Грейс Фиона - Śmierć i pies стр 8.

Шрифт
Фон

Lacey jęknęła. Nie była tak opanowana jak Tom ani tak przyjacielska jak Brooke. Miała przeczucie, że to spotkanie skończy się katastrofą.

–Popatrz na te starocie – powiedział Buck do żony. – Po co to komu? Dlaczego w ogóle chciałaś tu przyjść, Daisy? Nie da się tu oddychać – jego wzrok zatrzymał się na Chesterze. – I znowu ten ohydny pies!

Lacey zacisnęła zęby tak mocno, że myślała, że pękną. Postanowiła przyjąć spokojną postawę à la Tom i podeszła do pary.

–Obawiam się, że Wilfordshire to małe miasteczko – powiedziała. – Będziecie ciągle wpadać na tych samych ludzi. I na te same psy.

–To ty – powiedziała Daisy, która musiała rozpoznać Lacey. – To twój sklep? – Jej głos był piskliwy i denerwujący, raczej nie wskazywał na wysoką inteligencję.

–Dokładnie – potwierdziła Lacey, a jej zdenerwowanie rosło. Pytanie Daisy brzmiało bardziej jak oskarżenie.

–Kiedy usłyszałam twój akcent w cukierni, myślałam, że jesteś turystką – mówiła dalej Daisy. – Ale ty tu mieszkasz? – skrzywiła się. – Dlaczego ze Stanów przeprowadziłaś się tutaj?

Lacey czuła, że każdy mięsień w jej ciele zaczyna sztywnieć. Gotowało się w niej.

–Pewnie z tych samych powodów, dla których wy tu przyjechaliście – odpowiedziała z całym opanowaniem, które z siebie wykrzesała. – Plaża. Ocean. Wieś. Piękna architektura.

–Daisy – warknął Buck. – Możesz się streszczać i znaleźć to, po co mnie tutaj zaciągnęłaś?

Daisy wyjrzała za ladę.

–Nie ma go – spojrzała na Lacey. – Co się stało z mosiężną machiną, która tu leżała?

Mosiężną machiną? Lacey próbowała sobie przypomnieć, nad którymi antykami pracowała przed przyjściem Giny.

Daisy próbowała wyjaśnić.

–Taki jakby kompas z przyczepionym teleskopem. Do żeglowania. Zobaczyłam go przez okno, kiedy sklep był zamknięty. Już go sprzedałaś?

–Chodzi o sekstant? – spytała i zmarszczyła brwi ze zdziwieniem. Co Daisy, ta głupiutka blondynka, zamierzała zrobić z antycznym sekstantem?

–Dokładnie! – krzyknęła Daisy. – Sekstant.

Buck zarechotał. Nazwa najwyraźniej go rozbawiła.

–W domu masz za mało sekstantu? – próbował zażartować.

Daisy zachichotała, ale Lacey jej śmiech wydał się wymuszony, jakby jego jedyną funkcją było sprawienie przyjemność Buckowi.

Lacey, z kolei, nie było do śmiechu. Skrzyżowała ramiona i uniosła brwi.

–Obawiam się, że sekstant nie jest na sprzedaż – wyjaśniła, starając się skupić uwagę na Daisy. Buck naprawdę nie pomagał jej w zachowaniu spokoju. – Wszystkie marynistyczne antyki będą licytowane podczas jutrzejszej aukcji. Nie są na sprzedaż.

Daisy wydęła usta.

–Ale chcę go mieć. Buck zapłaci podwójną cenę. Zapłacisz, Bucky? – pociągnęła go za ramię.

Lacey wtrąciła się, zanim Buck miał szansę odpowiedzieć.

–Przykro mi, ale to niemożliwe. Nie wiem, ile za niego dostanę. O to właśnie chodzi w aukcjach. To rzadki okaz i wielu pasjonatów zjedzie się z całego kraju, żeby wziąć udział w jego licytacji. Nie mam pojęcia, za ile zostanie sprzedany. Jeśli sprzedam go teraz, mogę sporo stracić, a cały przychód pójdzie na cele charytatywne, więc nie mogę ryzykować.

Na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka. Dopiero wtedy Lacey zdała sobie sprawę z tego, jak wielkim mężczyzną był Buck. Miał sporo ponad metr osiemdziesiąt i był dwa razy szerszy od Lacey, jak stary dąb. Zarówno jego rozmiar jak i zachowanie wzbudzały strach.

–Nie słyszałaś, co powiedziała moja żona? – warknął. – Chcę kupić to twoje ustrojstwo, więc po prostu powiedz, ile.

–Słyszałam, co powiedziała – odparła Lacey, która nie zamierzała odpuścić. – To moje słowa zostały zignorowane. Sekstant nie jest na sprzedaż.

Brzmiała pewniej, niż się czuła. Alarm w jej głowie włączył się i podpowiadał, że pakuje się w niebezpieczną sytuację.

Buck zrobił krok w przód, rzucając na Lacey złowrogi cień. Chester stanął u jej boku i zawarczał, jednak Buck nawet nie drgnął i zupełnie zignorował psa.

–Odmawiasz mi sprzedaży? – powiedział. – To w ogóle jest legalne? Co jest nie tak z moimi pieniędzmi? – wyciągnął zwitek banknotów z kieszeni i pomachał nim przed nosem Lacey. Jego zachowanie z niegrzecznego zamieniło się w najzwyczajniej agresywne. – Jest na nim królowa i wszystko inne. Czego ci jeszcze trzeba?

Chester zaczął zajadle szczekać. Lacey gestem kazała mu przestać, a on posłuchał, jednak dalej był w pełnej gotowości, żeby zaatakować, kiedy tylko dostanie na to pozwolenie.

Lacey skrzyżowała ręce na piersi i nie ustąpiła na krok, mimo tego, że musiała zadrzeć głowę, żeby spojrzeć na Bucka. Nie pozwoli nikomu się zastraszyć. Nie pozwoli zniszczyć temu przykremu, prostackiemu mężczyźnie aukcji, w którą włożyła tyle pracy i na którą tak czekała.

–Jeśli chcesz kupić sekstant, będziesz musiał przyjść na aukcję i licytować – powiedziała.

–Bez obaw, przyjdę – powiedział Buck i zmrużył oczy. Pogroził palcem przed twarzą Lacey. – O to się nie martw, przyjdę na pewno. I Buckland Stringer znowu wygra.

Po tych słowach para opuściła sklep, tak szybko, że Lacey potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie. Chester podbiegł do okna, oparł łapy na szybie i warczał, wpatrując się w plecy odchodzącej pary. Lacey też im się przyglądała, aż zniknęli z pola widzenia. Dopiero wtedy zauważyła, jak szybko bije jej serce i jak bardzo drżą jej nogi i ręce. Musiała przytrzymać się lady, żeby odzyskać równowagę.

Tom miał rację! Nie powinna zapeszać i mówić, że ta dwójka nie ma powodu, żeby odwiedzić jej sklep. Ale skąd mogła wiedzieć, że coś może ich zainteresować? Ciężko było się domyślić, że Daisy marzy o własnym antycznym sekstancie!

–Och, Chester – powiedziała, a głowę wsparła na pięściach. – Po co mówiłam im o aukcji?

Pies zaskomlał na dźwięk jej zasmuconego głosu.

–Jutro znowu będę musieć się z nimi użerać! – jęknęła. – I jakie są szanse, że potrafią się zachować na aukcji? To będzie katastrofa.

W mgnieniu oka cała ekscytacja jutrzejszą aukcją rozwiała się jak dym. Jej miejsce zajął niepokój.

ROZDZIAŁ 4

Po spotkaniu z Buckiem i Daisy, Lacey poczuła, że najwyższy czas zamknąć już sklep. Dzisiaj Tom miał przygotować dla nich kolację i perspektywa zwinięcia się w kłębek na kanapie z kieliszkiem wina wydawała się jej niesamowicie kusząca. Jednak wciąż musiała podliczyć kasę, posprzątać, zamieść podłogi, wyczyścić ekspres do kawy… Ale Lacey nie narzekała. Kochała swój sklep i wszystkie związane z nim zajęcia.

Kiedy w końcu skończyła i skierowała się do wyjścia z Chesterem u boku, ramiona żelaznego zegara wskazywały na siódmą, a na zewnątrz panował mrok. Wraz z przyjściem wiosny dni stały się dłuższe, jednak Lacey jeszcze nie udało się z nich skorzystać. Ale i tak czuła  zmianę atmosfery. Miasteczko stało się ożywione, kawiarnie i bary zamykały się później, a ogródki piwne pełne były ludzi popijających kawy i piwa. W wiosennym powietrzu unosił się odświętny nastrój.

Lacey zamknęła sklep. Od czasu włamania stała się bardzo ostrożna, jednak nawet jeśli włamanie nigdy nie miałoby miejsca, zrobiłaby tak samo – traktowała sklep jak swoje dziecko. Dbała o niego i chciała go chronić. Sklep był jej miłością od pierwszego wejrzenia.

–Kto by pomyślał, że można zakochać się w sklepie? – zastanawiała się na głos z głośnym westchnieniem, pełnym zadowolenia z życia i tego, jak się potoczyło.

Chester u jej boku zaskomlał. Lacey pogłaskała go po łbie.

–Tak, tak, w tobie też jestem zakochana, nie martw się!

Słowo „zakochana” przypomniało jej o planach na wieczór z Tomem i spojrzała w kierunku jego cukierni.

Ze zdziwieniem odkryła, że wszystkie światła dalej były włączone. Coś musiało się stać. Tom przyjeżdżał do cukierni o nieludzkiej piątej rano, żeby przygotować wszystko dla tłumu ludzi, którzy o siódmej szli do pracy i zawsze zamykał o piątej po południu. Ale była siódma, a on najwyraźniej dalej był w środku. Jego potykacz dalej stał przed drzwiami, a znak na drzwiach mówił „otwarte”.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора