Kiedy w szałasie Bartyzka zawiązało się Towarzystwo Przyjaciół Czytania, spokojny Grudziński został jego prezesem, bo czyta płynnie nie tylko powiastki, ale nawet wiersze.
O tym się później obszernie opowie.
Rozdział piąty
Przedhistoryczne czasy górki pod dziką gruszą. Niezawodny przepis na budowanie domków z piasku. Narodziny, rozwój, zagłada.
Na górce koło dzikiej gruszy w ubiegłym sezonie wznosiła się groźna forteca. Jakkolwiek już dwa tygodnie upłynęły od ostatnich bojów i niejeden deszcz zmywał dumną twierdzę doskonale się zachowały jej wały i rowy; widnieje jeszcze kopiec pułkownika Suchty, część pierwszego i cały fort drugi, i chłopcy uczą się dawać nurki z wałów i pływać tu na piasku.
I tu oto, na polu krwawych walk, pierwsi budowniczowie: Bień, Iwanicki i Słotwiński wznieśli pierwszy domek z piasku, otoczyli go ogródkiem z gałązek i kwiatów i ogrodzili parkanem z patyków. Domek był bardzo pierwotny: nie miał ani drzwi, ani okien, ani komina. Nie uwłacza to jednak honorowi naszych budowniczych. I pierwszy parowóz, i pierwsza maszyna drukarska były również niedoskonałe i dopiero całe pokolenia następców pracowały nad ulepszeniem wiekopomnego wynalazku.
Właściwie Bień, Iwanicki i Słotwiński nie byli wynalazcami, bo jak wieść niesie już w Warszawie sztuka budowania domków z piasku święciła liczne tryumfy. Oto na Nowej Pradze zbudowali raz chłopcy całą Jasną Górę, nie zapomnieli nawet o szwedzkich kulach, bo w murach częstochowskiego klasztoru tkwiły jagody czeremchy.
Tym niemniej zasługa ich jest wielka, że potrafili w odległej Wilhelmówce rozniecić ognisko szczerego zapału dla budownictwa.
Nie posiadam dość danych, by twierdzić stanowczo, wyrażam jednak przypuszczenie, że domki z piasku z biegiem czasu przetworzyły się w szałasy z gałęzi, szałasy tak dostojne, że nawet pastuch chronił się w nich przed spieką43, a raz nawet przed burzą.
Zabawa w domki z piasku, pierwsza wspólna zabawa na wspólnym terenie, w ciągu trzech dni powstała, przeżyła okres rozkwitu i upadku.
Niezawodny przepis na budowanie domków z piasku zachowałem i przytaczam w całości, by służył przyszłemu historykowi, gdy zechce pisać dzieje górki koło dzikiej gruszy:
Bierze się kupkę piasku i się ją oklepuje. Jak się ją już oklepie, to się ją gładzi. Piasek trzeba brać z głęboka, bo na wierzchu jest suchy, a z suchego nie chce się robić, bo się sypie, a wieża to się już nigdy nie ulepi. Jak się kupkę oklepie i ogładzi, to już teraz wszystko zależy od tego, co się chce zrobić. Drzwi i ramy okien robi się z patyków, a do ozdoby i na baszty bierze się szyszki zwyczajne albo lepiej zielone. Domek w cieniu dłużej trwa (Franciszek Przybylski).
Pierwszego dnia kopano rękami, drugiego dnia pan miał nudną przemowę o tym, że należy być bardzo ostrożnym i wydał na próbę tylko pięć łopat.
Domki z piasku mają już drzwi, okna, kominy jednakże nie koniec na tym.
Badun obok chałupy zrobił krzyż z dwóch patyków związanych trawą. I wszyscy zaczęli robić krzyże obok domków z piasku.
Pogłud obok zagrody wykopał studnię z żurawiem, a Szynkiewicz, Cyganem zwany, w ten sposób ulepszył studnię, że na żurawiu zawiesił na trawce szyszkę, która jest kubłem.
Karaś pokrył dach chałupy liśćmi brzozowymi i przez całą godzinę modne były brzozowe strzechy.
Do ogrodu Kowalczyka weszła mrówka i szła akurat dróżką.
O, mrówka. O, jak sobie idzie.
Ciężko jej, biednej, iść po piasku.
To ją puśćcie na trawę.
Głupi, w trawie jeszcze gorzej trudno.
O, jakie ma nóżki. O, na wał idzie, na wał.
Spadnie.
Nie spadnie.
Spada.
O, spada.
Daj, ja ją wytrę, bo się piachem umazała.
Idź, mrówkę będzie wycierał. Skórę byś z niej zdarł.
A mrówka ma skórę?
I zapewne mrówki weszłyby teraz w modę, ale Terlecki zbudował zamek warowny i most zwodzony.
Natychmiast zaczęto budować zamki warowne i na wyścigi ulepszano mosty zwodzone. Łańcuchy i liny mostów pleciono z sitowia, deski robiono z patyków.
Chabelski wyrył pod zamkiem pierwszy loch z trzema wyjściami. Rzecz jasna, że w zamkach muszą być lochy. Zaczęto przerabiać stare zamki na modne, z lochami, podczas przeróbki niejeden się zawalił.
A nie mówiłem, że się zawali.
Bo stoisz i gadasz nad głową.
Nie gadam, tylko do lochów trzeba inaczej budować.
A jakże, inaczej.
To idź i zobacz, jak oni robią fundamenty.
Teraz modne są kaplice przy zamkach i baszty z szyszek.
Czterdzieści dwa sysek znalazłem mówi mały Frankowski, wysypując je z kieszeni i z czapki.
A ja znalazłem ulęgałki na kule armatnie.
Pokaż, patrz, jaki ty jesteś. Daj jedną ulęgałkę.
Widzisz go, będę mu dawał.
Czy to są aby prawdziwe ulęgałki? ktoś pyta nieufnie.
A może fałszywe?
Właściciel prawdziwych ulęgałek wnet znalazł wspólników do budowy twierdzy z basztami, wałami, rowami, lochami, zwodzonymi mostami i składem amunicji. Ulęgałki leżeć będą przy wejściu do prochowni.
Nowe ulepszenie!
Zieliński zbudował całą wieś z kościołem, a na szosie widnieją latarnie. Na patyk nasadza się szyszkę i latarnia gotowa. Tak proste, a przecież tak późno dopiero przyszło do głowy.
Łęgowski wprowadził pierwsze schody i od tej pory nawet zwyczajne chałupy miały choć po jednym schodku przy wejściu.
Nie należy sądzić, by przy budowaniu wszystko odbywało się zgodnie.
Królik z grupy C pokłócił się ze swą parą przy budowie czatowni44.
Tu potrzebna dziurka mówi para.
Nie potrzeba dziurki.
A skąd będą strzelali?
Zamyślił się Królik, ale że ustępować nie lubi, więc mówi:
Z dachu będą strzelali.
Niewłaściwość podobnego rozwiązania sprawy zbyt biła w oczy, by para Królika nie miała się pobić z Królikiem. I w gruzy rozpadł się gmach pyszny, dźwignięty z takim mozołem.
Ileż razy przekonali się tu budowniczy, że zgodą drobne sprawy wzrastają, od niezgody giną największe.
Concordia res parvae crescunt, discordia maximae dilabuntur mówi łacińskie przysłowie.
Jednym łopaty przyniosły pożytek, bo głębiej kopali i wilgotniejszy mieli materiał do budowy, innym łopata tylko przeszkadzała w robocie, bo nieciła niezgodę. Jedni długo gromadzili materiał do budowy, a nic nie zrobili, inni mało zrobili, za to dużo piasku mają w uszach i za koszulą; inni wreszcie zamiast zakasać rękawy i jąć się pracy, woleli łazić i krytykować wysiłki towarzyszów.
Ten dom tak wygląda, jakby się miał zawalić. Okna krzywe, brama za daleko.
Pilnuj swego nosa.
Byli tu skromni a skrzętni, twórcy i naśladowcy, wytrwali i niecierpliwi i zgoła trutnie.
Drugiego dnia domki z piasku dosięgły najwyższego rozwoju, trzeciego dnia majstrowali już tylko malcy, starsi inne teraz żywili ambicje.
Słońce wysuszyło piasek i walić się poczęły pyszne pałace i skromne chateńki, górka pod dziką gruszą opustoszała, ale nie na długo.
Rozdział szósty
Do Zofiówki. Pierwsze spotkanie. Zwierzenia Wikci. Wielkie tajemnice.
Chłopcy, ustawiać się w pary. Idziemy do Zofiówki.