Tokarczuk Olga - Prawiek i inne czasy стр 42.

Шрифт
Фон

Zostawiał jej w kuchni mnóstwo dobrego jedzenia z restauracji „Zacisze": kurczaka na zimno, golonkę, rybę w galarecie, sałatkę jarzynową, jajka w majonezie, śledzie w śmietanie – co tylko było w jadłospisie. W domu Uklei niczego jej nie brakowało. Chodziła z pokoju do pokoju, słuchała radia, przebierała się w swoje suknie, przymierzała pantofle i kapelusze. Miała dwie szafy ubrań, kasetkę pełną złotej biżuterii, kilkanaście kapeluszy i dziesiątki par butów, więc dostała to, czego chciała. Na początku wprawdzie myślała, że będzie mogła przechadzać się w tych strojach po ulicach Taszowa i paradować przed kościołem na rynku, słyszeć westchnienia i kątem oka widzieć pełne zachwytu spojrzenia. Ukleja jednak nie pozwalał jej wychodzić samej. Mogła wyjść tylko z nim. A on zabierał ją do swoich kumpli i zadzierał na niej jedwabne spódnice, żeby pochwalić się jej udami. Albo brał ją do Boskich w Prawieku, albo na brydża do mecenasów i sekretarzy, gdzie nudziła się i godzinami wpatrywała w swoje nylonowe pończochy. _

Potem Ukleja przejął od zadłużonego u niego fotografa aparat na stojaku i wyposażenie ciemni. Ruta szybko pojęła, na czym polega robienie zdjęć. Aparat stał w sypialni i Ukleja zawsze, zanim wchodził do łóżka, nastawiał samowyzwalacz. Potem Ruta oglądała w czerwonym świetle ciemni zwały ciała Uklei, jego tyłek, genitalia, tłuste i wydatne jak u kobiety piersi, pokryte czarną szczeciną. Widziała też siebie przygniecioną i pokawałkowaną na piersi, uda i brzuch. Kiedy więc zostawała sama, przebierała się w swoje suknie i stawała wypachniona i elegancka przed okiem obiektywu.

„Klik" – mówił aparat z zachwytem.

Czas Misi

Przemijanie czasu martwiło Misie szczególnie w maju. Maj gwałtownie wciskał się na swoje miejsce w szeregu miesięcy i eksplodował. Wszystko zaczynało wzrastać i kwitnąć. Naraz.

Misia, obyta z wczesnowiosennym, płowoszarym widokiem z okna kuchni, nie mogła przyzwyczaić się do codziennych zmian, jakimi szafował maj. Najpierw, w ciągu dwóch dni, zazieleniły się łąki. Potem Czarna błysnęła zielono i wpuściła w swoje wody światło, które od tego dnia codziennie przybierało inne odcienie. Las na Papierni stał się seledynowy, potem zielony, w końcu ściemniał i zanurzył się w cieniu.

W maju kwitł sad Misi i to był znak, że można prać wszystkie zatęchłe od zimy ubrania, zasłony, pościel, chodniki, serwety i narzuty. Przeciągała między kwitnącymi jabłoniami sznurki i zapełniała różowo-biały sad jaskrawymi kolorami. Za Misia dreptały dzieci, kury i psy. Czasem przychodził też Izydor, ale on zawsze mówił o rzeczach, które jej nie zajmowały.

W sadzie myślała o tym, że nie da się zatrzymać kwitnienia drzew i że płatki nieuchronnie się osypią, a liście zaś z czasem zbrązowieją, a potem opadną. Nie pocieszała jej myśl, że w przyszłym roku znowu będzie tak samo, bo wiedziała, że to nieprawda. W przyszłym roku drzewa będą inne – większe, ich gałęzie masywniejsze, inna będzie trawa, inne owoce. Nigdy nie powtórzy się ta kwitnąca gałąź. „Nigdy nie powtórzy się to wieszanie prania – myślała. – Nigdy nie powtórzę się ja."

Wracała do kuchni i brała się do szykowania obiadu, ale wszystko, co robiła, wydawało się jej prostackie i niezgrabne. Pierogi były nieforemne, kopytka nierówne, makaron – gruby i ordynarny. Obrane do czysta ziemniaki nagle dostawały oczek, które trzeba było wydłubywać czubkiem noża.

Misia była taka jak ten sad i jak wszystko na świecie, co podlega czasowi. Przytyła po trzecim dziecku, jej włosy straciły blask i zrobiły się proste. Oczy miały teraz kolor gorzkiej czekolady.

Była czwarty raz w ciąży i po raz pierwszy pomyślała, że to za dużo jak na nią. Nie chciała tego dziecka.

Urodził się syn, któremu dała imię Marek. Był. cichy i spokojny.

Od początku przesypiał całą noc. Ożywiał się tylko, gdy widział pierś. Paweł pojechał na kolejne szkolenie, więc w połogu Misia zajmował się Michał.

– To dużo dla ciebie czworo dzieci – powiedział. – Powinniście się jakoś zabezpieczyć. W końcu Paweł zna się na tym.

Wkrótce Misia upewniła się, że Paweł chodzi z Ukleją na baby. Może nie powinna mieć mu tego za złe. Najpierw była w ciąży – gruba i spuchnięta. Potem w połogu, który źle znosiła. Jednak miała mu za złe.

Wiedziała, że on obściskuje i pieprzy te wszystkie bufetowe, sklepowe z mięsnych sklepów, kelnerki z restauracji, które kontroluje jako urzędnik państwowy. Znajdowała na koszuli Pawła ślady szminki, pojedyncze długie włosy. Zaczęła tropić w jego rzeczach obce zapachy. W końcu znalazła napoczętą paczkę prezerwatyw, których nigdy nie używał, kiedy się kochali.

Misia zawołała z góry Izydora i razem rozdzielili wielkie podwójne małżeńskie łóżko w sypialni. Widziała, że Izydorowi spodobał się ten pomysł. Dodał coś nawet od siebie do tej nowej konfiguracji – postawił donicę z wielką palmą na środku pokoju między łóżkami. Michał przyglądał się temu z kuchni, paląc papierosa.

Kiedy Paweł wrócił lekko podpity, Misia podeszła do niego z czwórką dzieci.

– Zabiję cię, jeżeli zrobisz to jeszcze raz – powiedziała. Zamrugał oczami, ale nie próbował udawać, że nie wie, o co chodzi. Potem rzucił buty w kąt i zaśmiał się wesoło.

– Zabiję cię – powtórzyła Misia tak ponuro, że niemowlę na jej ręku rozpłakało się żałośnie.

Późną jesienią Marek zachorował na koklusz i umarł.

Czas sadu

Sad ma swoje dwa czasy, które przeplatają się i następują rok po roku. To czas jabłoni i czas grusz.

W marcu, kiedy ziemia robi się ciepła, sad zaczyna wibrować i wpija się w ciało ziemi podziemnymi, szponiastymi łapami. Drzewa ssą ziemię jak szczenięta, a ich pnie stają się cieplejsze.

W roku jabłoni drzewa ciągną z ziemi kwaśne wody podziemnych rzek, które mają moc zmiany i ruchu. W tych wodach jest potrzeba parcia, wzrastania i rozprzestrzeniania się.

W roku grusz jest zupełnie inaczej. Czas grusz to wysysanie z minerałów słodkich soków, to powolne i łagodne łączenie ich w liściach z promieniami słońca. Drzewa zatrzymują się w swoim wzroście i smakują słodycz samego bycia. Bez ruchu, bez rozwoju. Sad wydaje się wtedy niezmienny.

W roku jabłoni kwiaty kwitną krótko, lecz najpiękniej. Często ścina je mróz albo strząsają gwałtowne wiatry. Owoców jest wiele, lecz drobnych i niezbyt okazałych.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Популярные книги автора

E. E.
0 44