Tokarczuk Olga - Prawiek i inne czasy стр 25.

Шрифт
Фон

Siedziała w bzie, kiedy wnoszono wielki stojący zegar, którego serce dyndało w jedną i drugą stronę, odmierzając czas. Zegar zatem musiał być żywą istotą, skoro poruszał się sam z siebie. Widziała zabawki małego chłopczyka, pierwszego synka Misi, a potem kołyskę, którą kupiono dla następnego dziecka.

I dopiero kiedy poznała każdą rzecz, każdy najmniejszy przedmiot w nowym domu Boskich, zwróciła uwagę na chłopca w jej wieku. Bez był za niski i nie mogła widzieć, co robił chłopiec w swoim pokoju na strychu. Wiedziała, że to Izydor i że nie jest taki jak inne dzieci. Nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle. Miał dużą głowę i nie domknięte usta, z których sączyła się na brodę ślina. Był wysoki i chudy jak trzcina w stawie.

Któregoś wieczoru Izydor złapał siedzącą w bzie Rutę za nogę. Wyrwała mu się i uciekła. Ale po kilku dniach przyszła znowu, a on na nią czekał. Zrobiła mu miejsce obok siebie wśród gałęzi. Siedzieli tam cały wieczór i nie powiedzieli ani słowa. Izydor patrzył, jak żyje jego nowy dom. Zobaczył ludzi, którzy poruszają ustami i nie słychać tego, co mówią. Zobaczył ich chaotyczne wędrówki z pokoju do pokoju i do kuchni, i do spiżarni. Zobaczył bezgłośny płacz Antosia.

Rucie i Izydorowi podobało się wspólne milczenie na drzewie.

Zaczęli się teraz spotykać codziennie. Znikali z ludzkich oczu. Wychodzili przez dziurę w płocie na pole Malaka i szli wolską drogą w stronę lasu. Ruta zrywała rośliny z pobocza drogi: chlebek świętojański, komosę, lebiodkę, szczaw. Podsuwała je pod nos Izydorowi, żeby powąchał.

– To można jeść. I to można jeść. To też można jeść.

Przyglądali się z drogi Czarnej – błyszczącemu pęknięciu w samym środku zielonej doliny. Potem mijali rydzowy zagajnik, ciemny, pachnący grzybami, i wchodzili w las.

– Nie odchodźmy za daleko – protestował na początku Izydor, ale potem całkowicie zdał się na Rutę.

W lesie zawsze było ciepło i miękko, jak w wyłożonym aksamitem pudełku, w którym leżał medal Michała. Gdziekolwiek się położyć, tam leśna podłoga zasypana igłami ugina się lekko i tworzy idealnie dopasowane do ciała wgłębienie. Na górze było niebo poprzerastane czubkami sosen. Pachniało.

Ruta miała wiele pomysłów. Bawili się w chowanie i odnajdywanie, w udawanie drzew, w berka, w układanie z patyczków różnych figur, raz małych jak dłoń, czasem wielkich, na kawał lasu. Latem znajdowali całe polany żółte od kurek i przyglądali się statecznym grzybim rodzinom.

Ruta kochała grzyby bardziej niż rośliny i zwierzęta. Opowiadała, że prawdziwe królestwo grzybów jest ukryte pod ziemią, tam gdzie nigdy nie dochodzi słońce. Mówiła, że na powierzchnię ziemi wychodzą tylko grzyby skazane na śmierć albo za karę wygnane z królestwa. Tutaj giną od słońca, z ręki człowieka, podeptane przez zwierzęta. Prawdziwa podziemna grzybnia jest nieśmiertelna.

Jesienią oczy Ruty stawały się żółte i przenikliwe jak u ptaka. Ruta polowała na grzyby. Mówiła jeszcze mniej niż zwykle, Izydorowi wydawała się nieobecna. Wiedziała, w których miejscach na powierzchnię ziemi wychodzi grzybnia, gdzie wyciąga swoje macki na świat. Kiedy znalazła prawdziwka czy kozaka, kładła się przy nim na ziemi i długo go obserwowała, zanim pozwoliła zerwać. Ale najbardziej lubiła Ruta muchomory. Znała wszystkie ich ulubione polanki. Najwięcej muchomorów było w brzozowym lasku po drugiej stronie Gościńca. Tego roku, gdy boską obecność czuło się szczególnie wyraźnie w całym Prawieku, muchomory pojawiły się już na początku lipca i zarastały brzozowe polanki czerwonymi kapeluszami. Ruta skakała między nimi, ale tak, żeby ich nie zniszczyć. Potem kładła się między nie i zaglądała im pod czerwone sukienki.

– Uważaj, są trujące – ostrzegał ją Izydor, ale Ruta śmiała się.

Pokazywała Izydorowi różne muchomory, nie tylko czerwone: białe, zielonkawe albo takie, które udawały inne grzyby, na przykład pieczarki.

– Moja mama je zjada.

– Kłamiesz, są śmiertelnie trujące – oburzał się Izydor.

– Mojej mamie nie szkodzą. Ja też będę mogła je kiedyś jeść.

– Dobra, dobra. Uważaj na te białe. Są najgorsze.

Odwaga Ruty imponowała Izydorowi. Nie wystarczało mu jednak oglądanie grzybów. Chciał coś o nich wiedzieć. Znalazł w książce kucharskiej Misi cały rozdział poświęcony grzybom. Na jednej stronie były tam rysunki grzybów jadalnych, a na drugiej – niejadalnych i trujących. Następnym razem wyniósł pod swetrem książkę do lasu i pokazał rysunki Rucie. Nie wierzyła.

– Przeczytaj, co tu jest napisane – pokazała palcem podpis pod muchomorem.

–  Amanita muscaria.Muchomor czerwony.

– Skąd wiesz, że to jest tu napisane?

– Składam litery.

– Jaka to litera?

– A.

– A? I nic więcej? Tylko a?

– To jest em.

– Em.

– A to, jakby pół em, to jest en.

– Naucz mnie czytać, lzek.

Więc Izydor uczył Rutę czytać. Najpierw na książce kucharskiej Misi, potem przyniósł stary kalendarz. Ruta szybko chwytała naukę, ale też szybko nudziła się. Do jesieni Izydor nauczył Rutę prawie tyle, ile sam umiał.

Kiedyś, gdy czekał na nią w rydzowym zagajniku i przeglądał kalendarz, na białe kartki padł wielki cień. Izydor podniósł głowę i przeraził się. Za Rutą stała jej matka. Była bosa i wielka.

– Nie bój się mnie. Znam cię bardzo dobrze -powiedziała.

Izydor nie odezwał się.

– Jesteś mądrym chłopcem. – Uklękła przy nim i dotknęła jego głowy. – Masz dobre serce. Zajdziesz daleko w swoich podróżach.

Pewnym ruchem przyciągnęła go do siebie i przytuliła do piersi. Izydora poraziło odrętwienie czy lęk, przestał myśleć, jakby usnął.

Potem matka Ruty odeszła. Ruta grzebała patykiem w ziemi.

– Ona cię lubi. Zawsze pyta o ciebie.

– Pyta o mnie?

– Nawet nie wiesz, jaka ona jest silna. Podnosi wielkie kamienie.

– Żadna baba nie może być silniejsza niż chłop. – Izydor już się ockną!.

– Ona zna wszystkie tajemnice.

– Jakby była taka, jak mówisz, to nie mieszkałybyście w rozwalonej chałupie w lesie, ale w Jeszkotlach przy rynku. Chodziłaby w butach i w sukienkach, miałaby kapelusze i pierścionki. Wtedy byłaby naprawdę ważna.

Ruta opuściła głowę.

– Coś ci pokażę, chociaż to tajemnica.

Poszli za Wydymacz, minęli młodą dąbrówkę i szli teraz brzozowym zagajnikiem.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Популярные книги автора