Schöneich z kolei wziął fotografię, obejrzał i ruszył ramionami.
I takiej ty posyłasz bukiety? Przyznaj się, że i tę podobiznę kupiłeś u fotografa.
A, no, prawda! Przecie nie mogłem prosić, bo
Boś jej głosu nie słyszał.
Owszem, ale mówiła do swej towarzyszki.
Więc była i eskorta?
A jakże. Stara, okropna megiera w przeraźliwej żałobie. I panienka ubierała się czarno. Chodziłem za nimi jak cień i może wreszcie znalazłbym sposobność poznajomienia się, choć z trudem, bo ci Polacy trzymają się klanem, gdyby nie to
Że usłyszałeś impertynencje
A gdzież tam! Na domiar nieszczęścia pod koniec sezonu przyjechał do nich jakiś facet, jak siarka chłop, i nie odstąpił na krok.
Pewnie narzeczony.
Nie, krewny. Nazywali się po imieniu.
No, więc ty go wyzwałeś i zabiłeś
Jakże, bez powodu? Dałem za wygraną i wyjechałem, ale mam plan obmyślony, niezawodny.
Ciekawym usłyszeć ten twój plan pierworodny! szydził Schöneich
Croy-Dülmen zrazu słuchał zawstydzony.
Herbert okazał się rozumniejszy od niego.
Była to hańba, skaza na opinii.
Ale w miarę opowiadania uspokoił się zupełnie. Przeciwnik, wedle wyrażenia barona Michała, zjadł mydło. Więc hrabia uśmiechnął się lekceważąco, sięgnął po ananas i począł go krajać na wety90. A Herbert roztaczał swój plan.
Jadę do Poznania, kupuję w sąsiedztwie majątek i zaczynam starać według wszelkich form. W ostateczności gotówem91 się ożenić.
Jeżeli cię zechcą! mruknął Schöneich.
Mnie?! oburzył się magnat.
Żebym był panną, to bym odmówił.
Kto by tam tobie proponował!
Możem nieładny, nieszykowny?
Śliczny! parsknął śmiechem Wentzel. Jakże się wabi ta piękna Polka, Herbercie?
Jadwiga.
One wszystkie widocznie Jadwigi.
Albo znasz więcej tego imienia?
Moja matka była Jadwiga mruknął niewyraźnie, spuszczając oczy nad talerzem.
Nazwisko dzikie, trzeba się zakrztusić: Chrząstkowska
Jak? Co?
Hrabia upuścił nóż na stół: twarz jego wyrażała okropne zdumienie i komiczny przestrach.
Chrząstkowska! powtórzył Herbert, kalecząc niemiłosiernie wyraz i krzywiąc się, jakby jadł cytrynę.
A ten młody, co jej towarzyszył, także Chrząstkowski?
Zdaje mi się.
Jan?
Skądże mogę wiedzieć? Co tobie?
Verflucht, verdammt92 krzyknął hrabia, zrywając się na równe nogi. Bywajcie zdrowi!
Sfiksował! wołał Schöneich.
Jak admirał, Wentzel nie wziął reszty; z paltotem dogonił go lokaj na schodach; kapelusza zapomniał. Jak szalony wyleciał na ulicę.
Taranty stały przed bramą. Skoczył do karety.
Do pana Sperligna! Galopem!
Konie pognały jak wicher, krzesząc iskry z kamieni; latarnie migały jak błędne ogniki, stangret bezustannie krzyczał: baczność! policjanci daremnie wołali konie niosły aż na drugi koniec miasta, gdzie mieszkał plenipotent hrabiego, młody jurysta93, kolega z uniwersytetu.
Wentzel wyskoczył w biegu, zginął w bramie.
Jest pan Sperling? spytał szwajcara.
Nie wychodził, a może nie wrócił.
Cóżeś robił, słomiana lalko? zawołał panicz groźnie i ruszył na schody, skacząc po cztery stopnie.
Od urodzenia tak się nie zmęczył i od urodzenia nie odwiedzał plenipotentów dawał audiencje u siebie w pałacu. Toteż, gdy zadzwonił Sperling, otwierający zamiast lokaja, aż się cofnął z podziwu.
Pan hrabia? Co się stało?
Gdzie listy, któreś ode mnie zabrał?
Są u mnie.
Pokaż ten z dzikim podpisem, z Poznania, gdzie pytają o metrykę mej matki.
Zaraz, proszę do gabinetu.
Weszli do izdebki, zawalonej foliałami94; przy biurku pisała młoda kobieta.
Moja żona, hrabia Croy-Dülmen przedstawił adwokat, a potem, zwracając się do niej, spytał:
Gdzie są listy hrabiego, Lili?
Kobieta w milczeniu podała pakiet, skłoniła się i wyszła.
Sperling przerzucił zwitek, Wentzel targał wąsy. Nareszcie znaleziono kwestionowany95 list. Nosił adres pałacu Pod Lipami i pisany był złą niemczyzną. Hrabia go znalazł w stosie innych na biurku, odczytał, a ponieważ był w interesie prawnym, polecił odpowiedzieć Sperlingowi. Teraz porwał go gorączkowo i przeczytał raz, drugi; zawierał, co następuje:
Szanowny Panie! W imieniu pani Tekli Ostrowskiej udaję się do niego w następującym interesie. Po zgonie śp. Wacława Ostrowskiego, w maju bieżącego roku, potrzebne są dla formalności prawnych spadkowych: metryka i świadectwo ślubu i zgonu śp. Jadwigi Ostrowskiej hrabiny Croy-Dülmen, o które to papiery w kopii ośmielam się upraszać. Na koszta stemplowe i pocztowe załączam 25 marek ufając, że Szanowny Pan drobnej tej prośbie nie odmówi.
Przy czym pozostaję z należnym szacunkiem
Jan Chrząstkowski.Adres mój następujący: Provinz Posen, poczta Braniszcze, majątek Mariampol.
Wentzel przetarł oczy i powtórzył półgłosem:
Chrząstkowski, Chrząstkowski! potem spojrzał na Sperlinga i spytał Aleś jeszcze nie odpisał, sądzę?
Owszem. Nie odkładam nigdy do jutra.
Człowieku! I cóżeś odpisał?
Co pan hrabia polecił: że nie ma ani czasu, ani ochoty na szperanie w dokumentach, a papierów po matce nie wie nawet gdzie szukać; dawno je darował szczurom.
Donner und Blitz96! Czarno na białym Taka monstrualna obraza! Czyś zwariował?
Nie ja, panie hrabio rzekł z ukłonem jurysta.
I list poszedł?
Przed godziną.
Wentzel garściami wziął się za włosy.
Trzeba go wycofać!
Poczta nie wydaje.
Zum Kuckuck97 poczta! Ja ją własnymi rękami podpalę, byle ten nieszczęsny list zatrzymać. Prędzej, bierz kapelusz, jedźmy.
I stała się rzecz niesłychana: Wentzel, patriota i zapaleniec pruski, klął tego wieczora zarząd niemiecki, złajał od lumpów urzędników pocztowych, groził pobiciem starszemu, proponował łapówki i nareszcie około północy znalazł się w kancelarii cyrkułu98, oskarżony o naruszenie porządku, o gwałt, o nieposzanowanie przepisów, o obraźliwe słowa i ruchy.
Sperling dawno był uciekł. Bojąc się awantury i rozgłosu młody człowiek uznał się winnym, zapłacił sto marek kary i został przez żandarmów odprowadzony do karety.
Postawił jednak na swoim: list Sperlinga miał w kieszeni okazał się mocniejszym nad rygor pruski.
Nazajutrz ciocia Dora wracała wcześniej z rannej mszy rozpromieniona powrotem wychowańca. Radość przy spotkaniu z nim zagłuszyła dawny żal, zawód i słuszne oburzenie. Przyjęła go zgodnie z parabolą99 o synu marnotrawnym.
Powóz jej wyminął przy bramie inny. Był to wolant hrabiego a dalej dorożka, przy której krzątał się Urban, ładując walizy.
Cioci Dorze zastygła krew w żyłach.