Stanisław Witkiewicz - Szewcy стр 4.

Шрифт
Фон

Wywala się z zydelka z butem w objęciach. Szewcy go podtrzymują, nie wypuszczając z rąk żółtych bukietów, które dostali od Księżnej. Łypią na siebie oczami porozumiewawczo, chłonąc kubłami wprost niezdrową rzeczywistość.

II Czeladnik. (wąchając bukiet; Scurvyego złożyli na zydlu w bardzo niewygodnej dlań pozie głową na dół). Cierpiętnik! Chłonę rzeczywistość brudnym kubłem od pomyj. Niezdrowa bo jest jak Campagna Romana. Pomyje mrożone piję przez rurkę jak mazagran[21]. Potworne cierpienie! Flaki mam takie odparzone, jakby mi kto lewatywę ze stężonego kwasu solnego dał.

Księżna (retorycznie). To przesada.

II Czeladnik (z uporem). Nie. Pomyślcie tylko: czemuż jestem tym, a nie innym? To nieprawda, że ja nie mogłem o innym stworzeniu powiedzieć: ja. Mogłem być chociażby tym padłem[22] (wskazuje na Scurvyego), a jestem jakimś lodowatym nadwszarzem czy czymś podobnym mówię w przybliżeniu tylko na przełęczy najdzikszego z nonsensów: pomieszania osobowości z ciałami ja sam nie wiem, wicie... (Milknie zawstydzony).

Sajetan. Nie wstydaj się tak, Jędrek! Nieprawda: materializm biologiczny autora tej sztuki mówi inaczej: jest to synteza poprawionego psychologizmu Corneliusa[23] i poprawionej monadologii Leibniza[24]. Przez miliardy lat łączyły się i różniczkowały komórki, aby takie ohydne ścierwo, jak ja, mogło o sobie powiedzieć właśnie: ja! Ta metafizyczna książęca prostytuta po co zdrabniać? psiakrew, psia ją mać, tę sukę umitrzoną...

Księżna (z wymówką). Sajetanie...

Sajetan (gorączkowo). Irina Wsiewołodowna wam Chwistek[25] zabronił być w polskiej literaturze. I dlatego musi się pani błąkać po sztukach bez sensu, stojących poza literaturą, sztukach, których nikt grać nie będzie. On nie znosi rosyjskich księżnych, nie cierpi, biedaczek. On chciałby tylko szwaczki, mundantki czy ja wiem? Dla mnie to już za wiele! Dla mnie, dla nas są śmierdzące dziwki i jeszcze bardziej śmierdzące rynsztokowe, podwórzowe matrony: nasze babki, ciotki, wujenki... hej!

II Czeladnik. Mistrzu, to już jest samobiczowanie się klasy. Dobrze, żeście matek tu nie wymienili, a tobym wam dał w pysk.

Scurvy (z dzikim, obłąkańczym uśmiechem). Klasy klas! Cha, cha! Logistyka w walce klas. Walka klasy klas samej ze sobą. Sam pogardzam sobą za ten nędzny witz[26], a na lepszy mnie nie stać.

Księżna (zimno). To po co w ogóle robić witze?

Scurvy. Zły przykład naszych dowcipnisiów w literaturze: dowcip im dawno zjełczał, a witze robią, kanalie, wciąż. Ha dosyć: kimś trzeba być w tej matni: trzeba stanąć albo tu, albo tam. Ze strachu przed odpowiedzialnością mego strachu gotów mi się wymknąć najprzedniejszy kąsek przeznaczonego mi życia. Jako hrabia mógłbym być obserwatorem tylko.

Księżna. To tylko w Polsce jest tak ostro postawiony problem hrabiego jako taki. Od tej chwili nie wolno o tym gadać szlus[27], chłopaki cudne moje! (Całuje się z Czeladnikami).

Scurvy. Jak można tak mówić: chłopaki cudne brrr... (otrząsa się ze wstrętu i martwieje) Taż to, panie, szczyt niesmaczności i moweżanru[28]! Otrząsam się ze wstrętu i martwieję. (Wykonywa to).

II Czeladnik (obcierając się). To ja za te buciki księżnej pani nie chcę już floty, tylko takich całusów dziesięć ognistych, jak tego Csikosa i pani de Korponay z tej powieści Jokaja[29], co to czytałem w dzieciństwie.

Księżna (kierując ku niemu mały srebrny browning). Wiem: Biała dama dostaniesz dziesięć kul, jak ten Csikos.

I Czeladnik (zdumiony w najwyższym stopniu). To jako te piszą nieuświadomione literatniki te rozbabrywacze pojęciowego porządku, te nieczyste monisty, sakra ich pluga: życie sztuką, a sztuka życiem! Toż to mamy to, wicie, tu na naszej małej szewskiej scence to syćko, co te bałaganiaste łby się wymądrzają!

Scurvy (nagle opanowany, podnosi się). He, he!

Sajetan. Patrzcie: znowu se hehe-huje. Wynalazł pewnikiem coś nowego, czym się znowu nad nami wywyższy. To huśtawka, a nie człowiek. On też nie jest taki bardzo syty mówię wam: męczy się on wprost piekielnie, biedaczek, jako mówił niedawno na Wawelu, a nie na Skałce, jako chcieli inni, pochowany Karol Szymanowski[30]. Skałka je dla lokalnych sław, a nie dla prawdziwych geniuszy.

Scurvy (zębami, na zimno, rwąc kwiaty). Ja chcę i będę. Ja stanę na ich czele i wam pokażę zamek mojej duszy, największego człowieka mojej sfery, biednej, demokratycznej, niedojechanej do końca burżuazji. Ja muszę! Ja pokonam problem żołądkowy i postawię wasze zagadnienie na wyższej platformie ducha. Będziecie mnie jeszcze po rękach całować, wy moi bracia w nędzy duchowej.

Sajetan. Nikt cię nie prosi, ty Robercie Fraternité[31] jeden! My już nie potrzebujemy inteligentów minął wasz czas. Z wibrionów powstaliśmy w wibriony się obrócimy. Kocham zwierzęta. Czuję się naprawdę kuzynem jurajskich gadów i trylobitów sylurskich, a także świń i lemurów czuję związek z wszechstworzeniem rzadko to bywa, ale jest prawdą! Hej, hej! (Wpada w ekstazę).

Księżna (z zachwytem). Och, jakże kocham was za to, Sajetanie! Takim was kocham, śmierdzącego wszarza, ze słońcem wszechmiłości gadziej w sercu starego szewca naszej planety. Ja chyba będę waszą kiedyś dla samej formy, dla fasonu, dla szyku żeby tylko było to raz.

Sajetan (śpiewa na nutę mazurka).

Różnorodność przeżyć nigdy nie zaszkodzi,

Jeśli człek się przy tym nie bardzo zasmrodzi,

A gdy i to nawet, i tak nic nie szkodzi,

Bo właściwie mówiąc, kogo to obchodzi! Hej!

Księżna (sypiąc na niego kwiaty). Mnie obchodzi mnie! Ale nie deklamujcie już więcej, boście tacy wtedy niesmaczni, że aż strach. Muszę się was wstydzić. Ja to co inszego mogę sobie na to pozwolić, bom, wicie, popularnie mówiąc, Księżna to trudno. (krzyczy) Hej! Hej! Witaj, pospolitości! Odpocznę w tobie za wszystkie męki moje: moje i moich przodków i ich zadków. Nawet ten biedny Scurvy nie wydaje mi się dziś tak małym.

II Czeladnik. W tej kwestii przodków coś jest! Rodzice są czymś też to nie inkubator a więc i przodkowie dalsi są czymś też, u diabła! Tylko nie trzeba doprowadzać tego do absurdu jako te arystokraty i te demi-arystony. Tu jest istota rzeczy: w tej jednej rzeczy zalecam umiarkowanie. Bo najgorsza rzecz na świecie to polski arystokrata gorszy chyba od niego jest tylko polski półarystokrata, co się z niczego już wypusza. Geny, wicie. Ale znowu przecie dobermany i airedale-terriery...

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Похожие книги

Популярные книги автора