O wiele trudniej czytać po francusku. Napisane beaucoup, a czyta się boku, pisze się trois, a czyta się trua, pisze się je vous prie, a czyta się że wu pri to znaczy: proszę.
Ale od biedy i z tym można sobie dać radę. Za to w języku angielskim dzieją się straszne rzeczy. Znam tylko jeden wyraz angielski i mam dosyć na całe życie. Bo pomyśleć tylko że Shakespeare to znaczy Szekspir. Chyba już tylko chiński jest trudniejszy.
W Ameryce najwięcej piszą po angielsku i dzieci muszą w szkołach bardzo dużo czytać, żeby zrozumieć nawet najłatwiejszą powiastkę, a co dopiero książkę.
Więc chociaż w szkole była biblioteka, pani postanowiła urządzić własną biblioteczkę trzeciego oddziału31.
Pani tak powiedziała:
To wielki wstyd, że nie wszyscy uczniowie trzeciego oddziału płynnie czytają. Kto płynnie czyta, ten po pracy, spędzonej w fabryce, weźmie sobie książkę
O Pinkertonie32, proszę pani wtrącił Fil.
Fil, nie przeszkadzaj, bo pójdziesz do kąta.
I pani dalej objaśnia o pożytku czytania.
Na przykład spieszysz się do roboty, a tu na murze wisi nowe ogłoszenie
Że policja poszukuje morderców dodaje Fil.
Fil, uspokój się, bo cię za drzwi wyrzucę mówi pani i dalej tłumaczy. Płynnie powinien czytać każdy człowiek. Wymaga tego godność obywatela
Proszę pani, kto w kinematografie33 nie zdąży przeczytać napisu, to potem siedzi jak tabaka w rogu34.
Fil, wyjdź w tej chwili z klasy.
Uj, już nie będę.
Ruszaj za drzwi.
Fil spuścił pokornie głowę, idzie ale zatrzymuje się przed stolikiem i pyta się:
Ale prawda, że mam ruchliwy umysł?
Skąd ci to przyszło do głowy?
A jak nauczyciel śpiewów się na mnie skarżył, pani sama przecie powiedziała.
A ty skąd wiesz, co mówiłam?
Bo bałem się, że będę miał grandę, więc sobie z boczku słuchałem, co powie.
No, dobrze: brzydko jest podsłuchiwać. A teraz wyjdź, bo przeszkadzasz.
Uuu-rozz-maa-icam lekcję powiedział Fil we drzwiach.
Pani spokojnie już teraz skończyła.
Szło o to, że każdy ma w domu parę książek, więc niech je na rok pożyczy szkole. Jeżeli każdy da dwie książki, a uczniów jest czterdziestu, więc biblioteczka liczyć będzie osiemdziesiąt numerów. Każdy będzie mógł przeczytać osiemdziesiąt książek. I wtedy nie tylko Dżems35 i Harry będą chętnie czytali, ale wszyscy.
Ale trzeba, żeby ktoś się podjął biblioteczkę prowadzić. Z początku będzie nawet duża praca, żeby nalepić kartki z numerami, ułożyć katalog, zaprowadzić kontrolę.
Pani, rozumie się, dopomoże, ale odpowiedzialność za wszystko musi ktoś wziąć na siebie.
Więc kto? pyta się pani.
Ja odzywa się Fil przez uchylone drzwi. I tak to śmiesznie i nagle krzyknął, że wszyscy zaczęli pękać ze śmiechu. I pani naprawdę się już rozzłościła.
Gdyby nie Fil, może by od razu wybrano bibliotekarza, ale w hałasie trudno się porozumieć. Przy tym i pani była zdenerwowana.
Nieznośny chłopiec pomyślał Dżek.
Bo Dżek był zachwycony pomysłem pani. Była to dla Dżeka najciekawsza lekcja, jaką słyszał. A słuchał tak uważnie, jak nigdy. Rzeczywiście, takie proste i mądre. Dżek ma w skrzynce trzy książki w oprawie i pięć małych książeczek. Ma Kota w butach, Robinsona, Chatę wuja Toma, dwa stare kalendarze36, bajki Andersena i jeszcze. I jest tak akurat, jak pani mówiła, że mu przeszkadzają, niepotrzebnie tylko zajmują miejsce, a potem nie mieszczą się ważniejsze rzeczy. Niech sobie koledzy biorą: bo Dżek jedne zna, a innych nie ma ochoty czytać.
Dżek bardzo chciał prowadzić bibliotekę. Bo książki będą w szafce zamknięte na klucz. I trzeba pilnować porządku: żeby nie niszczyli, jak biorą. Każdą zwracaną książkę trzeba obejrzeć, każde najdrobniejsze uszkodzenie podkleić gumowanym papierem. Dżek na pewno by umiał. Pisze nie bardzo ładnie, toby którego poprosił. A zresztą już by się postarał.
Kiedy pani zapytała się kto, Dżek chciał podnieść rękę. Ale teraz za późno: może i jego wyśmieją, może pani chce kogoś innego. Więc się nie odzywa.
Gdyby pani dała czas do namysłu. Niechby każdy parę dni pomyślał, zastanowił się i poradził. Jak ojcu radzono, żeby rzucił fabrykę i poszedł do majstra, który lepiej płaci ojciec cały tydzień chodził, pytał się, dowiadywał. A to przecież nie byle co bibliotekarz całej klasy, jeżeli się ma udać. Powiedzieć: ja łatwo; toteż Fil może nie błaznował wcale, może naprawdę myślał, że to przyjemnie, i chciał się przydać na coś. Bo Fil jest lekkomyślny.
A pani była już zła, więc się jeszcze więcej śpieszyła.
No i nikt się nie zgłasza? No, więc dobrze: niech nie będzie biblioteki, niech trzeci oddział nie umie czytać. No, Harry, właściwie ty powinieneś się podjąć.
Ale Harry mówi, że nie może.
Więc która z dziewczynek, jeżeli chłopcy nie chcą. Gdyby szło o futbal37, pewnie by było wielu amatorów. Może Klaryssa38 albo Fanny?
Klaryssa nie chce, a Fanny sama się boi.
Ja mogę prowadzić mówi Dżems.
Klasa wie doskonale, dlaczego Dżems się zgodził: szło mu o to, żeby bibliotekarką nie została dziewczynka. Klasa wie, że się nie uda, jeżeli Dżems się do tego weźmie. Dżems jest zarozumiały, i on nie lubi, i jego klasa nie lubi. Samolub czyta dużo, ale żeby go nie wiem jak prosić, nie opowie nic, nie pożyczy, nie wytłumaczy. Kapryśny i obraźliwy, a przy tym złośnik.
Ale pani od razu się zgodziła.
Brawo, Dżems! Uratowałeś honor klasy.
Dżems skrzywił się, coś bąknął pod nosem i na pewno żałował już, że się zgodził.
Było źle: zaraz nazajutrz Dżems zapomniał klucza. Na przyniesione przez kilku kolegów książki powiedział, że śmiecie. Jedna książka głupia, druga nudna, trzecią sto już razy czytały dwuletnie dzieci. (Sam głupi zarozumialec: szkoda, że nie powiedział roczne). W ogóle tak mówi, jakby nie dla wszystkich miały być te książki, a dla niego tylko.
Po tygodniu już i pani spostrzegła, że się pomyliła. Dżems najwyraźniej w świecie robi łaskę. Kiedy mu pani wreszcie ostro zwróciła uwagę, że lekceważy dobrowolnie przyjęty obowiązek, Dżems powiedział, że nie umie i nie chce. I niesłusznie się pani na niego gniewała, bo naprawdę nie umiał. Przecież co innego samemu czytać, a co innego książki do czytania wydawać.
Fil triumfował:
Dobrze pani tak; ja bym się postarał o różne wesołe, takie śmieszne książki, różne bandyckie bujdy od brata, rozmaite mocium dzieju bajaderskie piosenki. Cały oddział tak by czytał jak aeroplan39 aż by warczało.
Ale bibliotekarką została Fanny i rozumie się, najprzód40 chłopcy powiedzieli, że od niej ani jednej książki nie wezmą, a potem i dziewczynki dały spokój. Brały tylko lizuchy, żeby pani się przypodobać. Fanny udawała panią.