Грейс Фиона - Śmierć i pies стр 5.

Шрифт
Фон

Jeśli Tom zaproponowałby to wczoraj, przed jej rozmową z Davidem, Lacey nie musiałaby zastanawiać się nad tym dłużej niż sekundę. Ale nagle wspólne planowanie przyszłości ze swoim nowym wybrankiem – nawet tej nie dalszej niż dwa tygodnie – wydało się jej kiepskim pomysłem. Oczywiście, Tom nie miał powodów, żeby wątpić w sukces ich związku. Ale Lacey dopiero co sfinalizowała swój rozwód. Pojawiła się w jego dosyć poukładanym świecie w momencie, kiedy dosłownie wszystko w jej życiu uległo zmianie – jej praca, jej dom, jej kraj i jej status w związku! Dopiero co opiekowała się Frankim, swoim siostrzeńcem, kiedy jej siostra wybierała się na kolejną skazaną na porażkę randkę. Teraz przeganiała owce ze swojego ogródka. Krzyki Saski, swojej szefowej w firmie projektującej wnętrza w Nowym Jorku, zamieniła na wyprawy do Londynu w poszukiwaniu antyków ze swoją odzianą w sweterek towarzyszką i dwoma psami pasterskimi. Potrzebowała chwili, żeby ochłonąć i zastanowić się, czego chce.

–Zobaczę, ile będę miała pracy w sklepie – odpowiedziała niezobowiązująco. – Aukcja zabiera mi więcej czasu, niż myślałam.

–Jasne – odpowiedział Tom,  który najwyraźniej nie zauważył wzburzenia Lacey. Czytanie między wierszami nie należało do jego mocnych stron i była to kolejna rzecz, którą Lacey w nim lubiła. Lubił stawiać sprawy jasno. W przeciwieństwie do jej matki i siostry, które rozkładały wszystkie jej słowa na czynniki pierwsze, Tom zawsze mówił to, co miał na myśli i tego oczekiwał od innych.

W tym momencie zadzwonił dzwonek w drzwiach cukierni. Wzrok Toma powędrował nad ramię Lacey, a ona obserwowała pojawiający się na jego twarzy grymas. Spojrzał z powrotem na nią.

–Świetnie – powiedział pod nosem. – Zastanawiałem się, kiedy przyjdzie moja pora na tę dwójkę. Wybacz na chwilę.

Wstał i wyszedł zza lady. Lacey zaciekawiło, kto mógł wywołać taką żywiołową reakcję u Toma – Toma, który zawsze był towarzyski i przyjacielski. Obróciła się na krześle.

Klienci, którzy weszli do cukierni, mężczyzna i kobieta, wyglądali, jakby uciekli z planu filmu o głębokim południu Stanów Zjednoczonych. Mężczyzna miał na sobie pastelowy, niebieski garnitur i kowbojski kapelusz. Kobieta – znacznie młodsza, zauważyła cierpko Lacey, co najwyraźniej było preferencją mężczyzn w średnim wieku – miała na sobie wściekle różowy, dwuczęściowy kostium, tak jasny, że zaczął przyprawiać Lacey o ból głowy i który gryzł się z jej jasnymi blond włosami à la Dolly Parton.

–Przyszliśmy na degustację – warknął mężczyzna. Był Amerykaninem, a jego gwałtowność wydała się zupełnie nie na miejscu w małej, słodkiej cukierni Toma.

Boże, mam nadzieję, że nie brzmię tak samo – pomyślała Lacey z lekkim zażenowaniem.

–Oczywiście – odpowiedział Tom z uprzejmością, a jego brytyjski styl bycia wydał się jeszcze bardziej uwydatniony. – Czego chcielibyście spróbować? Mam ciasta i…

–Fuj, Buck, tylko nie to – powiedziała kobieta do mężczyzny i szarpnęła go za ramię, wokół którego była owinięta. – Wiesz, że mam wzdęcia po pszenicy. Poproś o coś innego.

Lacey mimowolnie uniosła brwi w górę. Czy ta kobieta naprawdę nie mogła sama zadać pytania?

–Macie czekoladę? – zapytał, a raczej zażądał Buck prostackim tonem.

–Mamy – odparł Tom, odporny na gburowatość mężczyzny i nieporadność wiszącej na jego ramieniu kobiety.

Zaprowadził ich do odpowiedniej wystawy i ruchem ręki zaprezentował czekoladki. Buck chwycił jedną swoimi tłustymi rękami i wepchnął ją do ust.

Niemal natychmiast wypluł ją z powrotem. Kleista, w połowie przeżuta masa wylądowała na ziemi.

Chester, który do tej pory siedział spokojnie u stóp Lacey, zerwał się z podłogi i rzucił się w kierunku czekolady.

–Chester. Nie – zatrzymała go Lacey ostrym tonem, którego zawsze słuchał. – To trucizna.

Owczarek spojrzał najpierw na nią, a potem z żalem na czekoladę, ale w końcu wrócił na swoje miejsce u stóp Lacey z miną skarconego dziecka.

–Fuj, Buck, tu jest pies – skarżyła się blondynka. – Jakie to niehigieniczne.

–Higiena to jego najmniejszy problem – zadrwił  Back i spojrzał na Toma, który wyglądał na zmieszanego. – Twoja czekolada smakuje ohydnie!

–Amerykańska i angielska czekolada są inne – powiedziała Lacey, czując, że musi stanąć w obronie Toma.

–Co pani nie powie – odparł Buck. – To na nic nie smakuje! I królowa je coś takiego? Przydałoby się tu coś porządnego ze Stanów.

Tom jakimś cudem nie tracił spokoju, jednak Lacey czuła, że gotuje się w środku.

Kiedy prostacki mężczyzna i jego tandetna żona w końcu wyszli ze sklepu, Tom wziął chusteczkę i zaczął wycierać wyplutą czekoladę.

–Zero kultury osobistej – powiedziała Lacey z niedowierzaniem, kiedy Tom sprzątał.

–Zatrzymali się w pensjonacie U Carol – wyjaśnił, wycierając kafelki na kolanach. – Powiedziała, że są tragiczni. Mężczyzna, Buck, odsyła każde danie do kuchni. Po tym, jak zjadł połowę, muszę zaznaczyć. Jego żona twierdzi, że dostaje wysypki od szamponów i mydła, ale kiedy Carol przynosi jej coś nowego, dziwnym trafem nie potrafi ich znaleźć – wstał z ziemi i potrząsnął głową. – Wszystkim dają się we znaki.

–Hm – Lacey wsadziła ostatni kawałek rogalika do ust. – W takim razie mam szczęście. Raczej nie interesują ich antyki.

Tom zastukał w ladę.

–Lepiej odpukaj, Lacey. Nie wywołuj wilka z lasu.

Lacey już chciała powiedzieć, że nie wierzy w przesądy, ale przypomniał jej się starszy mężczyzna i figurka baleriny. Postanowiła nie kusić losu i zastukała w drewniany blat.

–Okej, odpukuję. A teraz czas na mnie. Dalej mam mnóstwo rzeczy do wycenienia na jutrzejszą aukcję.

Lacey podniosła wzrok na dźwięk dzwonka do drzwi. Do środka wtoczyła się gromadka dzieci. Wyglądały odświętnie, a na głowach miały czapeczki. Jedna z nich, pulchna blondynka w stroju księżniczki z balonem w ręku, oznajmiła wszem wobec:

–Dziś są moje urodziny!

Lacey odwróciła się do Toma z lekko ironicznym uśmiechem.

–Wygląda na to, że masz ręce pełne roboty.

Tom zastygł w bezruchu, a na jego twarzy malowało się przerażenie.

Lacey zeskoczyła z krzesła, delikatnie pocałowała Toma i zostawiła go sam na sam z bandą głodnych ośmiolatek.

*

Lacey wróciła do sklepu i zaczęła wyceniać ostatnie marynistyczne antyki na jutrzejszą aukcję.

Najbardziej nie mogła doczekać się licytacji sekstantu, który znalazła w zupełnie niepozornym miejscu, w miejscowym second-handzie. Weszła do niego, żeby kupić stare konsole do gier, które zobaczyła na wystawie – jej siostrzeniec, Frankie, który nie wstawał sprzed komputera, padłby z wrażenia – i wtedy go zauważyła. Sekstant z początku XIX wieku, w podwójnej ramie, wykonany z mahoniu i hebanu! Wepchnięty na półkę między kubki z nadrukiem i obrzydliwie słodkie misie pluszowe.

Lacey nie mogła uwierzyć własnym oczom. W końcu dopiero zaczęła swoją przygodę z antykami. Znalezienie takiego okazu graniczyło z cudem. Jednak kiedy w pośpiechu zaczęła badać przedmiot, na jego spodzie znalazła inskrypcję „Bate, Poultry, London”, co potwierdziło, że trzymała w rękach oryginalnego, niesamowicie rzadkiego Roberta Brettella Bate’a!

Lacey natychmiast zadzwoniła do Percy’ego, do jednej osoby na świecie, która mogła zrozumieć jej ekscytację. I tak właśnie się stało. Mężczyzna brzmiał, jakby Święta przyszły szybciej w tym roku.

–Co zamierzasz z nim zrobić? – zapytał. – Musisz zorganizować aukcję. Takiego okazu nie wystawia się na eBay’u. Zasługuje na odrobinę zamieszania.

Lacey zdziwiła się lekko, że ktoś w wieku Percy’ego wie, czym jest eBay, jednak jej umysł zatrzymał się słowie „aukcja”. Czy to właśnie powinna zrobić? Urządzić aukcję tak szybko po ostatniej? Podczas swojej pierwszej aukcji miała do sprzedania całe wyposażenie wielkiej, wiktoriańskiej posiadłości. Teraz miała jeden cenny przedmiot. Poza tym sklep z używanymi rzeczami należał do fundacji. Lacey czuła, że kupienie sekstantu za taki bezcen byłoby niemoralne.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора