Biała!
Biała!
Biała!
O nieszczęsna godzino! jęknął Szydłowiecki.
Taj dosyć, bo mnie na ostatku takoż biała znalazła się.
Więc, Czema, ad acta103.
Szkoda!
Kto co ma do powiedzenia? rozpoczął z powagą swe urzędowanie Szydłowiecki.
Ja rzekł Drohojowski. Upraszam pokornie waszą wielmożność, miłościwy sędzio, coby mi przyznane było prawo zakończenia sprawy z Niemcem. Gdy za moim to jednym słowem stało się, iże ów medyk znamienity legł powalon ciężką chorością, tedy niech go już do końca operuję, za czym zdrowego i wesoluchnego waszym miłościom okazać nie omieszkam.
Przyzwalamy! Pierwszy tedy numerus: Krzysztof Czema, drugi: Jan Drohojowski. Kto się zgłasza dalej?
Ja proszę o trzecie miejsce.
Konstanty Gedroyć. Już wpisane.
Zapisz wasza wielmożność: Mikołaj Ostroróg czwarty.
Tażeż mnie nie pchajcie na sam koniec! Cierpliwemu zawżdy krzywda! Niechajże będę choć piąty narzekał Montwiłł.
A ja tam nie żalę się skromnie oczki spuszczając, cichym głosem odezwał się Boner. Przyjmuję najpośledniejsze miejsce. Od dzisiejszego dnia zacznę się ćwiczyć w pokorze.
O, ty Judaszu!
Pan sędzia nie wierzy?
Mikołka, chodź ze mną do Krabatiusa; wczoraj mu już wszelakie niemoce dolegały, godzi się odwiedzić biedaka.
A my?
Was się później przywoła albo sami z własnej woli zgłoście się do pielęgnowania. No chodźże!
Przebiegli na drugą stronę korytarza, zapukali do drzwi. Słabym głosem odpowiedziano proszę.
Przychodzimy zapytać, jak zdrowie waszej miłości zaczął Drohojowski.
Zawsze gorzej zawsze gorzej; już mnie ostatnia nadzieja opuszcza jęknął Niemiec.
Niech pan magister daruje moją śmiałość, ale czy nie pomnażacie swej słabości imaginacją?
Żadną drogą. Przytomność mam, Bogu dzięki, stale pełną i z każdego uderzenia pulsu zdaję sobie sprawę bije coraz słabiej.
Przyczyną tego, łacno zrozumieć, jest krwi puszczenie. Jako medyk, wiecie lepiej od nas, że takowy środek siły odbiera.
Ale zarazem i chorość wigor swój traci. Najjaśniejsza pani raczyła w jej wielkiej łaskawości przysłać mi własnego doktora.
Signora Bisantizzi?
Tak jest; a bawiący tu w przejazdu signore Giulio di Santa Croce nawiedził mnie również z własna przychylność. Uczoność tych mężów zdumieniem mnie napełnia. Wyjrzyjcie ino, chłopcy, w antykamera104 i zobaczycie, jak wiele mi leki signore Bisantizzi przysposobił; zda się niepodobieństwem, by najsroższa febris tylu specyfikom oprzeć się miała.
Zaciekawieni paziowie skoczyli do alkierzyka (pracowni Krabatiusa) i teraz dopiero Jaś Drohojowski zdrętwiał na myśl o możliwych skutkach swego płochego żartu: na okrągłym drewnianym stole w pośrodku izby stała cała bateria flaszek, puzderek, słoiczków itd.; było tego około trzydziestu sztuk.
Rzucili okiem dokoła półki z księgami i rękopisami piętrzyły się przy dwóch ścianach; długi, wąski stół pod samym oknem zarzucony był instrumentami lekarskimi, retortami do badań chemicznych; na ścianie nad stołem wisiały dwie wagi, jedna na pospolitszy użytek, druga maluchna aptekarska. Moździerz czarny, marmurowy, do ucierania proszków, drewniana forma do kręcenia pigułek, zioła suszone w ogromnych pękach, słowem, laboratorium alchemiczne i lekarskie.
Ale te mikstury czerwone, białe, zielone, brunatne! Te jakieś driakwie czy balsamy Zaliż to wszystko miał spożyć nieszczęsny chory z urojenia?
Jasiek jednym susem wrócił do sypialni i stanął przy łożu Krabatiusa.
O kochany panie magister miejcie litość nad sobą! Nie tykajcie tych podłych leków! Ino leżcie spokojnie, krwi już więcej nie puszczajcie, my wam z kuchni samego króla miłościwego dostarczymy rosołu i kurczątka w polewce lub wędliny świeżej. Wypoczynek, zdrowe jadło, to najlepsze leki. Chciejcie mi wierzyć!
Ty jesteś dobre dziecko odparł chory wzruszonym głosem ale się tyle znasz na medycyna, co ja na teologia. Chorość moja tkwi w żołądku, podkrada się ku pluc; chce zająć moje nerki i moja wątroba, zanieczyszcza żyły. To wszystko jasno i uczenie wyłożył mi doktor Bisantizzi; ano i ja sam, o ile mnie wybadać mogę, te symptoma rozumiem nie inaczej.
Odpocząwszy chwilę, chory mówił dalej żałośnie:
Przeto najpierw organismus należy skrupulatnie wyczyścić, co, dzięki uczynność tego zacnego męża, nad wyraz dokładnie uskuteczniłem. Następnie mamy się wziąć do każdej wnętrzności z osobna; Bóg miłosierny ulitował się nade mną zsyłając mi taką jedną przemądrą pomoc. Może choć powoli odzyskam moje zdrowie.
Na Boga was zaklinam, dobry panie Krabatius wstrzymajcie się choć do jutra z tą straszną kuracją! Wspomnicie moje słowo, że się wam polepszy jak amen w pacierzu, ino nie pijcie tych bezecnych jadów ani kropelki.
A ten drugi medyk nic wam nie zalecił? spytał Ostroróg.
Santa Croce? O, to jest jeden mąż także niepomiernej nauki! Ale jego metoda jest cale jedna inna; przepisał mi ciepłe kataplazmy105 na całe ciało, twierdzi bowiem, że wszelakich dolegliwości przyczyną są wilgotne wapory, dają się które wyprowadzić i precz usunąć przez gorące jedynie okłady.
No, to chyba nieszkodliwe szepnął Jaś do Mikołki i zaraz tonem pełnym przekonania prawił:
Taki lekarz to prawdziwa gwiazda jaśniejąca; jego rady się trzymajcie, panie magister! A wiecie dlaczego? Śmiało wam doradzam, gdyż właśnie (tu się zaciął, szukając konceptu) stryj mój rodzony, który śmiertelnie zachorzał był przed miesiącem i przez nadziei nieprzytomny już a konający leżał, kataplazmami jakby cudem uleczony, krzepki i rzeźwy po czterech dniach z łoża powstał.
Może i dobrze radzisz, mój kochany chłopiec; będę tedy zostać przy kataplazmach. Zaiste, już pierwsza doza mikstury omdlenie mi przyciągnęła, a przykazał mi z sześciu flaszek kolejno co godzina trzy łyżki lecz gdy nadejdzie Bisantizzi, a spostrzeże żaden ubytek leków
O taką drobnostkę trapilibyście się, miły panie? Poulewamy z każdej flaszki po trosze, niech ano ma uciechę, że was uzdrowił. Kataplazmy gorące to mi rada! Tego się trzymajcie: a rosół i wina dobrego kieliszek jeszcze nikomu nie zaszkodził. Przyniosę wam, dobrze?
Apetyt by się znalazł, niesmak czułem srogi po miksturze, ale to już przeszło: ino ten straszny żołądek kurcz.
Z głodu, panie magister, z głodu.
Ha ja zaryzykuję rosołu parę łyżeczki.
Zobaczycie, jak się wam polepszy! Lecę, a wrócę jak najrychlej. Spokój i ciepłe okłady! Tymczasem zaś przyjdą moi koledzy posługować waszej miłości, grzać i odmieniać kataplazmy.
Zaliżby chcieli?
Oni? Jeszcze nas, panie magister, nie znacie: zabawę rzucą, a do was przybiegną.
A tom sobie piwa nawarzył! zaśmiał się z cicha Jasiek do kolegi, wychodząc z mieszkania chorego.
Ino przypilnujmy, coby go ten truciciel nie przerobił na swoją wiarę, to wszystko będzie dobrze odparł Ostroróg.
Bogiem a prawdą żal mi starego i nie spocznę, póki go nie uleczę. A co się wyleży, przepości, wygrzeje pod kataplazmami, to ino na dobre mu się przyda, a nam ku zabawie. Krzyknij no po drodze na tamtych, niech idą nie mieszkając106 do Niemca i godnie mu posługują. Dogonisz mnie przed kuchnią.