Reymont Stanisław Władysław - Chłopi, Część czwarta Lato стр 19.

Шрифт
Фон

 Kiej540 me541 tak cosik542 spiera w dołku543 i tak me mgli544

 Nie przeszkadzaj, zaraz się skończy.

Jakoż proboszcz już kończył cichą, żałobną mszę za duszę Boryny, zamówioną przez rodzinę w oktawę545 jego śmierci.

Wszyscy też co najbliżsi siedzieli w bocznych ławkach, a tylko Jagusia z matką klęczały przed samym ołtarzem; z obcych nie było nikogo, tyla co kajś546 pod chórem Jagata głośno trzepała pacierze.

Kościół był cichy, chłodny i mroczny, jeno547 na środku mrowiła się wielgachna struga jarzącego światła, bo słońce biło przez wywarte548 drzwi rozlewając się jaże549 po ambonę.

Michał organistów służył do mszy i jak zawdy550, tak trząchał dzwonkami, że w uszach brzęczało, wykrzykiwał ministranturę, a latał ślepiami za jaskółkami, które kiej niekiej551 śmigały po kościele zbłąkane i trwożnie świegolące.

Kajś od stawu rozlegały się klapiące trzaski kijanek552, wróble ćwierkały za oknami, zaś ze smętarza raz po raz jakaś rozgdakana kokosz wwodziła553 do kruchty całe stado piukających kurczątek, aż Jambroż musiał wyganiać.

A skoro ksiądz skończył, wyszli zaraz wszyscy na smętarz.

Już byli kole554 dzwonnicy, gdy zawołał za nimi Jambroży:

 A to poczekajcie! Dobrodziej chce wam cosik555 powiedzieć.

Nie wyszło i Zdrowaś556, kiej557 przyleciał zadyszany z brewiarzem pod pachą i obcierając łysinę przywitał dobrym słowem i rzekł:

 Moiście, a to wam chciałem powiedzieć, że zrobiliście po chrześcijańsku zamawiając mszę świętą za nieboszczyka. Ulży to jego duszy i do wiecznego zbawienia pomoże. No, mówię wam, pomoże!

Zażył tabaki, pokichał siarczyście i wycierając nos zapytał:

 Dzisiaj pewnie będziecie radzili o działach, co?

 Juści, tak je niby we zwyczaju, co dopiero w oktawę przytwierdzili.

 Otóż to! Właśnie o tym chciałem z wami pomówić! Dzielcie się, ale pamiętajcie: zgodnie i sprawiedliwie. Żeby mi nie było swarów ni kłótni, bo z ambony wypomnę! Nieboszczyk w grobie się przewróci, jeśli zobaczy, że jego krwawicę rozrywacie jak wilki barana! I broń Boże, krzywdzić sieroty! Grzela daleko, a Józka jeszcze głupi skrzat! A co się komu należy, oddać święcie, co do grosza. Jak rozrządził majątkiem, tak rozrządził, ale trzeba spełnić jego wolę. Może on tam chudziaszek w tej chwili patrzy na was i myśli sobie: na ludzim ich wywiódł558, gospodarkęm niezgorszą ostawił559, to się przecież nie pogryzą kiej560 psy przy podziale. Mawiam ciągle z ambony: zgodą stoi wszystko na świecie, kłótnią jeszcze nikt niczego nie zbudował. No, mówię, niczego, kromie561 grzechu i obrazy boskiej. A o kościele pamiętajcie. Nieboszczyk był szczodrym i czy na światło, czy na mszę, czy na inne potrzeby grosza nie żałował i dlatego Pan Bóg mu błogosławił

Długo przemawiał, jaże562 się kobiety spłakały i jęły563 mu w podzięce obłapiać kolana, zaś Józka przypadła mu nawet z bekiem do rąk, to ją przygarnął do piersi, a pocałowawszy w głowę rzekł z dobrością:

 Nie bucz564, głupia, Pan Bóg ma sieroty w szczególnej opiece.

 Że i rodzony nie powiedziałby barzej565 do duszy szepnęła rozrzewniona Hanka. Snadź566 i dobrodziej był wzruszony, bo wytarłszy ukradkiem oczy, częstował kowala tabaką i prędko zagadał o innym.

 A cóż, będzie zgoda z dziedzicem?

 Będzie, już dzisiaj pojechało do niego piąciu567

 To chwała Bogu! Już za darmo mszę świętą odprawię na intencję tej zgody!

 Widzi mi się, co wieś powinna się złożyć na wotywę z wystawieniem! Jakże, to jakby nowe nadziały i całkiem darmo!

 Masz rozum, Michał, mówiłem o tobie dziedzicowi. No, idźcie z Bogiem, a pamiętajcie: zgodą i sprawiedliwością! Ale, Michał! zawołał za odchodzącym a zajrzyj ta później do mojego wolanta, prawy resor przyciera się nieco do osi

 To pod łaznowskim dobrodziejem tak się zmaglował.

Ksiądz już nie odrzekł, a oni poszli prosto ku domowi. Jagusia wiedła568 matkę na ostatku, gdyż stara wlekła569 się z trudem odpoczywając co chwila.

Dzień był powszedni, robotny, to i pusto było na drogach dokoła stawu, jeno570 dzieci bawiły się kaj niekaj571 w piasku i kury grzebały w porozrzucanych łajnach. Było jeszcze wcześnie, ale już słońce niezgorzej przypiekało, szczęściem, co wiater572 nieco przechładzał, zawiewał bujny, iż kolebały się sady, pełne już czerwieniejących wiśni, a zboża biły o płoty kiej573 wody wzburzone.

Chałupy stały wywarte574, wrótnie575 wszędy576 porozwierane577, na płotach kajś niekaj578 wietrzyły się pościele, a wszystko, co się jeno ruchało, pracowało w polach. Jeszcze ktosik579 zwoził ostatnie zapóźnione pokosy siana, że zapach jaże580 wiercił w nozdrzach, a na obwisłych nad drogą gałęziach, pod którymi przejeżdżały kopiaste wozy, trzęsły się przygarście ździebeł kiej te powyrywane brody żydowskie.

Szli z wolna i w cichości, deliberując581 o działach.

Skądciś582, jakby z pól, kaj583 ludzie osypywali ziemniaki, zrywała się niekiedy piosneczka i szła z wiatrem nie wiada584 kaj, zaś pod młynem jakaś baba tak prała kijanką, jaże585 się rozlegało i szumnie huczały wody spadające na koła.

 Młyn teraz cięgiem586 robi! ozwała się587 pierwsza Magda.

 Przednówek to żniwa la588 młynarza!

 Cięższy on latoś589 niźli łoni590. Wszędzie bieda aż piszczy, zaś u komorników to już prosto głód westchnęła Hanka.

 Kozły też penetrują po wsi, jeno czekać, jak komu co grubszego ukradną rzucił kowal.

 Nie bajcie! Ratują się, biedoty, jak mogą, wczoraj Kozłowa przedała organiścinie kaczęta, to się ździebko591 wspomogła

 Rychło592 przechlają. Nie powiadam na nich nic złego, ale mi dziwno, że piórka mojego kaczora, co mi zginął w ojcowy pochowek, nalazł mój Maciuś za ich obórką wyrzekła Magda.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора

Lili
0 9