Schmid Christof - Koszyk kwiatów стр 5.

Шрифт
Фон

Ale jakże niedorzecznie mówię w moim smutku! Daruj mi, Boże, moje próżne mowy! Ty, Boże, jesteś wszędzie; widzisz mnie i ojca mego we więzieniu! Ty rozumiesz myśli nawet człowieka, a przeto wiesz, że tak mnie jak ojca niewinnie posądzają o złodziejstwo! Twej wszechmocnej pomocy ani mury, ani kraty żelazne przeszkodzić nie mogą! Poślijże nam uciemiężonym ojcowską twę38 pociechę!

Z podziwieniem wielkim Marii39, rozszedł się po więzieniu miły zapach kwiatów; rano gdy ubierała koszyk kwiatkami, związała zbywające w bukiet zatknęła za bawet40 i te to napełniły wonią więzienie. Doszedłszy tego, wyjęła bukiet i mówiła: Ach, to i wy, niewinne kwiateczki, dostałyście się do więzienia?! Wy niewinne i ja niewinna; toteż to jest ulgą w moich cierpieniach, bo gorzej by było jeszcze, gdyby sumienie czyniło zarzut!

Przypatrując się bliżej bukietowi i spostrzegłszy w nim pączki róż i kilka niezapominajek, mówiła dalej: Kiedym was, różyczki, dziś rano zrywała i zbierała błękitne jak czyste niebo niezapominajki, któż by to był śmiał mówić, że wieczorem tegoż samego dnia leżeć będę w więzieniu? Gdym wiła wieniec dla ozdoby koszyka, któż by sądził był, że pod wieczór opasaną będę tym żelaznym wieńcem? Tak to wszystko na świecie podlega zmianie! Tak to nie wie człowiek, jak prędko położenie jego zmienić się może! jak najniewinniejsza jego czynność spowodować może jego wielkie nieszczęście! W takiej niestateczności położeń ludzkich najlepiej rozpoczynając dzień polecić się opiece wszechmocnego Boga, na nim wsparty nie zachwieje się; On nie dopuści zginąć ufającemu w opiece Jego! I zanuciła sobie dwie ostatnie zwrotki Psalmu 90.

Słuchaj, mówi Pan: że mi ufał szczerze,
Czcił imię moje, zachował przymierze,
Ja go też także w każdą jego trwogę
Nie chcę zapomnieć i owszem wspomogę.

Głos jego n mnie nie będzie wzgardzony,
Ja z nim w przygodzie: ode mnie obrony
Niech będzie pewien, pewien uwielbienia,
I lat sędziwych, i mego zbawienia.

Poczęła znowu płakać, a łzy spadały kroplami na kwiatki i błyszczały w świetle księżyca jak rosa. Ten co o kwiatach pamięta, i posila one41 rosą, nie zapomni i o mnie! Tak dobry Boże! spuść kropłę pociechy w smutne serce moje i mojego ojca, jak zasilasz rosą po ojcowsku biedne kwiatki polne!

Wspomniawszy o ojcu, pomyślała: O ty, dobry ojcze! gdy spojrzę na te kwiatki, przychodzą mi na myśl twoje słowa, któreś mi tyle razy powtarzał, zwracając na nie uwagę moją.

Te pączki róż wyrosły spośród kolców; tak z boleści moich, wyrodzą się niezawodnie radości. Kto by usiłował tę z wolna rozwijającą się różę za wcześnie wydobywać z pączka, ten by ją zniszczył. Bóg tylko umie rozwinąć powoli te delikatne listeczki, i nadać im ten śliczny zapach. Tak i z moich cierpień wywinie z czasem swoją nieograniczoną mądrością swoje łaski, a choć to z wolna idzie, trzeba czekać czasu, który On najlepiej wie, i ufać, bo On nie zawiedzie.

Niezapominajki, mówią mi: nie zapominaj o Bogu, jak On o tobie nie zapomina! Są błękitne jak niebo; niebo ma być pociechą twoją w cierpieniach, bo będzie odpoczynkiem po mężnym wytrwaniu!

Wiczka z listkiem białym i różowym; pozioma roślinko jakżebyś ty się musiała czołgać w prochu ziemi, gdybyś nie miała podpory, na którą się wwijasz, i tak podnosisz w górę! I ja bym tak nikczemną była i niszczała w prochu ziemi, gdybyś Ty, Boże, nie stał mi za podporę w mej słabości! Daj mi, Boże! pamięć na ten stosunek mnie nieszczęśliwej względem Ciebie, potężnego Pana!

Ta gałązka rezedy zapełnia swą przyjemną wonią całe więzienie; i temu nawet udziela swego błogiego zapachu, kto ją zerwał; stanowię być tobie podobną, nie gniewać się na tych, i tym być dobroczynną, którzy mię wyrwali z mego ogródka i w tym smutnym osadzili więzieniu.

Oto tu jest różczka42 barwinku: ten i w zimie nawet zachowuje swoję43 świeżość, a w ostrej porze roku swą zieloną farbą głosi błogą każdemu nadzieję! To ziółko uczy mię, że w moich cierpieniach nie powinnam upadać na sercu, lecz unosić się nad to wszystko, co mię tłoczy, nadzieją w Boga. Toć ten, co ziółko to wśród wichrów zimowych, pod mrożącym śniegiem i lodem, w jego świeżości i zieloności utrzymuje, i mnie pokrzepiać zechce w moich cierpieniach.

Oto i listki wawrzynowe w moim bukiecie, przypominają owe wawrzyny, które obiecane są tym, co mężnie walczyli w tym życiu z dotkliwymi przeciwnościami i nie dali się onym zwyciężyć. Wierzę, coś powiedział, Panie! że zwycięzcy dasz koronę żywota! I spodziewam się, że za mężne przezwyciężenie siebie samej raczysz mi onęż44 udzielić. Wy, kwiatki, łatwo więdniejecie45 i równie ziemskie radości, nikniecie! ale tamta korona, co nas czeka po krótkich cierpieniach, jest wieczna!

Ciemny obłok zakrył przyświecający księżyc; Marianna nie mogła widzieć swych kwiatków i rozmawiać z nimi, posępna ciemność zapełniła więzienie. Smutne myśli poczęły ją straszyć, aleć przeleciała chmura tamująca światło księżyca i znowu jasność napełniła więzienie: Tak to, mówiła sobie z tego powodu, może niewinność być zaćmioną na czas jakiś, ale potem zajaśnieje na nowo. Obecnie ciężą na mej niewinności ponure chmury okrutnych podejrzeń, aleć Ty, Boże, rozpędzisz te fałszywe zarzuty i pokażesz prawdę, że jestem niewinną!

Po tych uwagach położyła się Marianna na posłaniu i zasnęła pokrzepiającym snem; śniło jej się: że chodziła po sadzie, położonym wśrzód46 pustyni otoczonej niebotycznymi świerkami, w okolicy nieznanej, przy świetle księżyca. Jeszcze jej księżyc nigdy tak jasno i powabnie nie przyświecał; a śliczne kwiatki rozlewały najprzyjemniejszy zapach i barwiły rozmaitością farb swoich. Znalazła tam i ojca swego z wypogodzoną twarzą; pośpieszyła ku niemu i z radości, iż go tak widzi, płakała na piersiach jego spoczywając. Gdy odeckła47, zroszona łzą była jej twarz.

Rozdział V. Marianna przed sądem

Zaledwo Marianna odeckła48, wszedł do więzienia sługa sądowy i poprowadził ją przed sąd. Zgroza przejęła ją, gdy weszła do izby posępnej, wysokie starożytne mającej sklepienie i okna z sześciobocznych szyb złożone. Sędzia zasiadł krzesło czerwonym oszyte suknem, w czarnym obszernym ubraniu, z potężną na głowie peruką. Pisarz siadł z piórem w ręku przy wielkim stole od starości zupełnie czarnym. Sędzia zadał jej wiele pytań, na które ona sumiennie odpowiedziała. Z płaczem zarzekała się, że jest niewinną zarzuconej jej kradzieży, wszakże na to odrzekł jej sędzia: Mnie ty nie oszukasz i nie wymożesz na mnie, abym to, co jest niepodobieństwem, miał uznać za prawdę. Nikt prócz ciebie nie był w tej izbie, z której pierścionek zginął, nikt też nie może go mieć jak ty; więc wyznaj, iżeś go skradła.

Z rozrzewnieniem odpowiedziała Marianna: Nie mogę jenaczej49 mówić, tylko jak mówiłam: że o pierścionku nic nie wiem, nie mam go, ani nawet widziałam.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3