Korczak Janusz - Kajtuś Czarodziej стр 2.

Шрифт
Фон

We drzwiach pokazał jej język.

 Szkoda, że nie dodałem, żeby się kazała wypchać trocinami i wytapetować.

 Czegoś taki zły?

 Bo mi się już znudziło tak łazić.

 Trudno, założyłeś się.

 Wiem bez ciebie. Zacząłem i skończę.

Przed sklepikiem stoi balon z wodą sodową6.

 Proszę o szklankę gazu.

Kupcowa7 nalała podaje.

A Kajtuś:

 Nie chcę wody, tylko sodowy gaz.

Znów zrobił niewinną minkę. Ale ona nawet nie patrzy.

Zamachnęła się i chlusnęła wodą.

Kajtuś się w porę nachylił.

Nie trafiła.

 Żebyś ręce i nogi połamał, złodzieju!

Nie jest Kajtuś pętakiem ani złodziejem. Przecież mógł wodę wypić i uciec. A pić mu się chciało.

 Sama oszukanica.

I na nią zły, i na siebie.

I na kolegę.

 Te, słuchaj pyta się kolega co znaczy: fiołki w głowie?

 Pewnie, że nie wie, co gada. Sam się możesz domyślić.


Zatrzymali się przed fotografem.

 Wejdę z tobą.

 Jak sobie chcesz.

Wchodzą.

 Ile kosztuje pół tuzina gołębi?

 Jakich wam znowu gołębi?

 Pocztowych, gabinetowych. Będziemy trzymali gołębie na kolanach.

 A pieniądze macie?

 Jeszcze nie. Ale się postaramy.

 Naprzód się postarajcie, a potem przyjdziecie.

 Co pani z nimi gada? wtrącił się pan w okularach. Tu się tylko ludzi fotografuje. I osły.

Wychodzą.

Kajtuś milczy.

Przypomina sobie:

Ten nazwał mnie osłem, tamten smarkaczem. Ta wodą oblewa, tamten zerwał się do bicia. A dlaczego? Bo nie mam pieniędzy. Gdyby tak mieć złotówkę, wszyscy byliby grzeczni. I do kina wpuszczą. I wodę dadzą nie tylko czystą, ale z sokiem.

 Ile już było sklepów?

 Osiem.

 Nieprawda, bo dziewięć.

 Może się pomyliłem.

Zaczęli liczyć: razem z przekupką dziewięć.

 No jazda!


Do następnego sklepu znów weszli razem.

 Proszę pokazać pasek.

Patrzy, przekłada, przymierza. Ogląda klamrę. Liczy dziurki. Chucha, wyciera. Grymasi.

Ten pasek za cienki, ten za ciemny, tamten za szeroki.

A panienka co jeden położy, to drugi zaraz chowa do pudła.

Boi się, że ukradnę pomyślał Kajtuś.

Nic dziwnego. Różni się w sklepach kręcą. Przychodzą nudzą nie kupują. I naprawdę ukraść próbują.

Kajtuś wie, ale się gniewa, że podejrzewają.

A o koledze myśli:

Jaki on teraz odważny. Wchodzi ze mną razem, a gęby nie umie otworzyć.

Ano, wybrał pasek: ładny skautowski8.

 Ile kosztuje?

 Dwa złote pięćdziesiąt groszy.

 Za drogo.

 Ile kawaler myślał?

 Kolega kupił taki za czterdzieści groszy.

 To idź tam, gdzie kupił kolega.

 Dobrze, pójdziemy.

 Znaleźli się mądrale. Jeden wybiera, a drugi się rozgląda. Znamy was.

 I ja panią znam.

Nawymyślała i przegoniła.

 A co byś zrobił, gdyby oddała?

 Głupi jesteś.

Kajtuś wie, co by zrobił. Szukałby po kieszeniach, niby że zgubił pieniądze.

Ale mówić nie chce, niech się sam domyśli.

 Więc jutro fundujesz kino.

Zatrzymał się i czeka na odpowiedź.

Kolega się zawahał.

 Poproszę ojca, pewnie da.

 A jak nie da?

 To już na pewno w przyszłą niedzielę.

Kajtuś skrzywił się i machnął niechętnie ręką. Pomyślał:

Ot, zakładaj się z takim szczeniakiem


W sklepie z papierosami pożałowali Kajtusia.

Stanął nieśmiało w kącie i czapkę gryzie.

 Czego chcesz, mały?

 Kiedy się wstydzę.

 Mów, nic ci nie zrobię.

 Bo majster kazał kupić trzy papierosy.

 Jakie?

 Brzydko się nazywają.

 Gadaj śmiało.

 Powiedział, że nabije9, jak nie przyniosę.

 Więc powiedz.

 Psia morda się nazywają.

I zakrył czapką oczy.

 Upił się twój majster. Niech się wyśpi.

 Właśnie się już obudził.

 Ty ze wsi? zapytała się pani.

 A ze wsi, proszę pani.

 Zaraz znać: nieśmiały. Ot, wysyłają dzieciaka do miasta na poniewierkę.

 Już chyba pójdę mówi Kajtuś.

 Ty pewnie głodny?

 Nie, nie głodny.

 Masz bułkę. Weź, sierotko.

A Kajtusiowi, czy z żalu, czy z tego zmęczenia, łzy napłynęły do oczu.

 Nie wstydź się, weź.

 Nie wezmę.

Prędko się wyniósł.

 Czego płaczesz?

 No Mucha czy coś wpadło mi do oka.


Nareszcie. Ostatni sklep, dwunasty. Pralnia.

Nie chciał wejść, bo woli delikatniejsze sklepy. Ale kolega namówił.

 Wejdź. Nie bój się. Już koniec.

Nie boi się. Nieostrożny.

 Przepraszam. Czy można wyprasować kota?

 Kota? zdziwiły się panny.

 Tak. Zdechłego. Z ogonem.

A nie zauważył, że koło drzwi siedzi narzeczony panien. A ten cap go za kark.

 Poczekaj. Ciebie wyprasujemy. Dawaj, Franka, gorące żelazko.

Silny. Mocno trzyma. Położył Kajtusia na deskę do prasowania.

 Czego pan chce?

 To jest wypchany kot.

Nie wyrywa się, tylko prosi:

 Niech pan puści.

Zlitowała się panna Frania.

 Puść go, głuptasa.

 Nie głupi on. Cwaniak, struga tylko wariata.

 A ja mówię, że nie. Dobrze mu z oczu patrzy.

 Ja wszystko wytłumaczę jęczy Kajtuś.

 Dobrze, więc co to za zdechły kot?

Patrzy Kajtuś, że drzwi otwarte.

Dobrze, że teczkę oddał koledze: lżej było uciekać.

 Poczekaj! Spotkamy się. Poznam cię. Dostaniesz za swoje.

Dogonił go kolega.

 Cóżeś tak uciekał?

 Widać, że trzeba było10.

 Nie powiesz?

 Nie wymówiłeś11, że mam opowiadać. Dawaj teczkę. I sam sobie idź do kina. Ciesz się, żeś ze mną nie wszedł: dostałbyś, łamago.

Rozeszli się pogniewani. Nie pierwsza kłótnia Kajtusia.

I nie pierwszy zakład. Bo lubi się Kajtuś zakładać.


Rozmawiali raz w szkole o meczu.

Co ciekawsze: mecz czy kino? Czy kąpiel, czy łódka? Rower czy ślizgawka?

Mówi Kajtuś, że filmy dorosłych zawsze kończą się całowaniem.

 Chodź, pokażę ci, jak się całują.

 Chłopaka nie sztuka, ty pannę pocałuj.

 Oo, mądry. Sam spróbuj.

 Myślisz, że nie? Więc dobrze: załóż się o porcję lodów.

 Dobrze: daj rękę.

Ano, ostatnia lekcja.

Dzwonek. Spakowali książki.

Podwórko. Brama. Ulica.

 Wy idźcie za mną.

A sam naprzód.

Żałuje, że się założył.

Małej nie chce zaczepiać. Przykro. Bo się nastraszy. Zresztą powiedział, że panna. Więc duża.

Jak to zrobić? Idzie. Rozgląda się.

Idzie. Patrzy. Myśli. Patrzy. Czeka.

 Ta nie. I ta nie.

Mniejsza o te lody, ale wstyd przegrać. Musi postawić na swoim.

Aż nareszcie są.

Dwie. Uczennice. I starsze. Śmieją się. Rozmawiają. Nie spieszą się.

Jedna drugą nazwała Zośką.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Похожие книги

БЛАТНОЙ
18.4К 188

Популярные книги автора