapewnia drogę do odwrotu
Mała ta zwinna pani, niecierpiana od całego dworu, który roznoszonemi plotkami starała się kłócić i różnić, była Stolnikówna litewska, panna Bokunówna, rodzona siostra Lubomirskiéj, żona (natenczas) barona Glasenappa, ale tylko z imienia, gdyż w czułych była stosunkach ze sławnym Schulenburgiem.
Z kochaną siostrunią bardzośmy się dawno nie widziały, rzekła papląc pospiesznie ale w chwili niebezpieczeństwa zjawiam się zawsze, tak i teraz Słyszałaś Teschen, dodała śmiejąc się złośliwie, sprowadzili Hoymowę Ja ją widziałam raz wprzód nim król nadjechał, gdy była w Dreznie i przepowiedziałam naówczas, że jak Helena trojańska komuś będzie nieszczęścia przyczyną Piękna jak anioł, brunetka, co dla blondynek jak Teschen, zawsze najniebezpieczniejsze żywa, dowcipna, zła, dumna a nosi się jak królowa! Wasze panowanie skończone
Rozśmiała się głośno
Ale ty do książęcych tytułów masz okrutne szczęście, poczęła nie dając nikomu przemówić słowa. No! ja ja ledwie mogłam z biedą złapać chudego pomorskiego barona, a ty miałaś Lubomirskiego, masz Teschen i już na zapas starasz się o Würtembergskiego
Młody chłopak stał zarumieniony i gniewny, Teschen spuściła oczy, ale cicho przez zęby szepnęła:
Znalazłabym jeszcze czwartego, gdybym tylko chciała.
Jeśli chcesz ja ci jego imię na ucho powiem, przerwała zrywając się i biegnąc do siostry baronowa. Przyłożyła obie dłonie do ust i rzuciła jéj w ucho: