Korczak Janusz - Król Maciuś Pierwszy стр 13.

Шрифт
Фон

Ale się rychło przekonał, że nawet na wojnie jest sprawiedliwość.

Kiedy się już w rowach strzeleckich wyspali i podjedli, kazano im iść do rezerwy.

Nowi żołnierze zajęli okopy i strzelali, a oni przeszli jeszcze pięć wiorst do tyłu i tam zatrzymano ich w małym miasteczku.

Tu na placu spotkał ich pułkownik saperów, ale wcale się teraz nie gniewał, tylko powiedział:

 No co, zuchy, rozumiecie teraz, dlaczego potrzebne są rowy?

O, i jak zrozumieli.

Potem oddzielili osobno tych żołnierzy, którzy rzucili swoje karabiny i osobno tych, którzy wrócili z karabinami. I do tych ostatnich zwrócił się generał z taką mową:

 Cześć wam za to, że zachowaliście broń. Bohaterów prawdziwych poznaje się nie w powodzeniu, a w porażce.

 Patrzcie, są tu ci dwaj malcy zawołał pułkownik saperów. Niech żyją dzielni bracia Waligóra i Wyrwidąb.

Od tej pory Felek został Waligórą, a Maciuś Wyrwidębem. I już inaczej o nich nie mówili:

 Ej, Waligóra, przynieś no wody.

 Te, Wyrwidąb, dorzuć drew do ognia.

I oddział pokochał swoich chłopaków.

Tu na wypoczynku dowiedzieli się, że minister wojny strasznie się pokłócił z głównodowodzącym i dopiero król Maciuś ich pogodził.

Maciuś nic nie wiedział o lalce, która go zastępowała w stolicy, i dziwił się bardzo, że tak mówili, jakby on był w domu. Maciuś był jeszcze bardzo młodym królem i nie wiedział, co to jest dyplomacja. A dyplomacja to znaczy wszystko kłamać, żeby nieprzyjaciel nic nie wiedział.

A no odpoczęli, podjedli i zasiedli w okopach. I zaczęła się tak zwana wojna pozycyjna. To znaczy, że i oni, i nieprzyjaciel strzelali, ale kule przelatywały nad głowami, bo żołnierze siedzieli pod ziemią.

Tylko od czasu do czasu, jak im się zaczynało nudzić, szli do ataku, raz ci, raz tamci i wtedy albo jedni, albo drudzy o parę wiorst szli naprzód albo w tył.

Żołnierze chodzili sobie w rowach, grali, śpiewali, grali w karty, a Maciuś pilnie się uczył.

Uczył Maciusia porucznik, któremu też się nudziło. Postawi rano wartę, żeby patrzeli55, czy nieprzyjaciel nie idzie do ataku zatelefonuje do sztabu, że wszystko w porządku i cały dzień nie ma co robić.

Więc chętnie zgodził się uczyć małego Wyrwidęba. Miłe to były lekcje. Siedzi Maciuś w rowie i uczy się gieografii, śpiewają skowronki czasem tylko strzał się rozlegnie. Cicho i przyjemnie.

A tu nagle tak, jakby psy skowyczały.

Zaczyna się!

To małe polowe armatki.

A tu: bęc bęc szczeknie duża armata.

I zaczyna się. Karabiny rechocą, jak żaby tu gwiżdże tu syczy tu dudni i raz wraz bac bęc buch buch.

Trwa tak pół godziny, godzinę. Wpadnie czasem kula armatnia do okopu i tu wybuchnie położy paru ludzi, pokaleczy kilku. Ale przyzwyczajeni, już nic sobie z tego nie robią towarzysze.

 Szkoda go, dobry był chłop.

 Wieczne odpoczywanie przeżegna się ten i ów.

Doktór56 rannych opatrzy w nocy odeśle do polowego szpitala.

Ano cóż wojna.

Nie uniknął i Maciuś rany. Przykro mu było iść do szpitala. Taka mała rana nawet kość nieruszona. Ale doktór się uparł odesłał.

Leży Maciuś na łóżku po raz pierwszy od czterech miesięcy. Ach, jakie szczęście. Siennik, poduszka, kołdra, białe prześcieradło, ręcznik płócienny, stolik biały przy łóżku, kubek, talerz, łyżka podobna trochę do tych, którymi jadał w pałacu królewskim.

Rana się prędko goiła, siostry i lekarze bardzo byli mili i Maciuś czułby się nawet dobrze, gdyby nie straszne niebezpieczeństwo.

 Patrzcie, jaki on podobny do króla Maciusia powiedziała raz żona pułkownika.

 Prawda! I mnie wydawał się jakiś znajomy, a nie mogłem sobie przypomnieć.

I chcieli go fotografować do gazety.

 Za nic w świecie.

Na próżno mu tłomaczyli57, że może król Maciuś przyśle mu medal, jak przeglądając obrazki zobaczy takiego małego żołnierza.

 Poślesz ojcu, głupi, swoją fotografię, to się ucieszy.

 Nie i nie!

Dosyć miał Maciuś tych fotografii, zresztą bał się nie na żarty. A nuż poznają, domyślą się.

 Dajcie mu spokój, kiedy nie chce. A może ma rację. Jeszcze się król Maciuś obrazi, będzie mu przykro, że jeździ samochodem po stolicy na spacer, gdy jego rówieśnicy otrzymują rany.

 Co to do pioruna za Maciuś, o którym ciągle mówią?

Maciuś pomyślał do pioruna bo już dawno zapomniał etykietę i nauczył się gwary żołnierskiej.

 Jak to dobrze, że uciekłem i jestem na froncie pomyślał jeszcze król Maciuś.

Nie chcieli wypisać Maciusia ze szpitala, nawet prosili bardzo, żeby został, że przyda się: herbatę rannym dawać będzie, w kuchni pomoże.

Oburzył się Maciuś.

 Nie, za żadne skarby! Niech sobie ten malowany Maciuś w stolicy rozdaje w szpitalach prezenty i chodzi na pogrzeby oficerów on prawdziwy król Maciuś pójdzie znów do okopów.

I wrócił.


 Gdzie Felek?

 Nie ma Felka.

Felkowi znudziła się służba w okopach. Ruchliwy był chłopak ani chwili nie mógł usiedzieć na miejscu. A tu siedź w rowie całymi tygodniami i łba nie wychylaj, bo zaraz strzelają, a porucznik się złości.

 Schylisz ty swój głupi łeb, czy nie? woła porucznik. Postrzelą głupca, a potem wozić go trzeba po szpitalach, opatrunki robić. I bez ciebie dosyć jest kłopotów.

Raz i drugi skrzyczał tylko, a za trzecim razem wsadził go do paki na trzy dni na chleb, na wodę.

A to tak było:

W nieprzyjacielskich okopach zmienił się oddział. Stary poszedł na wypoczynek, a nowy oddział w nocy go zmienił. Okopy ich były teraz tak blisko, że jedni słyszeli, co krzyczą drudzy. Więc zaczęli sobie wzajemnie wymyślać.

 Wasz król jest smarkacz wołają z nieprzyjacielskiego okopu.

 A wasz jest niedołężny dziad.

 Wy dziady. Buty macie dziurawe.

 A wy głodne pyski, lurę dostajecie zamiast kawy.

 Chodź, spróbuj.

 Jak weźmiemy waszego do niewoli, to taki głodny jak wilk.

 A wasi obdarci i głodni.

 A dobrze uciekaliście przed nami.

 Ale spraliśmy was na ostatku.

 Strzelać nie umiecie. Wasze kule lecą do wron.

 A wy umiecie?

 Pewnie, że umiemy.

Zezłościł się Felek, wyskoczył z okopu, odwrócił się plecami do nich, pochylił, płaszcz zakasał i krzyknął:

 No to strzelajcie!

Huknęły cztery strzały, ale nie trafiły.

 O, strzelcy.

Żołnierze się śmieli, ale porucznik bardzo się rozgniewał i wsadził Felka do paki.

To była głęboko pod ziemią wykopana jama, obłożona deskami. Bo trzeba wiedzieć, że żołnierze brali deski z rozbitych chałup i porobili sobie w okopach ściany, podłogi, a nawet altanki, żeby ich deszcz nie moczył i błota nie było.

Przesiedział Felek dwa dni tylko w drewnianej klatce pod ziemią, bo mu porucznik przebaczył. Ale i tego było mu za wiele.

 Nie chcę służyć w piechocie.

 A gdzie pójdziesz?

 Do aeroplanów58.

Akurat w państwie Maciusia brakło benzyny. Ale bez benzyny trudno aeroplanom wozić duże ciężary. Więc przyszedł rozkaz, żeby do aeroplanów brać tylko lekkich żołnierzy.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Похожие книги

БЛАТНОЙ
18.4К 188