Jedna drugą nazwała Zośką.
Powiada:
Słuchaj, Zośka, jak znów przyjdziesz
Więcej Kajtuś nie słyszał. Ale ma plan.
Dał ręką znak, że zaczyna. Przeszedł na drugą stronę, wyprzedził je i wrócił i prosto na spotkanie.
Idzie. Głowę zwiesił, niby zamyślony.
Już je mija. Nagle staje. Spojrzał.
Ooo, Zośka! Kiedy przyjechałaś?
Ona patrzy. Stoi zdziwiona.
A on hop! Objął za szyję i pac! Pocałował.
Głupia jeszcze się nachyliła. Tak się pysznie udało.
Dopiero oprzytomniała.
Ty co za jeden?
Ja? Ano Kajtuś.
Co znów za Kajtuś?
Nic taki chłopak.
Oblizuje się, że niby pocałunek smaczny.
I w nogi.
One patrzą, dziwią się aż się domyśliły.
Poczekaj, andrusie12!
A to zuchwały chłopak!
Skąd wiedział, jak się nazywam?
Kolega był wtedy honorowy.
Był honorowy i miał dwadzieścia groszy.
Podzielili się lodami po równo.
Trzeci też dostał, choć mu się nie należało.
Już taki jest Kajtuś.
Niecierpliwy. Odważny. W głowie różne pomysły.
Był taki, zanim jeszcze zaczął chodzić do szkoły.
Był taki, zanim jeszcze stał się czarodziejem.
Rozdział drugi
Skargi na Kajtusia Blizny Antoś czy Kajtuś? Papierosy pali Mysz koło pieca
Skargi i skargi na Kajtusia.
Utrapienie z chłopakiem wzdycha mama.
Nie biłem, ale jak stracę cierpliwość grozi ojciec.
Dobrze mu z oczu patrzy uśmiecha się babcia.
Głowę ma dobrą mówi ojciec.
Do wszystkiego ciekawy dodaje mama.
W dziadka się wrodził uśmiecha się babcia.
Skargi i skargi.
Mówi stróż, że z okna rzucił śledzia na głowę gospodarza domu.
Rzuciłeś?
Nieprawda.
Po pierwsze: wcale nie śledź, a tylko ogon śledzia.
Po drugie: nie na głowę, a na kapelusz.
Po trzecie: nie z okna, a przez poręcz schodów.
Po czwarte: nie Kajtuś, a inny chłopak.
W dodatku nie trafił niezdara.
Powiada stróż, że pogasił światła na wszystkich schodach.
Nieprawda. Wcale nie na wszystkich, a tylko w jednej sieni. Skąd stróż wie, że akurat ja? Może kto inny? Może kto jeszcze? Może dziewczynka zgasiła, a nie chłopiec? Może strażak zgasił? Są przecież w Warszawie strażacy.
Mówi stróż, że Kajtuś dzwoni i ucieka.
Dzwonię, tak, ale w innych bramach. Nie w naszej. Raz dzwoniłem, dawno.
Dlaczego dzwonisz?
Tak jakoś.
Bo chce wiedzieć, czy dzwonek nie zepsuty. Czasem z nudów. Czasem ze złości, że idzie do szkoły, a głupi dzwonek wisi sobie jak hrabia i nic nie robi.
Mówi stróż:
Wyrwał kamień, powyginał rynnę.
To już zupełnie kłamstwo.
Wie nawet, kto to zrobił.
Ja sanki zbijałem, ale młotkiem, wcale nie kamieniem. A deskę oparłem o schowek, a nie o rynnę.
Ma świadka. Może przyprowadzić chłopca, który mu młotek pożyczył i deskę trzymał.
Znów przychodzą na skargę.
Szybę stłukł. Kamień rzucił.
Widziałem, jak uciekał. W psa rzucił.
Nie w psa, a w kota. Nie kamień, a kawałek cegły. Zupełnie inny chłopak wybił szybę kamieniem. Tylko uciekli razem.
Wie kto, ale nie powie.
Dlaczego ta pani dobrze nie widzi?
A jeszcze przychodzi na skargę i każe płacić za szybę?
Bo wygląda tak, że już nikt nic złego, tylko wszystko Kajtuś.
Są przecież gorsi od niego.
Mówią:
Jeżeli sam nie zrobił, to jeden z jego koleżków.
Więc co? Za wszystkich ma odpowiadać czy tylko za siebie?
Był mały.
Do szkoły jeszcze nie chodził.
Poszedł kąpać się w rzece.
Ubranie zostawił na piasku.
Ano, pływa potem wychodzi z wody. I widzi z daleka, jak uciekają łobuzy.
Wszystko zabrali: spodnie, buty, czapkę, nawet koszulę.
Pan się zlitował, owinął w swoją marynarkę i zaniósł Kajtusia do domu.
I była awantura, że no.
Złodzieje też są między chłopakami.
A Kajtuś nie ruszy cudzego. Brzydzi się złodzieja.
Miał tylko różne przygody.
Kiedy żyła Helenka, skakali ze schodów; z jednego, z dwóch, z trzech, z czterech i z pięciu.
Chciał pokazać, że skoczy bez trzymania za poręcz.
I pokazał: skoczył z pięciu schodków. Byłoby się udało, ale miał nowe buty śliskie podeszwy
Potem długo leżał w łóżku.
Teraz na głowie włosy mu w tym miejscu nie rosną.
To się nazywa blizna.
Drugą bliznę ma Kajtuś na nodze, bo go pies rzeźnika pokąsał.
Bo mówili chłopcy, że pies się nie da pogłaskać.
Zły pies.
Spróbuję ostrożnie. Może się uda.
Spróbował ostrożnie. I nie udało się.
Założył się, że przeleci przed tramwajem.
Możesz się przewrócić. Daj lepiej spokój.
Czego się mam przewrócić?
Nie zdążysz.
To się załóż.
Ale zakład nie został rozegrany. Motorniczy w porę zatrzymał, zahamował tramwaj; ale policjant przyprowadził Kajtusia do domu.
Zabronili mu cały tydzień na podwórko wychodzić.
Raz sam został w mieszkaniu.
Chciał zrobić niespodziankę: że porąbie drzewo siekierą.
I też się nie udało.
To już trzecia blizna Kajtusia, na palcu lewej ręki.
A mogło być jeszcze gorzej. Bo znów w domu został. I chciał lampkę zapalić przed obrazem.
Zapaliła się firanka. Ale akurat babcia weszła i ogień zgasiła.
Już taką ma Kajtuś naturę, że musi widzieć, wiedzieć, a potem sam spróbować.
Opowiedziała mu mama bajkę o Ali Babie.
Ali Baba był to wódz rozbójników.
Arabski zbójca. Czterdziestu ich było. Ali Baba dowódca herszt.
Mieli zbójcy w lesie piwnicę. Nazywała się ta piwnica Sezam. Tam chowali skarby zrabowane. Tam worki z dukatami13 i złoto, i drogie kamienie, i brylanty.
Do piwnicy prowadzą tajemnicze drzwi.
Jeżeli powiedzieć: Sezamie, otwórz się!, drzwi same się otwierają.
Bajka bardzo ciekawa.
Ano.
Leży Kajtuś w łóżku i myśli o skarbach ukrytych.
Aż potem pyta się ojca:
Czy są skarby prawdziwe?
Nie w bajce, a naprawdę.
Bo gdy mu mama i babcia dobrze nie wytłumaczą, chce sprawdzić u ojca.
Są skarby mówi ojciec. Były wojny na ziemiach naszych. Nieprzyjaciel palił i rabował, a ludzie zakopywali, co cenne. Nawet niedawno pisali w gazetach, że w polu znaleźli garnek z monetami.
Mówi ojciec, że minister drukuje papierowe pieniądze, bo złoto za ciężkie do noszenia: więc sztaby złota leżą schowane w piwnicach.
Tego Kajtuś nie zrozumiał dobrze, bo było za trudne. A może był wtedy śpiący.
No, trzeba spróbować.
Dobrze. Idzie z babcią do piwnicy po węgiel.
Schodzi się pod ziemię. A tam drzwi i długi korytarz. A tam różne małe drzwi, do każdej piwnicy osobno.
Babcia zapaliła świecę. Idą. A w kącie korytarza stoi beczka.
Schował się Kajtuś za beczkę.
Babcia wzięła węgiel do kubełka i wychodzi. A Kajtusia nie ma.
Woła babcia:
Antoś, Antoś!
Gdzie się chłopak podział?