Блейк Пирс - Ścigana стр 5.

Шрифт
Фон

Riley jednak ciągle sobie przypominała, że tak naprawdę nigdy nie byli funkcjonującą rodziną.

Czy to może się teraz zmienić?, zastanawiała się. I czy ja chcę, żeby to się zmieniło?

Riley czuła się rozdarta, a nawet trochę winna. Od dawna próbowała zaakceptować fakt, że prawdopodobnie w jej własnej przyszłości nie było Ryana. Możliwe, że w jej życiu był nawet inny mężczyzna.

Między nią a Billem zawsze istniało pewne przyciąganie. Ale od czasu do czasu oni także walczyli i kłócili się. Poza tym ich relacja zawodowa była wystarczająco wymagająca, nie trzeba było dodawać do niej romansu.

Jej miły i atrakcyjny sąsiad z sąsiedztwa, Blaine, wydawał się lepszą perspektywą, szczególnie że jego córka, Crystal, była najlepszą przyjaciółką April.

Mimo to, w takich momentach jak ten, Ryan wydawał się nadal być tym samym mężczyzną, w którym zakochała się tak wiele lat temu. Dokąd to wszystko zmierzało? Naprawdę nie miała pojęcia.

Drzwi gabinetu otworzyły się i wyszła doktor Lesley Sloat.

– Chciałybyśmy teraz porozmawiać z wami dwojgiem – oznajmiła z uśmiechem.

Riley już dawno polubiła niską, krępą, dobroduszną psycholożkę, a April najwyraźniej też żywiła do niej sympatię.

Riley i Ryan weszli do biura i usiedli na wygodnych tapicerowanych krzesłach. Siedzieli twarzą do April, która z kolei siedziała na kanapie obok doktor Sloat. April uśmiechała się słabo. Doktor Sloat skinęła głową, żeby zaczęła mówić.

– Coś się wydarzyło w tym tygodniu – zaczęła April. – Trochę trudno o tym mówić…

Oddech Riley przyspieszył i poczuła, że jej serce zabiło szybciej.

– To ma związek z Gabrielą – dodała April. – Może powinna być tutaj dzisiaj, aby o tym porozmawiać, ale nie ma jej, więc…

Głos April ucichł.

Riley była zaskoczona. Gabriela, tęga kobieta w średnim wieku pochodząca z Gwatemali, przez lata była ich gospodynią. Zamieszkała w nowym domu z Riley i April i była jak członek rodziny.

April wzięła głęboki oddech i kontynuowała:

– Kilka dni temu powiedziała mi coś, czego ci nie powiedziałam. Ale myślę, że powinnaś to wiedzieć. Gabriela powiedziała, że musi odejść.

– Dlaczego? – Riley westchnęła.

Ryan wyglądał na zdezorientowanego.

– Czy nie płacisz jej wystarczająco dużo? – zapytał.

– To przeze mnie – wyjaśniła April. – Powiedziała, że nie może już tego robić. Powiedziała, że powstrzymywanie mnie przed skrzywdzeniem siebie lub chronienie śmiercią z rąk zabójcy to dla niej zbyt duża odpowiedzialność.

April przerwała. Łza napłynęła jej do oka.

– Powiedziała, że było mi zbyt łatwo wymknąć się bez jej wiedzy. Nie mogła spać w nocy, bo zastanawiała się, czy narażam się na niebezpieczeństwo. Powiedziała, że teraz, kiedy znów jestem zdrowa, natychmiast się wyprowadza.

Riley była wstrząśnięta. Nie miała pojęcia, że Gabriela myślała o czymś takim.

– Błagałam ją, żeby tego nie robiła – wyjaśniła April. – Rozpłakałam się, ona też, ale nie mogłam przekonać jej do zmiany zdania i byłam przerażona.

April stłumiła szloch i wytarła oczy chusteczką.

– Mamo – ciągnęła April – właściwie padłam przed nią na kolana. Obiecałam, że nigdy, przenigdy nie sprawię, że znowu poczuje się w ten sposób. Wreszcie… w końcu przytuliła mnie i powiedziała, że nie wyjedzie tak długo, jak długo dotrzymam mojej obietnicy. I ja tej obietnicy dotrzymam. Naprawdę. Mamo, tato, nigdy więcej nie sprawię, że ty, Gabriela czy ktokolwiek inny będzie się o mnie tak martwić.

Doktor Sloat poklepała April po dłoni i uśmiechnęła się do Riley i Ryana.

Dodała:

– Myślę, że April próbuje wam powiedzieć, że wyszła na prostą.

Riley zobaczyła, jak Ryan wyjmuje chusteczkę i ociera oczy. Bardzo rzadko widziała go płaczącego. Rozumiała, jak się teraz czuł. Ona także poczuła ścisk w gardle. To Gabriela – nie Riley czy Ryan – sprawiła, że April wreszcie oświeciło.

Mimo to Riley była niesamowicie wdzięczna, że jej rodzina będzie razem i w dobrym zdrowiu na Boże Narodzenie. Zignorowała strach, który czaił się głęboko w środku – to okropne uczucie, że potwory w jej życiu zabiorą jej święta.

Rozdział 3

Kiedy Shane Hatcher wszedł do więziennej biblioteki w dzień Bożego Narodzenia, zegar ścienny wskazywał dokładnie dwie minuty przed wyznaczoną godziną.

Idealne wyczucie czasu, pomyślał.

Za kilka minut miał się uwolnić.

Bawiły go wiszące tu i ówdzie ozdoby świąteczne – wszystkie wykonane z kolorowego styropianu, oczywiście – żadnych twardych elementów, ostrych krawędzi, ani nic przydatnego, jak na przykład sznurek. Hatcher spędził wiele świąt bożonarodzeniowych w Sing Sing, a pomysł, by przywołać tu świąteczny nastrój, zawsze wydawał mu się absurdalny. Niemal roześmiał się głośno, kiedy zobaczył Freddy’ego, małomównego bibliotekarza więziennego, ubranego w czerwoną czapkę świętego Mikołaja.

Siedzący przy biurku Freddy odwrócił się do niego i uśmiechnął się trupim uśmiechem. Ten uśmiech powiedział Hatcherowi, że wszystko szło zgodnie z planem. Hatcher w milczeniu skinął głową i odwzajemnił uśmiech. Następnie Hatcher wszedł między dwa regały i czekał.

Gdy zegar odmierzał godzinę, Hatcher usłyszał dźwięk otwieranych drzwi rampy załadunkowej na drugim końcu biblioteki. Po kilku chwilach przyjechał kierowca ciężarówki. Pchał duży plastikowy kosz na kółkach. Drzwi do rampy zamknęły się za nim z łoskotem.

– Co masz dla mnie w tym tygodniu, Bader? – zapytał Freddy.

– A jak myślisz, co mogę mieć? – odpowiedział kierowca. – Książki, książki i jeszcze więcej książek.

Kierowca szybko zerknął w kierunku Hatchera, po czym odwrócił się. Kierowca oczywiście wiedział o planie. Od tego momentu zarówno kierowca, jak i Freddy traktowali Hatchera tak, jakby go w ogóle tam nie było.

Świetnie, pomyślał Hatcher.

Bader i Freddy razem wyładowali książki na stalowy stół na kółkach.

– Co powiesz na filiżankę kawy w kantynie? – powiedział Freddy do kierowcy. – A może jakiś gorący ajerkoniak? Podają to na święta.

– Brzmi świetnie.

Gdy dwaj mężczyźni wychodzili przez wahadłowe podwójne drzwi z biblioteki, prowadzili niedbałą pogawędkę.

Hatcher stał przez chwilę w milczeniu, przyglądając się dokładnemu położeniu pojemnika. Zapłacił strażnikowi, by przez kilka dni stopniowo poruszał kamerą monitorującą, aż w bibliotece pojawił się martwy punkt – taki, którego strażnicy obserwujący monitory jeszcze nie zauważyli. Wyglądało na to, że kierowca trafił w dziesiątkę.

Hatcher wyszedł cicho spomiędzy regałów i wszedł do kosza. Kierowca zostawił na dole gruby, ciężki koc. Hatcher naciągnął koc na siebie.

To była jedyna faza planu Hatchera, w której obawiał się, że wszystko mogło pójść nie tak. Wątpił jednak, czy nawet gdyby ktoś wszedł do biblioteki, zajrzałby do kosza. Inni, którzy normalnie mogliby dokładnie sprawdzić ciężarówkę z książkami po jej opuszczeniu, również zostali opłaceni.

Nie, żeby był zmartwiony czy zdenerwowany. Nie czuł takich emocji już od trzech dekad. Człowiek, który nie miał nic do stracenia w życiu, nie miał powodu do niepokoju czy lęku. Jedyne, co mogło go zainteresować, to obietnica tego, co nieznane.

Leżał pod kocem, uważnie nasłuchując. Słyszał, jak zegar ścienny odmierza minutę.

Jeszcze pięć minut, pomyślał.

Taki był plan. Te pięć minut dałoby Freddy’emu możliwość wyparcia się. Mógłby szczerze powiedzieć, że nie widział Hatchera wchodzącego do kosza. Mógłby powiedzieć, że myślał, że Hatcher faktycznie wcześniej opuścił bibliotekę. Po pięciu minutach Freddy i kierowca mieli wrócić, a Hatcher zostanie wywieziony z biblioteki, a następnie z więzienia.

W międzyczasie Hatcher pozwolił swoim myślom skupić się na tym, co zamierzał zrobić ze swoją wolnością. Niedawno usłyszał wiadomości, które sprawiły, że warto było ryzykować – a nawet, że to ryzyko było interesujące.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора