Przypomniał jej o znamieniu, które Mistrz odcisnął na jej ramieniu, lecz ona wciąż szukała sposobu, by go usunąć. Zapewniła Vincenta, że jej następnym celem będzie włamanie się do pewnego sejfu, w którym, jak wiedziała, znajduje się księga zaklęć mogąca pomóc jej w walce z demonicznym znamieniem... Nie powiedziała mu tylko, że to sejf jej dziadka. Vincent nawet nie wiedział, że miała dziadka.
Dwie ostatnie misje, na które zostali wysłani, były tak niebezpieczne, że za każdym razem niewiele brakowało, by zginęła, i tak właśnie by się stało, gdyby Vincenta tam nie było, by przejąć obrażenia za nią. Poddał się, by mogła uciec. Obydwa razy został brutalnie zabity, a jego ciało porzucone, tylko po to, by po przebudzeniu wrócić do zdrowia.
W końcu zgodził się, że to staje się zbyt niebezpieczne dla niej, by pozostawać w pobliżu, Vincent zaoferował jej pomoc w ucieczce. Tak się złożyło, że następna misja zaprowadziła ich z powrotem do tego samego muzeum, w którym spotkali się po raz pierwszy. Zadanie polegało na kradzieży urządzenia, które po uruchomieniu miało obezwładniać wszystkie demony znajdujące się w promieniu stu jardów od niego. Idealnie.
Plan zakładał, że tylko jedno z nich powróci z tego zadania. Mieli nadzieję, że gdy Vincent przekaże urządzenie Mistrzowi, demon będzie bardziej skupiony właśnie na nim, ponieważ było ewidentnie bronią przeciwko jego rodzajowi i nie zaatakuje jej od razu, dając jej czas na dotarcie do zaklęcia, którego potrzebowała, by przeciwdziałać piętnu, jakie nałożył na nią Mistrz.
Z łatwością ukradli przedmiot, który dla niej wyglądał jak dziesięcioboczna metalowa kostka Rubika, pokryta złotymi symbolami zamiast kolorami. Kiedy tam byli, znokautowali strażników i ukradli ich broń. Vincent odwrócił się do niej i powiedział krótko: "żegnaj przyjacielu", dając jej przy tym szybki pocałunek w policzek.
Problem pojawił się, gdy przy wyjściu z muzeum zastali Mistrza i hordę demonów czekających na nich. Mistrz roześmiał się, mówiąc, że znak, który jej dał, ostrzegł go przed tym, co planowała... nawet co do faktu, że była wnuczką Kameleona i biegła prosto tam, gdzie znajdował się cały sejf przedmiotów, którymi był teraz zainteresowany... wliczając w to orbital duszy. Mistrz skinął głową Vincentowi, dziękując mu za utrzymanie jej w rozproszeniu i nieświadomości prawdziwej mocy znaku.
Spojrzała na Vincenta z wyrzutem, po czym wyrwała mu urządzenie z ręki modląc się, że wie co robi, gdy zaczęła je szybko obracać. Miała obsesję na punkcie obrazu Sześcianu, zanim przybyła do muzeum, by go ukraść i wykorzystała to wspomnienie, by szybko połączyć ze sobą symbole.
Jeden po drugim, demony zaczęły padać w agonalnym bólu, ale nie Mistrz... nie, ten skurwiel zaczął iść prosto w jej stronę z wściekłym błyskiem w oczach.
Wtedy Vincent się poruszył. Nie zauważyła, że wyjął starożytne ostrze z tego samego ukrytego skarbca, w którym znajdował się sześcian, ale miał je w dłoni i przyłożył do gardła demona. W równie szybkim ruchu, demon przebił swą rękę przez klatkę piersiową Vincenta i wyszedł mu zza pleców.
"Uciekaj," mruknął Vincent krótko przed tym, jak jego oczy zamknęły się, a głowa demona upadła na ziemię obok niego.
Wszystkie pozostałe demony patrzyły na nią z leżącej na brzuchu pozycji, położyła więc Sześcian u swych stóp i zrobiła dokładnie to, co kazał jej Vincent... zaczęła gnać jak diabli.
Nie miała pojęcia, czy Mistrz powiedział komukolwiek to, co o niej wiedział i modliła się, by ten chciwy sukinsyn nie podzielił się jej sekretami w obawie, że inny demon prześcignie go w zdobyciu legendarnego orbitala duszy. Jej myśli wciąż powracały do Vincenta, zastanawiając się, czy nic mu nie jest, czy nie był torturowany za rolę, jaką odegrał w jej ucieczce.
Nie mogli go przecież permanentnie zabić, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że jest wiele gorszych rzeczy niż śmierć... jedną z nich jest bycie brutalnie zabijanym raz za razem. Zerknęła z powrotem na swoje znamię, wiedząc, że musi zdobyć owe zaklęcie i zneutralizować znak, aby poświęcenie Vincenta nie poszło na marne. Kiedy na nowo nabrała sił, zmyła z twarzy gorącą wodą prysznica czyste łzy.
W tym samym czasie na piętrze Ren gwałtownie przerwał chodzenie w kółko i spojrzał prosto w dół, kiedy usłyszał pompowanie wody przez system. Na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek, gdy zdał sobie sprawę, że stoi bezpośrednio nad łazienką, w której była Lacey. Jego wzrok podążył za dźwiękiem w kierunku ściany, gdzie rury, które przepompowywały wodę przez wszystkie pomieszczenia, schodziły na dół do podłogi i do schronu przeciw bombowego.
Była pod prysznicem już wystarczająco długo, więc postanowił ponowić próbę podsłuchiwania.
Podszedł więc bliżej rur, kładąc dłoń na tej odpowiedniej i zamknął oczy, koncentrując się na wskaźniku temperatury podgrzewacza wody. Kiedy pod jego palcami na mosiężnej rurze pojawił się szron, na jego ustach zagościł satysfakcjonujący uśmiech. Przeraźliwy krzyk, który rozbrzmiał w schronie bombowym, sprawił, że wszyscy poza Renem podskoczyli z zaskoczenia.